Advertisement
Menu
/ Panenka

Casemiro: Moje szczęście to odbiory piłki

W ciągu 7 dni Casemiro świętował tytuł z Arabii Saudyjskiej, cierpiał w dogrywce w Elche, krzyknął przy golu na remis z tym samym rywalem w Madrycie i wsiadł do samolotu do Brazylii. W międzyczasie udzielił wywiadu magazynowi Pananeka o swojej pozycji, równowadze i dojrzałości. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy.

Foto: Casemiro: Moje szczęście to odbiory piłki
Fot. Getty Images

Urodziłeś się w 1992 roku, w którym São Paulo, twój pierwszy klub, wygrał Copa Libertadores i Puchar Interkontynentalny, w którym pokonało Barcelonę Cruyffa.
Rzut wolny Raia, który zmieścił strzał w okienku przy krótkim słupku, jest pokazywany w muzeum i wszystkich klubowych budynkach. Gdy dorastasz w São Paulo, widzisz ten obrazek każdego dnia.

To pokazuje znaczenie tamtego tytułu.
Dla każdego klubu z Ameryki Południowej jest to najważniejszy tytuł. Dzisiaj jednak trudno zdobyć go dla kontynentu. Cracki z Brazylii, Argentyny i Urugwaju wyjeżdżają bardzo szybko do Europy. Poziom rośnie tutaj, ale spada tam. Znaczenie ma też format z półfinałem przed decydującym spotkaniem.

W 1992 roku narodziła się także Premier League. To liga, którą obserwujesz?
W Premier League podziwiam szacunek dla piłkarzy i klubów, bo wszyscy na tym zyskują, ale przede wszystkim dla kibiców z bardzo ułożonym terminarzem i dobrymi godzinami rozgrywania meczów.

Reprezentacja Brazylii w tamtych latach wprowadziła wcześniej niewidziany profil pomocnika w swojej historii w postaci takich graczy jak Mauro Silva czy Dunga, którzy poprowadzili Canarinhos do mistrzostwa świata w 1994 roku. W pewien sposób położyli podstawy pod twoją pozycję.
Dunga czy Silva byli dwoma specjalistami. Dunga był moim selekcjonerem, a z Mauro często rozmawiamy i mamy świetne stosunki. Oczywiście, że Brazylia to szczęście, samba, radość, atak, ale jeśli masz dwóch takich graczy z defensywną charakterystyką, to trudno ich nie wystawiać. Zmiana mentalności miała związek także z graczami, którzy występowali w Europie. W latach 90. postawiono na inny profil piłkarzy, nie tylko atakujących. Wtedy coś się zmieniło, bo właśnie ci specjaliści pokazali, jak ważna jest ich pozycja.

W twoim przypadku nie wydarzyło się to jednak z powołania.
Ja chciałem być Ronaldo. Albo Romario. Mówili mi nawet, że gram jak on, ale w żartach. Wszyscy chcieli być jak oni. Albo jak Bebeto.

I jak projekt napastnika staje się jednym z najlepszych defensywnych pomocników na świecie?
Zawsze byłem chory na futbol. I zawsze byłem najmłodszy w zespole. Jeśli mój mecz rozgrywaliśmy o godzinie 17 w sobotę, przyjeżdżałem na 13 i pytałem, czy nie brakuje kogoś do gry we wcześniejszych spotkaniach. Zapisywałem się na wszystko, do gry w bramce, na stoperze, na boku obrony czy w środku pola. Dla mnie zmiany pozycji były bardzo łatwe, bo cieszyłem się każdą z nich. Nie wkurzałem się, jeśli miałem grać na boku czy obrony czy na bramce. Nie było mi trudno zrezygnować z ataku i dostosować do gry w środku pola. Dlatego jedną z moich cech jest adaptacja do każdego meczu. Nie tylko w kontekście pozycji. Jeśli mecz jest piękny, potrafię go rozegrać. Jeśli mecz jest brzydki, potrafię go rozegrać. Jeśli trzeba walczyć, jestem na miejscu. Jeśli trzeba cieszyć się piłką, także. Ta adaptacja bierze się z moich chęci gry na każdej pozycji w dzieciństwie.

Gdy nie ma cię na boisku, od razu to widać.
Ancelotti ostatnio mi powiedział: „Jesteś jednym z niewielu, którzy mogą zagrać na poważnie i w pięknym meczu, i także w tym brzydkim”. Szybko dodał: „Przygotuj się, bo zagrasz od początku z Alcoyano w Pucharze”. Przypuszczam, że to bierze się z mojego dzieciństwa. Dostosowuję się do każdego meczu i każdego rodzaju gry.

To mówi też dużo o twojej osobowości.
Próbuję rozgrywać wszystkie mecze tak samo: z powagą. I spotkanie Pucharu Króla, i starcie Ligi Mistrzów, i finał Copa América. Nie ma to dla mnie znaczenia. Próbuję grać z taką samą powagą i robić dobre rzeczy, bo doceniam każdy występ. Szczególnie tutaj. Wymagania w Realu Madryt są ogromne.

Te dotyczące twojej pozycji również. Musisz pomagać kolegom, zatrzymywać ciosy rywali, wstrzymać grę, gdy tego trzeba, ale też od razu przyśpieszać, rozgrywać, ruszyć do ataku... Jak zarządzasz każdym momentem?
Futbol się zmienia. Sport się modernizuje. Mecze się dostosowują. Bramkarz, dla przykładu, nie może już grać dobrze tylko rękami. Musi potrafić grać nogami. Jasne, że defensywny pomocnik przede wszystkim musi pomagać kolegom, gasić pożary, ale poza tym musisz potrafić grać w piłkę i dokładać dużo więcej. Obok siebie mam Lukę Modricia i Toniego Kroosa. Oczywiście, że oni mają więcej jakości, ale jeśli nie pomagają mi w defensywie, to sam nie zdążę w każde miejsce.

To ciekawe, bo Kroosa i Modricia wyróżnia się za ich pracę defensywną. U ciebie destrukcja ma być niezauważalna. Masz nie faulować, masz nie łapać kartek, masz nie grać nieczysto...
Uważam, że jest statystyka, którą zna niewiele osób, a jest taka, że mecze piłki nożnej trwają średnio 97 minut. Piłkarz Realu Madryt ma średnio piłkę przy nodze przez 2,5 minuty. Przez pozostałych 95 minut biegamy, zamykamy przestrzenie, uciekamy rywalowi na wolne pole, doskakujemy. Często skupiamy się na tych trzech minutach i stwierdza, że „cóż za jakość, cóż za dobre zagranie”. Ludzie zapominają jednak o reszcie. Faulujesz, by zatrzymać kontrę rywala. Dobiegasz, by zamknąć wolne pole i zmuszasz rywala do wycofania piłki. Ta praca istnieje, ale futbol to 97 minut. Czasami ta praca bez piłki jest najważniejsza. Stoperzy czy inni defensywni pomocnicy jak ja, którzy zawsze grają bardziej z tyłu, musimy patrzeć bardziej na inne rzeczy, a nasz margines błędu jest dużo mniejszy. Możemy popełnić mniej błędów.

Niedawno o tych aspektach mówił Marcelo: „Casemiro uratował mi życie, z nim mogę grać do 40.”.
Zawsze mówię, że drużyny piłkarskie muszą mieć wszystko: piłkarzy z jakością, piłkarzy biegających, piłkarzy pomagających... Musisz mieć mieszankę. Na przykład, gdy mówimy o Modriciu, Kroosie i Casemiro: jeden pomaga drugiemu, jeden uzupełnia drugiego. Jeden ma podanie, drugi agresywność, a trzeci magię. To jest najlepszy przykład. Bez solidarności ani wsparcia nie stworzysz drużyny. Dlatego mówię, że dla mnie zaszczytem jest wspieranie Marcelo, bo jego jakości nie ma żaden inny boczny obrońca na świecie. Jeśli ja pokrywam jego plecy, zamykam wolną przestrzeń, to dlatego, że wiem, iż on może nam pomóc z przodu.

Simeone powiedział, że nadajesz równowagę Realowi. Czuje się piłkarzem, który zwraca większą uwagę trenerów niż normalnych kibiców?
Wszyscy zawodnicy są ważni, ale jednym z najważniejszych w zespole jest defensywny pomocnik. To tam dzieje się wszystko. Tam jest pierwsza część przejścia z obrony do ataku. Tam musisz wiedzieć, czy sfaulować. Tam musisz wiedzieć, czy wyskoczenie z formacji narazi twoją ekipę na problemy. Ja czuję ogromną sympatię ze strony fanów Realu Madryt. Czuję się także doceniany przez trenerów i kolegów. Przy tym to normalne, że ludzie chcą oglądać trochę więcej spektaklu. Chcą zobaczyć założenie siatki, jakieś sombrero... To kręci w futbolu. Jeśli oglądasz kogoś odbierającego futbolówkę, jest to trochę nudne. Dlatego wszystko zależy, jak każdy patrzy na futbol. Trenerzy, którzy to rozumieją, patrzą na to inaczej niż fani. Oni wiedzą, jak ważny jestem dla zespołu. „Jeśli nie ma tego, to ten nie błyszczy”. Ja jestem szczęśliwy, bo wiem, kto rozumie futbol i kto rozumie moją brudną robotę.

Przepraszam, ale ja widziałem, jak ty zakładasz siatki. Więcej, nie wyobrażam sobie, że brazylijskie dziecko nie wychodzi na ulicę, by zakładać siatki i wszystkich przechodzić. Chodzi mi o to, że nie wiem, czy udane wejścia lub przerwanie kontry jest tak samo satysfakcjonujące.
To moje gole! To moje asysty! To cieszy mnie najbardziej w futbolu – odbiory piłki. Gdy kończy się mecz, pierwszym, co chcę zobaczyć, jest liczba odbiorów i zablokowanych strzałów, jakie zanotowałem. To są moje statystyki. Jasne, że wszyscy lubią trafić, wykonać ładną akcję, ale moje szczęście to odbiory piłki. One pokazują, jak bardzo pomogłem zespołowi.

A martwią cię faule i kartki? Ta etykietka ostrego gracza?
Nie. Przeciwnie, faule mi odpowiadają. A liczby wszystko pokazują: w Realu Madryt wyrzucano mnie z boiska dwa razy. Absolutnie mi to nie przeszkadza. Taka jest rola defensywnego pomocnika. Musi niszczyć, być uciążliwy, przerywać kontry... To moja praca. Poza tym jest duża różnica między faulem – a faule w futbolu też wygrywają mecze, faule to nie problem, musimy faulować, to pokazuje zrozumienie gry – a działaniem ze złą wiarą. Ja zawsze staram się dojść do piłki. Idę mocno, jasne, bo jestem, jaki jestem [pokazuje na swoje ciało] i lubię intensywność w grze. Jednak nigdy nie robię tego w złej wierze. Więcej: jeśli kogoś zranię, jestem wściekły. Faul to część gry, ale zła wola nigdy. To wartości, jakie wpoiła mi mama. Nigdy nie ruszam, by zrobić komuś krzywdę. Ani kogokolwiek obrazić. Jasne, że się ścierasz z rywalami, to jest normalne i zawsze tak będzie. Dalej będę faulować i dalej będę oglądać kartki, ale nigdy nie stracę tych wartości.

Czynnik otoczenia ma znaczenie dla postawy gracza?
Jasne. Napięcie przed meczami, to zimno w brzuchu – dla mnie to najbardziej pasjonująca rzecz w futbolu. Granie na wyjazdach przy fanach rywala, kibice naciskają, jest presja... To jest najpiękniejsze, gdy czujesz pasję ludzi na murawie.

Powiedziałeś, że twoja pozycja jest jedną z najważniejszych. Czy patrzysz na to, kto gra na niej w zespole rywali?
Oczywiście. Nie tylko na tej mojej, ale w całym środku pola. Bramkarze bronią, napastnicy strzelają, ale wszystko dzieje się w środku pola. Klucz dobrej drużyny leży w jej środku. Jeśli pomoc jest dobra, zwiększają się szanse tej drużyny na wygrywanie meczów i tytułów.

Mówisz o pomocnikach w ogólnych terminach, a masz tych bardziej reagujących na wydarzenia i tych bardziej szukających stworzenia tych wydarzeń. W czym ty czujesz się wygodniej?
Zawsze mówię, że gdyby zależało to ode mnie, stawiałbym na 100% posiadanie piłki.

I to przy wiedzy, że miałbyś piłkę przy nodze tylko 2,5 minut!
[śmiech] Chciałbym zawsze mieć piłkę, ale najważniejsze to dostosować się do gry. Nie ma znaczenia rywal, jest lepszy lub gorszy, dopóki potrafisz się do niego dostosować. Bo masz momenty, gdy będziemy mieć piłkę, a do tego mamy jakość, by ją rozgrywać. Jesteśmy Realem Madryt i mamy niesamowitych graczy. Jednak są też momenty, w których musisz pocierpieć, zejść niżej i zagrać z kontry, bo to zwiększa twoje szanse na zwycięstwo. Trzeba umieć grać na oba sposoby. Najbardziej szczęśliwym czyni mnie to, że zespół potrafi grać na wiele sposobów i korzysta z nich w trakcie różnych faz spotkania. Są mecze, gdy mamy większe posiadanie i są momenty, gdy stajemy z tyłu. Sami widzimy to na boisku i interpretujemy sytuację. „Dajmy trochę pograć rywalowi, niech podejdzie, niech zaatakuje”. Przeciwko Atlético oni czuli się bardzo komfortowo bez piłki. Aż im powiedzieliśmy: „Proszę, oto piłka”. BO z przodu mamy Viníciusa, Rodrygo, Hazarda, Asensio i Karima, którzy ruszają jak strzały.

To sprawia, że uważam, iż mecz to często pokerowa rozgrywka. A stwierdzenie, że oddawanie piłki umniejsza Real Madryt, nie jest poprawne.
Zgadza się. My możemy liczyć na bardzo szybkich skrzydłowych i w Superpucharze pokonaliśmy Barcelonę w taki sposób. Ostatecznie posiadanie było równe: 49 do 51. Wiedzieliśmy, że Barcelona miała problemy z tyłu, więc daliśmy im klepać i ruszaliśmy do kontr.

Mówisz też o odczuciach. Czy między tobą, Kroosem i Modriciem dochodzi do jakiegoś połączenia zmysłów? To da się wytrenować?
Nie, tego już nie wytrenujesz. Szczerze, to przychodzi samo. Rozumiemy się przez spojrzenia. Jaką piłkę lubi każdy z nas, jaki typ podania zagrywa... Nie ma wytłumaczenia. Z kolejnymi latami zyskaliśmy specjalne połączenia i uważam, że do tego w tym sezonie jesteśmy też bardziej zjednoczeni poza boiskiem. Mamy niesamowitą przyjaźń, bardzo bogatą, bardzo piękną, dzięki czemu chemia bierze się też spoza boiska. Jeśli spojrzysz na naszą chemię poza murawą, nasze koleżeństwo, nasze żarty... Jesteśmy przyjaciółmi i cieszymy się wspólną grą.

W czym twoim zdaniem pomagasz im być lepszymi? I na odwrót: w czym pomagają ci oni?
W pozycji obu na boisku i ich jakości z piłką. Ale oni też pomagają mi w defensywie. Nasze ruchy dzieją się po samym spojrzeniu. Po geście wiemy, co mamy robić. Nie rozmawiamy za wiele na boisku. Wystarczy nam spojrzenie. Zdobywasz to z latami i meczami. Także na podstawie naszych świetnych stosunków. Jeden uzupełnia drugiego, jeden ma coś, czego nie mają inni, a na końcu wzmocniona jest ekipa.

Gdy dużo rozmawiacie, to dlatego, że mecz wam nie idzie?
Przeciwnie. Przy tylu kamerach często zakrywamy usta, bo gdy już rozmawiamy, to sobie żartujemy. Mówię poważnie. Jeśli dużo rozmawiamy, to dlatego, że z czegoś żartujemy i się śmiejemy.

W lutym skończysz 30 lat. Czy czas szybko ci upłynął?
Oczywiście, że tak. A uwielbiam być z młodymi: Valverde, Camavingą, Viníciusem, Rodrygo, Łuninem. Lubię być blisko z tego typu graczami. Niedawno na urodzinach Militão powiedziałem: „Cieszcie się, bo to szybko zlatuje”. Wydaje się, że wczoraj przychodziłem do klubu w wieku 20 lat. Wiem, że kariera piłkarza jest krótka, bo gdy kończysz grać, a nie wiem, czy to będzie w wieku 35 czy 38 lat, to ciągle jesteś bardzo młody, jeśli chodzi o życie. Dlatego chcę maksymalnie się tym cieszyć. Nie tylko meczami, ale także treningami.

Czy wy dużo rozmyślacie o wieku piłkarzy?
Każdy myśli inaczej. Ja będę grać, dopóki będę się tym cieszyć. W dniu, w którym wstanę rano i nie będę odczuwać tej chęci na bieganie, zostawię to.

Chciałbyś zostać trenerem? Wiele osób, które cię zna, twierdzi, że poradziłbyś sobie dobrze.
Chociaż każdy mówi, że chce zostać trenerem – po-waż-nie, każ-dy! – to mnie z powodu tego, że jestem uciążliwy, raczej to nie zachęca.

Twoja najlepsza lekcja w Realu Madryt?
Historia Juanito. W 7. minucie, gdy kibice śpiewają i przypominają, że trzeba walczyć do końca. Ludzie mówią, że Real Madryt jest najlepszy na świecie, bo tu grają najlepsi. Ale jeśli czegoś się tu nauczyłem, to tego, że kibice bardzo doceniają poświęcenie, pracę, dawanie z siebie wszystkiego, niepoddawanie się niezależnie od wyniku.

Uderzenia mnie, że wspominasz o Juanito.
Bo tu grali najlepsi w historii: Cristiano Ronaldo, Sergio Ramos, Ronaldo, Zidane, Gento, który nas opuścił, Di Stéfano... Ten klub żyje swoimi legendami i ja bardzo doceniam fakt, że tacy zawodnicy, jak Juanito, który walczył, pracował i pokazywał na boisku charakter, są wyróżniani.

Patrzysz na twoją karierę i zawsze widzisz dojrzałego gracza, nawet w pierwszych latach w Realu.
To zawsze była moja zaleta. Może najlepsza. Nie tylko po przyjściu do Realu. Także w dzieciństwie. Gdy byłem dzieckiem, 7- czy 8-latkiem, jeśli widziałem, że mecz się komplikował, a grałem w ataku, to schodziłem na pozycję defensywnego pomocnika. Jako że miałem tylko mamę i rodzeństwo, życie pokazało mi, że muszę dojrzeć dużo wcześniej. Moja mama żartuje, że zawsze wyglądałem na starszego o 5 lat. Pokrywania przestrzeni nauczyło mnie życie, które pokazało mi też, jak być ojcem bardzo młodej rodziny czy posiadać zawsze starszych przyjaciół.

To nie jest typowe. To wręcz wyjątek. Normalne jest to, co przechodzi Vinícius: przyjazd, błędy, nauka, rozwój... Wszystko do jego obecnego wybuchu.
Absolutnie tak. Najnormalniejsze jest to, co dzieje się z Vinim, Fede, Rodrygo... Przypadek Viníciusa jest taki, jak mówisz: w pierwszych latach się uczysz, poznajesz klub i miasto. A teraz ma świetny czas. Jednak nie powinniśmy zapominać o jego wieku. Oby dalej się rozwijał, ale to normalne, że w jakimś meczu opadnie, w kolejnym pójdzie do góry, a w następnym znowu spadnie. Kilka miesięcy temu, gdy ludzie wychwalali go za wszystkie dobre rzeczy, skomentowałem jego sytuację. Powiedziałem, będąc bardzo szczerym, że z Sevillą w domu wygraliśmy 2:1, bo strzelił golazo, ale to był jeden z jego najgorszych występów w całym roku. Jednak jedną akcją odmienił spotkanie. Popełnił wiele błędów i stracił mnóstwo piłek, ale próbował, próbował i zdobył bramkę. To jest klucz: topowi gracze wygrywają mecze jedną akcją. Nie jesteśmy maszynami. A regularność zdobywasz z latami. Vinícius musi zrozumieć, że będzie rozgrywać słabe mecze, jak ten z Sevillą, ale pozostanie jednym z najważniejszych zawodników.

Nie jest łatwo być młodym w wielkim klubie. W twoim przypadku wypożyczenie do Porto zdziałało cuda.
Nie grałem dużo z Ancelottim. Oczywiście z powodu zawodników, jakich mieliśmy. Xabi Alonso to jeden z moich profesorów na tej pozycji, Khedira, w środku grał też Di María... To było normalne, ja byłem w środku procesu nauki. Pamiętam, że nie wiedziałem, gdzie odejdę. Mogłem przejść do Sevilli i bardzo mi się to podobało. Wystosowali ofertę, był tam Unai Emery, wygrali wtedy Ligę Europy. Był też Inter, ale zawsze na zasadzie wypożyczenia, bo Florentino Pérez powtarzał, że niezależnie od wszystkie będę grać w Realu. Było też Porto, które szczerze nie znajdowało się w moich planach. Mogłem wybrać. I chciałem minut. Wtedy zadzwonił Lopetegui, porozmawialiśmy kwadrans o jego stylu gry i powiem ci poważnie, że już po 3 minutach pomyślałem: „Muszę z nim popracować”. Najpiękniejsze jest to, że się nie pomyliłem. Bo to, co on zrobił dla mojego rozwoju osobistego i piłkarskiego, było szalone. Do dzisiaj mu za to dziękuję. Wysyłamy sobie wiadomości. Nie tylko przez to, co robi w Sevilli, bo to też jest niesamowite, ale przede wszystkim dlatego, jak bardzo mi pomógł. Mogę mówić o nim tylko wspaniałe rzeczy. Niestety nie poszło mu dobrze w Realu, bo futbol to wyniki, których tu nie było, ale to wielki trener, bardzo poważny, który cieszy się swoją pracą.

Gdyby teraz była taka okazja, to jednak być może nie pozyskałby cię, bo idzie mu świetnie z Fernando, który jest kolejnym Brazylijczykiem grającym na twojej pozycji.
Kolejnym, który grał w Porto. Potem był w City i Sevilla ma wielkie zasługi, że na niego spojrzała. Nie tylko na niego, bo także na Diego Carlosa, Ocamposa... Plus pod względem jakości, jaki zanotowali, jest niesamowity. W poprzednim sezonie walczyli o mistrzostwo praktycznie do samego końca. W São Paulo poznałem Luisa Fabiano i opowiadał mi cuda o tym klubie. Gdy miałem 18 lat, to podziwiałem tę ekipę.

Zmieńmy kurs. Wiesz, co narodziło się także w 1992 roku? Liga Mistrzów. Między 28 maja 2016 roku a 26 maja 2018 roku wygrałeś jej trzy edycje.
Często sam nie rozumiesz, co zrobiłeś i czego dokonałeś. Gdy jesteś w takiej bańce, nie odczuwasz wielkości swoich osiągnięć. Dzisiaj na przykład uznaję ten moment za dużo większy niż wtedy. Wtedy grasz, wygrywasz, świętujesz i uznajesz to za coś normalnego. To wszystko w takim stopniu, że nie rozumiesz znaczenia tego wszystkiego. Dzisiaj już jestem świadomy tego, co osiągnęliśmy. To coś historycznego. Jednak powiem ci też, że ten klub żyje Ligą Mistrzów i będzie ją wygrywać przez całe życie.

Co takiego mają te rozgrywki, że potraficie w nich wyjść ponad nieregularny sezon, ligowe wpadki, złą grę...
To proste. Gdy masz mecz ligowy, Madryt zachowuje się w jeden sposób. Gdy jest mecz Ligi Mistrzów, miasto przeżywa to inaczej. Ten dzień przed meczem, ta atmosfera... Nie mówię, że liga nie jest ważna, bo Real ma 34 tytuły, najwięcej w kraju. Ale ten klub w tygodniu Ligi Mistrzów jest inny.

Masz dwa wielkie momenty w tych rozgrywkach. Pierwszy w Dortmundzie w rewanżu ćwierćfinałów sezonu 2013/14, gdy Ancelotti wprowadził cię w bardzo trudnym momencie.
W Dortmundzie wszystko się zaczęło. Nie powiem, że od zera, bo grałem już w Castilli, a to etap, który darzę wielką sympatią, bo jeździłem autobusem po całej Hiszpanii i byłem częścią wielkiej generacji, ale na poziomie pierwszego zespołu. Piłkarze, koledzy, kibice, wszyscy pomyśleli wtedy pierwszy raz: „Ten chłopak, zmiennik Xabiego Alonso, który nie dostaje wielu minut... Można na niego liczyć”. Wtedy coś się zmieniło. Potem odszedłem na wypożyczenie do Porto i gdy wróciłem...

Po tamtym meczu przekonałeś się, że zaliczysz dobrą karierę w Realu Madryt?
Nie, jasno wiedziałem, że tak będzie. Miałem to odczucie od przyjścia do Castilli. Jednak czujesz też sympatię, odczuwasz to wsparcie. Po tamtym meczu wiedziałem, że ludzie są ze mną. To był naprawdę trudny mecz, kibice bardzo naciskali. W pierwszym spotkaniu wygraliśmy 3:0, ale w rewanżu oni prowadzili 2:0. Nie graliśmy dobrze i nasza porażka była kwestią czasu. Po moim wejściu zaczęło nam iść lepiej. I ludzie to docenili.

Drugi moment to gol przeciwko Juventusowi w finale w 2017 roku. Manuel Jabois zadedykował ci nawet felieton: „Casemiro, gdzie zmierzasz”. Rozpływał się, z jakim przekonaniem ruszyłeś na piłkę na styku i że umieściłeś ją w bramce Buffona.
To są rzeczy, które dzieją się w środku pola. Czujesz to. To intuicja. Luka był blisko, ale stwierdziłem: „Albo wywalę to za stadion, albo wyląduje to w bramce”. Chociaż często znajduję taką odwagę, to chcę podkreślić, że to nie jest moja praca ani coś, co lubię najbardziej. Najbardziej cieszę się grą blisko stoperów, zamykaniem przestrzeni, gaszeniem pożarów, odbieraniem piłek i nadawaniem równowagi drużynie, by się nie rozpadała.

Czy to był twój najlepszy fnał z tamtych trzech?
Myślę, że najlepiej zagrałem w 2016 roku przeciwko Atlético. Na poziomie drużynowym bez wątpienia najlepszy był ten z Juventusem. Chociaż doprowadzili do remisu dzięki golazo Mandžukicia, to ekipa prezentowała się fenomenalnie. Była bardzo kompletna, dużo lepsza od Juve, które nie straciło praktycznie żadnego gola przez cały sezon w Europie, a my strzeliliśmy im cztery. To był jeden z najlepszych finałów.

Jak zapamiętana zostanie wasza hegemonia w Europie: jako Real Zidane'a czy Real Cristiano?
Real trzech Lig Mistrzów z rzędu. Przyjście Zizou było ważne, ale było tyle gwiazd, tylu wyróżniających się piłkarzy, że byłoby to niesprawiedliwe. BBC, tamten atak był niesamowity. Środek pola. Obrona z Carvą, Marcelo, Varane'em i Sergio Ramosem. Keylor Navas w bramce. Wielka drużyna.

W 1/8 finału w tym sezonie czeka PSG z wieloma znanymi nazwiskami. Pozwól zatrzymać się przy Messim. To twój pierwszy sezon w Realu, w którym nie rywalizujesz z nim w Hiszpanii. Nie wiem, czy mogę zapytać, czy za nim tęsknisz...
Nie, w ogóle nie. Tęsknota za Messim jest niemożliwa! Powiem ci więcej: widać jego nieobecność. Widać, ile znaczył dla Barcelony. To zawodnik, który rozkochuje każdego, kto go ogląda. Jeśli uwielbiasz futbol, uwielbiasz Messiego. Jest wśród trzech najlepszych w historii. Po odejściu z Barcelony i w tym momencie przejściowym widać, jakie miał znaczenie dla zespołu. Dlatego jest ikoną tego klubu. Niedługo znowu wróci na Bernabéu, ale będziemy przygotowani. Bo niemożliwe jest, bym zatrzymał Messiego sam. Koledzy muszą mi pomóc. Przeciwko PSG obejrzymy wielkie mecze. Świat stanie, by je obejrzeć, to jest jasne. Wszystko rozstrzygną szczegóły.

Istnieją podobieństwa między waszym pierwszym rokiem bez Cristiano i pierwszym Barcelony bez Messiego? Jak przebudować szatnię po stracie takiego kalibru?
To normalne. My tego nie rozumieliśmy, bo byli obok nas, ale Messi i Cristiano zmienili futbol. Wcześniej najlepsi strzelcy zdobywali 20-25 bramek. Przyszła ta dwójka i zaczęła strzelać po 40, 50 czy 60. To wydawało się niemożliwe. Oni zmienili ten sport. Cristiano strzelił więcej goli niż rozegrał meczów w Realu Madryt. To szaleństwo. Kiedy taki piłkarz odchodzi z twojej drużyny, to normalne, że za nim tęsknisz. Obaj naznaczyli epokę, ale sądzę, że klucz to jak najszybsza zmiana. Real dostosował się do sytuacji i jestem pewny, że zrobi to Barcelona. Bo te kluby są największe na świecie i zawsze miały najlepszych zawodników.

Wielu z najlepszych w historii pochodzi z twojego kraju. Czujesz, że mundial w Katarze to ostatnia szansa dla generacji Neymara, Coutinho i także Casemiro?
Ciągle daleko do mistrzostw świata i nie wiem, czy to będzie ostatnia szansa. Prawdą jest, że podejdziemy do nich w perfekcyjnym wieku, bo większość z nas będzie mieć 30 lat. Uważam, że to najzdrowszy wiek z powodu doświadczenia i aklimatyzacji. Gdy mówimy o futbolu, to do tego mundialu podejdziemy na najwyższym poziomie pod względem mentalnym i sportowym.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!