Powrót Thompkinsa i pewne zwycięstwo
Real Madryt pokonał Baskonię w 21. kolejce Euroligi. Po raz pierwszy w tym sezonie na parkiecie pojawił się Trey Thompkins.
Fot. Getty Images
Real Madryt po raz trzeci z rzędu rozbił Baskonię, tym razem w WiZink Center. Królewscy w imponującym stylu wznowili grę w Eurolidze. Zwycięstwo z Baskami pozwoliło na zbliżenie się do Barcelony, która ma o dwa mecze rozegrane więcej. Niedługo Królewscy staną przed szansą na odebranie Katalończykom pozycji lidera. W dzisiejszym spotkaniu poza wynikiem najważniejszą wiadomością był powrót Treya Thompkinsa po kontuzji. Amerykanin po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się na parkiecie. Jeszcze będzie potrzebował trochę czasu, żeby wrócić do pełni formy, ale jego gra jest znakomitą informacją dla Laso, który zyskuje kolejnego zawodnika w kadrze.
Real Madryt bardzo szybko zdołał narzucić własny rytm gry. Jedynie przez pierwsze kilka minut Baskonia nawiązywała równą walkę. Następnie Yabusele poprowadził Królewskich do serii 10:0, która pozwoliła zyskać przewagę. Francuz w samej pierwszej kwarcie uzbierał 13 punktów. Nie był osamotniony, ponieważ cała drużyna funkcjonowała bardzo sprawnie. Baskonia miała trudności ze znalezieniem odpowiedzi na ataki Realu Madryt. Baldwin przyczynił się do zmniejszenia strat przed przerwą, ale i tak Blancos prowadzili 25:17.
Wydarzeniem drugiej części spotkania był powrót Treya Thompkinsa, który w końcu pojawił się na parkiecie po kontuzji. Amerykanin zaczął od faulu, ale po niecałej minucie zdobył pierwsze punkty, co WiZink Center przyjęło owacją. Baskonia próbowała wrócić do gry i nawet zbliżyła się na dystans 6 oczek, jednak szybko ponownie zaczęła zostawiać w tyle. Real Madryt górował w wielu aspektach. Między innymi piłki po zbiórkach znacznie częściej trafiały w ręce gospodarzy. Jeszcze przed przerwą Królewscy zwiększyli przewagę do 17 punktów (50:33), ale ostatni celny rzut należał do Baskonii (50:35).
Po zmianie stron nie było żadnej remontady ze strony Basków. Wręcz przeciwnie, różnica punktowa w pewnym momencie sięgnęła 20 punktów. Taki obrót wydarzeń sprawił, że spadła trochę koncentracja i tempo spotkania. Real Madryt popełniał więcej błędów, ale Baskonia tego nie wykorzystywała. Yabusele miał trudności z powiększeniem bardzo dobrego dorobku punktowego z pierwszej połowy. Nie była to szczególnie imponująca kwarta, jeśli chodzi o widowisko, ale Real Madryt systematycznie rozbudowywał przewagę (69:50).
W ostatniej kwarcie Królewscy wyraźnie poczuli się zbyt pewnie i pozwolili sobie na rozkojarzenie. Baskonia to wykorzystała, zmniejszając nieco straty. Nie było ciągle nawet mowy o powrocie to gry, ale Pablo Laso musiał upomnieć podopiecznych, żeby w spokoju dokończyć spotkanie. Ostatecznie skrzydła rywalom podcięli Abalde i Taylor, trafiając z dystansu. Real Madryt z dużym spokojem dotrzymał prowadzenie do końca i już w następnej kolejce powalczy o zepchnięcie Barcelony z pozycji lidera.
89 – Real Madryt (25+25+19+20): Causeur (7), Abalde (15), Poirier (11), Yabusele (17), Taylor (10), Williams-Goss (0), Randolph (13), Heurtel (3), Hanga (0), Llull (3), Thompkins (10).
74 – Baskonia (17+18+15+24): Baldwin IV (16), Granger (8), Enoch (11), Peters (8), Giedraitis (10), Peters (6), Sedekerskis (4), Fontecchio (2), Costello (9), Kurucs (0).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze