„On nigdy nie powinien był odchodzić”
Szatnia jest zachwycona Ancelottim, jego sposobem pracy, podejściem do zespołu i tym, jak grają dzięki niemu na boisku.
Fot. Getty Images
Po przekroczeniu półmetka sezonu Real Madryt z ekscytacją, optymizmem i ambicją patrzy na kolejne cztery miesiące rozgrywek. Superpuchar Hiszpanii wystarczy, by pokazać trofeum kibicom w najbliższą niedzielę na Bernabéu, przed meczem ligowym z Elche, ale posmak, jaki pozostawił, to posmak absolutnej rozkoszy. Po półtora roku bez powiększenia gabloty z pucharami, w złożonym kontekście społecznym i ekonomicznym, spowodowanym dotkliwością pandemii, trofeum, choćby najmniejsze, smakuje jak chwała. Znalazło to odzwierciedlenie podczas uroczystości, której bliżej było do finału Ligi Mistrzów niż Superpucharu. Koronawirus nauczył nas, że chwile sukcesu i szczęścia trzeba wycisnąć do maksimum i to właśnie zrobili Królewscy na wszystkich szczeblach: zarządu, sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Po wizycie w Arabii Saudyjskiej zespół został wzmocniony, ale przede wszystkim postacią Ancelottiego, jednej z najbardziej bogatych zawodowo i osobiście postaci w sporcie. To spokojny człowiek, który nigdy nie podnosi tonu, a jeśli już, to dzieje się to w ekstremalnych momentach, ale zawsze w zaciszu szatni. Jedność i dobra atmosfera, którą emanuje, jest tak duża, że nawet „skazani” gracze, tacy jak Marcelo czy Isco, poddają się jego sposobowi zarządzania grupą i przekazywania swojej wiedzy i przywództwa: „On nigdy nie powinien był odchodzić”, mówią najbardziej doświadczeni członkowie szatni, ciesząc się z jego powrotu, jak Modrić, który publicznie wyznał w niedzielny wieczór w Rijadzie: „Od swojego przyjścia obdarzył mnie wielkim zaufaniem, mocno we mnie uwierzył. Gdy masz kogoś takiego za sobą, wszystko jest dużo łatwiejsze i wszystko ci wychodzi. Dlatego jestem mu wdzięczny za wszystko: i za pierwszy etap, w którym wiele wygraliśmy, i za teraz”.
Chorwat jest jedną ze słabości Ancelottiego, do tego stopnia, że Włoch winą za swoje odejście z Madrytu w 2015 roku, po zakończeniu sezonu bez zdobycia ważnego tytułu, obarcza dwie poważne kontuzje, jakich pomocnik doznał w tamtym czasie w listopadzie 2014 i marcu 2015. Miesiąc później, w połowie kwietnia, doznał skręcenia więzadła pobocznego przyśrodkowego w prawym kolanie w meczu z Málagą. Kontuzja ta wykluczyła go z udziału w trudnym półfinale Ligi Mistrzów z Juventusem oraz z sześciu ostatnich meczów ligowych. Nie było go również w akcji, gdy Atlético wyeliminowało zespół w Pucharze Króla. W niedzielny wieczór jego przekomarzanie się z Modriciem za niecelne podania, które poprzedziło ciepły i szczery uścisk, pokazuje podziw i szacunek między nimi, który jest tym, co dzieje się z resztą drużyny: „Spudłowałeś tam podanie, spudłowałeś tam podanie. Wykopałeś piłkę i tyle”, powiedział mu kpiąco Carletto.
„Zawodnicy nie mają wątpliwości, że to idealny trener. Nie jest inwazyjny poza stroną taktyczną, gdzie z przyjemnością patrzy się, jak przerywa trening i powtarza tyle razy, ile trzeba, o co mu chodzi. Nikt nigdy nie spotkał się z jego ego, ani o nim nie słyszał. To nie istnieje”, wyjaśniają w Valdebebas, ciesząc się z powrotu. Jego profil jest idealny na ławkę o wielkości i specyfice Realu Madryt. Daleki od relatywizowania czegokolwiek, wszystko jest dla niego ważne. W rzeczywistości, i w tym tkwi ogromna różnica w stosunku do reszty, jest to, że dla niego niezwykle ważne jest, aby nie przywiązywać wagi do pewnych aspektów życia codziennego. To właśnie tam jego postać wznosi się jak rakieta. Jego błyskotliwe poczucie humoru jest kolejnym objawem jego inteligencji. Jest jak ten uroczy dziadek, któremu wszyscy pozwolilibyśmy zabrać nasze dzieci do parku. A wpływ tej osobowości jest tak duży, że nawet najmniej wrażliwy zawodnik w szatni może go wyczuć.
Florentino miał spory problem zeszłego lata po drugim odejściu Zidane'a. Po przygodzie z Mourinho prezes uznał, że era twardej ręki na ławce dobiegła końca. Jego bogate doświadczenie na tym stanowisku mówi mu, że trenerzy z lekką ręką są tymi, którzy odnoszą sukcesy w Madrycie. Tak było z Ancelottim, a potem z Zidane'em, dwukrotnie. Teraz w Madrycie pragną, aby historia Zizou powtórzyła się z Włochem w oczekiwaniu na przyszłoroczne fajerwerki, które przyniesie Mbappé, być może Håland i otwarcie nowego Santiago Bernabéu, Ancelotti cementuje Real Madryt najbliższych lat dobrym futbolem, spokojem i, co najważniejsze, tytułami. To cichy lider zespołu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze