Benzema: Uważam się za idealną „9”
Karim Benzema udzielił wywiadu magazynowi France Football z okazji przyznania mu tytułu najlepszego francuskiego piłkarza 2021 roku. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy z zawodnikiem Realu Madryt.
Fot. France Football
Po 2011, 2012 i 2014 roku, zostałeś najlepszym francuskim piłkarzem także w 2021 roku. Masz wrażenie, że odzyskałeś względy we Francji?
Nie wiem... Nie lubię mówić o odzyskiwaniu względów, bo tak na to nie patrzę. W tym roku miał miejsce mój powrót do reprezentacji Francji, ale zawsze próbowałem dawać przyjemność moim fanom i także francuskim kibicom. Im podoba się to, co robię na boisku.
Czy jesteś w stanie przyznać, że w tym roku byłeś najlepszym francuskim zawodnikiem?
To tylko słowa. Ja nie lubię się tak wypowiadać. Można to odebrać w ten czy inny sposób. Moją motywacją jest stawanie się coraz lepszym z każdym rokiem. I jestem lepszy pod względem statystyk, goli, asyst i rozwoju.
W tym roku byłeś przed Kylianem Mbappé. Powiedzenie „pokaż, kogo pokonałeś, a powiem ci, kim jesteś” nabiera tu pełnego znaczenia?
Nie zajmuję się powiedzeniami, a prawdą, czyli tym, co dzieje się na boisku. To jeden z największych graczy i stanie się kimś bardzo wielkim. Tego życzę mu za każdym razem. Mamy szczęście grać razem w reprezentacji, więc znam jego potencjał i wiem, co może robić. Przy tym nie jestem z nim w żadnej rywalizacji i nie skupiam się ciągle na tym, co robi. Nie, na boisku rozumiemy się bardzo dobrze i to działa bardzo dobrze. Dobrze jest mieć takiego piłkarza. Uważam, że ja muszę motywować go, a on motywuje mnie. Ale to dobra konkurencja między nami.
Przez tych 7 lat bez tego wyróżnienia czułeś, że nie jesteś najlepszym francuskim zawodnikiem?
Gdy kończy się sezon, nie patrzę na to, co zrobili inni i nie wybieram najlepszego. Nie, nie gram w piłkę od dwóch lat. To będzie już 13 lat w Realu Madryt. Nie mówię, że jestem najlepszy, najmocniejszy i inne takie. Nie jestem taką osobą. Dla mnie liczy się pozostawanie bardzo dobrym i wspinanie się coraz wyżej, by znajdować się na szczycie.
Więc rywalizujesz sam ze sobą?
Dokładnie.
Wolisz naznaczyć historię czy dusze kibiców?
Dusze mogą być dobre dla obu stron, ale po meczu o tym zapominasz i idziemy dalej. Historia jest lepsza, bo zostaje zapisana. Dlatego gram w wielkim klubie i dlatego w każdym tygodniu walczę o bycie lepszym oraz zapisanie historii futbolu. Ta historia należy do wszystkich: kibica na stadionie, kibica przed telewizorem... Jeśli piszesz historię, pozostawiasz odcisk na sercach ludzi. Zdobycie serc ludzi zależy od tego, co pokażesz na boisku. To próbuję robić: dawać spektakl i tworzyć uczucia. Gram z tego powodu.
Czy za swój rok 2021 chciałeś zdobyć też inną nagrodę od France Football?
Na pewno [śmiech]. Nie trzeba zadawać tego pytania. To jest jasne, to jest pewne. Nie byłem daleko. Teraz to zależy ode mnie, by grać dalej i zdobywać trofea drużynowe. Przez to przegrałem, tak myślę, bo nie wiem, co jeszcze więcej mogę robić na boisku.
Uważasz, że obecnie jesteś doceniany w sprawiedliwy sposób?
[zastanawia się] Hmmm... Powiedzmy, że przez więcej osób. Jednak pomijając aspekt statystyczny i więcej goli, nie widzę, by mój futbol się zmienił. Poruszanie się, rozgrywanie, zaliczanie kluczowych podań, gra na maksa, gra na jeden kontakt - umiem to robić od dawna i zawsze to robiłem. Pozostaję tym samym piłkarzem.
Więc byłeś krytykowany i jesteś chwalony za tę samą grę?
Nie pochłaniamy już futbolu w ten sam sposób. Nie oglądamy meczu przez 90 minut. Mamy portale społecznościowe, możesz wszystko prześledzić z telefonu, obejrzeć gole... Już nie zajmujemy się tym, by zobaczyć, co chłopak robi na boisku. Patrzymy tylko, kto strzelił. Następnego dnia uznajemy, że ten ostatni jest najlepszy. Tak było już wcześniej: nie gram dobrego meczu, ale trafiam i uznają mnie za najlepszego. Nie lubię za bardzo tego futbolu, ale w przyszłości będzie tak coraz bardziej. Futbol stał się sportem, w którym patrzymy tylko na statystyki, ale trzeba się do tego dostosować i ja dostosowuję się bardzo dobrze.
Czy miłośnik futbolu może uwielbiać typ zawodnika, jakim teraz jesteś?
Gdy gram, staram się uszanować futbol, bo ja go kocham. Na przykład, nie mogę uderzyć z ostrego kąta, gdy kolega wybiegł na dobrą pozycję. Podam mu. Nie mam tak: „Ok, ale może trafię”. Każdy ma swój sposób patrzenia na futbol, ale uważam, że ja idę w dobrym kierunku.
W jedzeniu mamy wzmacniacze smaku, które podkreślają smak potraw. Ty jesteś wzmacniaczem futbolu?
Mogę być solą i pieprzem [śmiech].
Pomaganiem kolegom w lepszej grze poprawiasz ich smak...
Oczywiście, że staram się, by inni stawali się lepsi. To także jest okazaniem szacunku piłce: podjęcie poprawnej decyzji, zagranie odpowiedniego podania, jeśli ktoś ma piłkę, to niewchodzenie w jego strefę i przyciąganie obrońców, a odejście, by dać mu swobodę. Przy tym nie wiem, kim dokładnie jestem z soli, pieprzu czy papryczki. Po trochu wszystkim.
Więc jesteś świadomy, że poprawiasz graczy w swoim otoczeniu?
Widzę to na boisku. Weźmy przykład Viníciusa Júniora. Wystarczy przypomnieć, co mówiłem, to i tamto. Jednak wiem, co mu dałem. Musisz zadawać mu pytanie. Dzisiaj to już nie jest ten sam piłkarz. Od długiego czasu robi to, co powinien robić i nie możesz mu już nic powiedzieć. To młody zawodnik, ale bardzo dobry. Musisz z nim tylko rozmawiać. Wiem, że był zdolny do robienia dużo więcej. Wtedy w 2-3 hasłach na boisku, w 2-3 ruchach pokazałem mu rzeczy, szczególnie na ostatnich 20 metrach. On sam musi podejmować decyzję: dośrodkować na asystę, ale nie dla samego zagrania, lub uderzyć, by trafić. Podnosi głowę, patrzy przed siebie. Zaczął to robić. Dzisiaj na miejscu jest Vinícius Júnior!
Ktoś musiał zrobić coś podobnego z tobą?
Nie. Ja od dziecka grałem ze starszymi. Musiałem ich obserwować i przyjmować informacje szybciej. Nie miałem czasu. Nauczyłem się grać szybko i z głową. Analizuję grę kolegów i wiem, co zrobią.
Wszyscy piłkarze to robią czy tylko ty tak masz?
Ach, gdyby robili to wszyscy, byłoby dużo Karimów! [śmiech] Byłoby wtedy wielu graczy o podobnym stylu. Jednak nie sądzę, że istnieją.
Uważasz siebie za wyróżniającego się zawodnika? Unikalnego?
Tak. Możemy tak powiedzieć, klarownie. Nie gram jak „9”, która zostaje w polu karnym, ale wiem, jak to robić. Nie gram jak „9”, która po prostu schodzi po piłkę, ale wiem, jak to robić. Wiem, jak robić wszystko. To wynik ciężkiej pracy. Unikalnej, tak. Dorastałem oglądając Ronaldo, brazylijskiego napastnik i on moim zdaniem mógł robić wszystko.
Niektórzy widzą w tobie mieszankę Ronaldo z Zidane'em...
Wziąłem wiele z tych dwóch zawodników... Praktycznie wszystko. Z Zizou, na przykład, jego przyjęcia, umiejętność zagrania odpowiedniego podania, wykonania odpowiedniego dryblingu, klasę. Ronaldo pamiętam dobrze z ryzyka, zwodu i gola. Przy tym nie lubię tych porównań, bo oni są bardzo wysoko.
Tuż przed przyjęciem piłki wiesz już, co zrobisz?
Tak, to obowiązek. W obecnym futbolu nie masz czasu. Gra się dużo szybciej niż wcześniej, jest więcej siły i jeśli przyjmiesz piłkę, a następnie zaczniesz myśleć sekundę, dwie, to już masz 2-3 rywali przy tobie i jest trudno. Myślę wcześniej, co zrobię dalej i mówię: „Zagram piłkę tak, a ten zrobi ten ruch”. W ten sposób jestem dwa kroki z przodu. Co aktywuję najpierw? Mózg. Gdy za chwilę przyjmę piłkę lub gdy ją mam, nie potrzebuję okrzyku kolegi, żeby mu podać. Nie lubię tego. Ci grający ze mną o tym wiedzą. Gdy przychodzi piłka, nie musisz krzyczeć mojego imienia. Zawsze poszukam najlepszego rozwiązania.
Sprawiasz, że grają inni, sklejasz grę, ułatwiasz połączenia w drużynie. A co to daje tobie?
Podoba mi się. Lubię futbol, gdy się gra, rozgrywa, gdy gra jest płynna, z ruchami i ryzykiem. Gość jest sam, więc mu zagrywasz, a on odgrywa tobie. Jesteś przed bramkarzem, zwodzisz i zagrywasz do kolegi. To futbol, który kocham. Gdy tylko gram, to w taki sposób i nigdy się nie zmienię. To jak prowadzenie Ferrari! Gra musi być piękna i elegancka.
Wewnętrznie czujesz to samo przy rozgrywaniu, co przy wykończeniu?
Nie. Rozgrywanie i wykańczanie to dwie różne rzeczy. Konstrukcja akcji tworzy przyjemność kolektywną. Jesteś w ruchu, zagrywasz piłkę, a nawet jeśli jej nie dotykasz, tworzysz przestrzeń dla reszty. Gol przynosi mocne uczucie indywidualne i ważne drużynowe - takie podwójne uczucie. Dlatego strzelenie gola to jak przyśpieszenie w Ferrari [śmiech]. Adrenalina.
Rozwinąłeś bardziej zmysł do gry czy zmysł do wykańczania?
Lubię grać, ale wiem też, jak wykańczać. Na treningach jeśli trzeba umieścić piłkę 10 razy blisko poprzeczki, robię to 10 razy. Mam szansę na okazywanie miłości do tej gry i bycie odróżniającym się atakującym. Lubię też jednak strzelać gole. Normalnie nie możesz robić obu rzeczy. Ja jednak to robię.
Jak opisujesz sam siebie i swoją pracę?
Przychodzisz, siadasz na stadionie i ci się podoba. Nie ma dla mnie znaczenia, czy uważasz mnie za strzelca... Nie interesuje to mnie, nie jestem jednym z nich. Trzeba jednak zrozumieć czym jest strzelec, czym jest numer 9. Ta pozycja, czym jest? Robert Lewandowski to strzelec, maszyna do strzelania goli.
Czym jest idealna „9”?
Gościem, który potrafi robisz wszystko: mieć wkład w ekipę poprzez ruchy, rozgrywanie piłki i decydujące podania, ale także gole. W bramce, którą zdobyłem w derbach z Atlético, trochę wyszedłem, by nacisnąć na Koke, on stracił piłkę, zaliczyliśmy odbiór, zagrał mi Casemiro, wyszedłem na pozycję i oddałem strzał. Przy tym nie możesz tego robić przez 90 minut, bo to wymaga wielkiego wysiłku. Staram się tym zarządzać. Przez tych 5-10 minut w meczu potrzebuję też odpoczynku.
Więc uważasz się za idealną „9”?
Tak, ale tu nie chodzi o innych. Mówię o tym, jak ja widzę tę rolę i jakich napastników lubię. Stałem się „9”, jaką chciałem być. Wszyscy piłkarze mają różne umiejętności. Jeśli mój syn będzie grać kiedyś w piłkę i będzie to robić na tej pozycji, chciałbym, żeby grał jak ja. I żeby nie tylko wiedział, jak strzelać gole.
Jakie to uczucie zostać piłkarzem, o...
[przerywa] O jakim zawsze się marzyło? [śmiech] Wspaniałe. Przeżywam marzenie, uwielbiam to. Nawet jeśli czasami słyszę: „Zostać w polu karnym, nie wychodź”. Krytykowano mnie, że za dużo wychodzę z pola karnego, a robię to samo, co robiłem 3 lata temu. To samo. Teraz uważa się mnie za jednego z najlepszych. Ja jestem szczęśliwy z robienia tego, co robiłem od dawna.
Co myślisz, gdy nie masz piłki? Obserwujesz otoczenie?
Zależy od sytuacji. Czasami rozmawiam z otoczeniem. Pressing jest dobry, ale nic nie wnosi robienie tego tylko dla wymuszenia jednego podania i potem wracania się. Musisz naciskać z jakiegoś powodu. Czasami przez 3 minuty nie dotykam piłki, bo analizuję, co się dzieje. Patrzę, czy obrońca za mną idzie, czy zostawia mi miejsce. Potrzebuję tego. Na przykład zbiegnę na lewą stronę, nawet bez chęci wykonania pressingu, tylko po to, by zobaczyć, czy stoper idzie za mną. Jeśli nie, to gdy dostanę piłkę, wiem już, że za mną nie pójdzie i mogę się obrócić. Jeśli za mną idzie, wiem, że muszę od razu odegrać na 1-2 kontakty. Zbieram informacje o rywalu.
Twoja głowa wydaje się komputerem z bazą danych.
[śmiech] Obserwuję. To jest wizja.
W 2017 roku Eden Hazard musiał wybrać najlepsze cechy u innych piłkarzy i powiedział o tobie: „Nawet bez piłki Benzema kreuje dla innych”. Masz inteligencję przestrzenną?
Możliwe. Staram się schodzić tam, gdzie mogę przynieść korzyść drużynie. Jeśli gdzieś zbiegam, to na pewno piłka też się tam pojawi. Nie mówię, że widzę to wszystko w 3D, ale to rozumiem... Nawet nie mogę stwierdzić, czy to wszystko jest aż tak przemyślane, ale ja od dawna myślę w ten sposób. Jakbym widział w głowie te matematyczne wzory... [uśmiech]
Jak bardzo inaczej musiałeś myśleć i interpretować grę z Cristiano?
To proste. Gdy grał w Realu Madryt, strzelał 50-60 goli rocznie. Musisz więc dostosować się do innej rzeczywistości. Musiałem poruszać się na boisku inaczej i dać mu miejsce, ponieważ to on wykonywał bardzo dobre zagrania w polu karnym przeciwnika i to do niego gol lgnął bardziej niż do mnie. Asystowałem mu, jak on asystował mi. Gdy odszedł, zmieniło się to, że ja musiałem przejąć pałeczkę, strzelać gole i asystować reszcie kolegów.
Przejść z bycia porucznikiem do bycia liderem?
Nie. Nie chodzi o porucznika i takie rzeczy. Nie mówiłem sobie: „Muszę zagrywać mu wszystkie piłki”. Grałem swoje, ale on strzelał 2 gole. Taka jest prawda, nic z tym nie zrobisz. Gdy odszedł do Juventusu, przejąłem pałeczkę na swój sposób i idzie mi dobrze. Ja nie gram jak Cristiano Ronaldo, a jak Karim Benzema.
Czy twoja gra jest naturalniejsza od jego odejścia?
Nie. Nie powiem, że teraz wszystko przechodzi przeze mnie, ale jestem kreatorem i wykańczającym. Tworzę okazje i je wykańczam. W Lyonie też to robiłem. Dzisiaj robię to w Realu, tyle. Kiedy był Cristiano, ja tworzyłem najwięcej, ale on to wykańczał.
Zostawiałeś część siebie w nawiasie?
Nie wiem, ale wiedziałem od dawna, że w pewnym momencie będę w takim miejscu jak to dzisiaj. To była tylko kwestia czasu.
Po prostu pytamy, czy jego obecność przez 9 lat mogła przeszkadzać ci w pokazywaniu twojej najlepszej wersji?
Nie. Wygraliśmy wiele tytułów i naprawdę się tym cieszyłem. Takie myślenie to myślenie indywidualne: „Ach, on tam był, więc bla bla bla”. Przeciwnie, z nim wygrałem wszystkie moje Ligi Mistrzów, dwa mistrzostwa, strzeliliśmy razem nie wiem ile goli, byliśmy częścią magicznego tercetu. Jest wiele dobrych punktów i nie widzę żadnego złego.
Od początku kariery, z jakimi piłkarzami grało ci się najlepiej?
Cristiano, Mesut Özil, Juninho, Fred, też Zizou na treningach. Piłkarze techniczni, to jest futbol, dostajesz piłkę, oddajesz, on oddaje tobie...
W reprezentacji gracie w systemie 3-4-1-2 z Mbappé i Griezmannem. Czy tam najlepiej widać, jak można się uzupełniać?
To dotychczas działało dobrze. Ja mam tam najlepsze warunki. Jednak na zgrupowaniu kadry w tygodniu nie trenujesz za wiele. Musisz się zregenerować, ale jesteśmy świetnymi zawodnikami, którzy potrafią wykonywać odpowiednie ruchy. To nawet nie jest kwestia automatyzmów. Minęło praktycznie 6 lat od kiedy tam grałem, więc musiałem się dostosować, spojrzeć i zaadaptować. Nie potrzebowałem wiele czasu. Teraz gdy któryś schodzi, drugi wchodzi i odwrotnie. Tak gra się lepiej.
W twoim przypadku zawsze lepiej działałeś w duetach niż tercetach. Zgadzasz się?
W rzeczywistości to nie jest tercet. Tercet tworzy się z trzech atakujących grających w linii. Mbappé i ja gramy wyżej, Griezmann gra przed pomocnikami. Przy swojej dobrej pracy, szczególnie defensywnej, czasami nie ma za dużo czasu, by wyjść do przodu. To jednak on jest na starcie. On wnosi inne rzeczy niż my. On przejmuje piłkę i napędza akcję. My nie możemy grać tam, gdzie on. Więc czy to tercet, czy duet... Nie wiem, ale dopóki idzie dobrze...
Obrońcy sprawiają, że zmieniasz swoją grę i dostosowujesz się?
Tak. Trzeba atakować jednych i dostosować się do innych. Jedni ci odpuszczają, inni doskakują i atakują barkiem, nie dając żadnego miejsca. W tych przypadkach musisz korzystać z różnych odpowiedzi. Antonio Rüdiger nie da ci 3 metrów, więc za każdym razem musisz robić zamach, że chcesz zejść na prawo czy lewo. Szczególnie w drugim ruchu możesz zyskać nad nim te 0,5 sekundy przewagi. Thiago Silva daje ci przyjąć piłkę. Éder Militão nie daje ci przyjąć piłki ani nadać akcji głębokości. Musisz grać z nim ciałem i odgrywać z pierwszej piłki. On jednak jest w Realu Madryt, więc nie mam tego problemu.
Co czujesz, gdy ośmieszasz obrońcę?
Nigdy tego nie robię. Nawet gdy drybluję, to nie w takim celu. Głónym cel to moja gra i pomaganie drużynie w wygrywaniu. Nie patrzę za bardzo na te sprawy.
Nie lubisz tego futbolu z YouTube'a pełnego indywidualnych akcji i kompilacji zwodów?
Ja to mam, mam zwody i takie tam, ale naprawdę nie próbuję kogoś ośmieszyć. Robię to, bo muszę to robić. Nie jestem na boisku, by mówić: „Poczekaj, zaraz będziesz na YouTubie”. Jak potem ci złamie nogę, to co zrobisz? Bo tak jest, że chcesz kogoś ośmieszyć raz czy dwa, to potem cię po prostu zaatakuje. Może to zrobić. Jeśli trzeba założyć siatkę, robię to, ale nie chcę prowokować. Szukam po prostu odpowiedniego zagrania.
Czy myślisz czasami, by zagrać pięknie ponad efektywnością i użytecznością?
Nie, bo można grać pięknie i efektywnie jednocześnie [uśmiech]. Czasami jakiś gol nie będzie za piękny, ale gdy mam piłkę, staram się znaleźć dobre zagranie. Próbuję nadać piękno użytecznemu zagraniu. Na przykład ten gol z Atlético, o którym mówiłem. Mogłem zacząć się zastanawiać: „Jeśli przyjmę i uderzę nie wiem gdzie...”. Ale piłka leci, jestem dobrze ustawiony... To jest piękne i to wygrywa. Więc to jest dobre przyśpieszenie Ferrari... [śmiech]
Widzisz jakieś ograniczenia w swojej grze?
Obecnie nie. Czuję się na maksymalnym poziomie. Potrzebuję jedynie trofeów. Przy tym zawsze możemy się poprawić... Jednak tak naprawdę nie wiem w jakim stopniu.
Nie widzisz, gdzie możesz się poprawić?
Nie. Muszę tylko pozostać na tym poziomie. Wszyscy powiedzą tu: „Ta, ale może trochę tu czy tam”. Ale ja tego nie widzę. Technika, taktyka, sfera mentalna, warunki fizyczne... Przy tym trzeba wygrywać trofea drużynowe.
W 2014 roku Zidane mówił o tobie: „Chciałbym zobaczyć go na poziomie, na jakim może grać. Jako prawdziwego killera, który chce wszystko niszczyć i ma coraz wyższe cele”...
[przerywa] To jest. Jestem tu. Stałem się tym zawodnikiem, o jakim mówił Zidane. To byłem ja przez te 3 lata.
DWUMECZ Z PSG
– Jeśli chcesz dojść do finału, musisz wszystkich pokonać. Przy tym wolelibyśmy innego rywala, to na pewno. PSG jest wśród faworytów, ale nie boimy się. To dwa mecze piłkarskie. Chcemy awansować i chcemy dojść do finału.
– Atak Realu a tercet PSG? To nie jest to samo, są w innym wieku, mają inne doświadczenie. Ci, którzy zagrają u nas w tym meczu, będą w dobrej formie. Wygra ten, kto będzie lepiej przygotowany.
– Powrót do gry we Francji na Parku Książąt? Z Realem wracałem wiele razy, to nic nowego. A fani z Francji widzą mnie w każdy weekend. Nie potrzebuję przyjazdu do Francji i udowadniania czegokolwiek. Jednak w każdym razie, gdy przyjedziemy do Francji na ten mecz z Paryżem, to po zwycięstwo.
– Powrót do reprezentacji był inny? To było coś innego, bo minęło ponad 5 lat. To nie był ciężar, ale presja. Taka normalna i potrzebna presja. Jestem człowiekiem, a nie robotem. Nie wiem nawet, czy to była presja. Nie wiem, czy nazwałbym to presją. Ale wszyscy na mnie patrzyli... Ludzie chcieli, żebym zatriumfował. To właśnie robię.
MAKING OF
MIEJSCE: Sala z trofeami w Valdebebas.
DŁUGOŚĆ: Trochę ponad godzinę.
STRÓJ: Czarne buty, jeansy i koszulka.
NAPÓJ: Trochę wody.
OBECNI: przeprowadzający wywiad Thomas Simon, fotograf Emma Picq i Jérôme z kanału na YouTubie
POZIOM ZAANGAŻOWANIA ROZMÓWCY: Pierwszoligowa rozmowa.
OCENA ROZMOWY PRZEZ ROZMÓWCĘ: „10/10. Bo byłem szczery, mówiłem prawdę i spędziłem dobry czas”.
Z KIM ROZMÓWCA CHCIAŁBY PRZECZYTAĆ KOLEJNE WYWIADY: „Zizou, R9 i José Mourinho”.
GDYBY ROZMÓWCA MIAŁ WYGRAĆ JUŻ TYLKO JEDNO TROFEUM: „Puchar Świata”.
PIŁKARZ, KTÓRY OBECNIE ROBI WRAŻENIE NA ROZMÓWCY: „Vini”.
CZEGO ŻAŁUJE ROZMÓWCA: „Niczego”.
CO JESZCZE SPRAWIA, ŻE ROZMÓWCA MARZY: „Złota Piłka”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze