Advertisement
Menu

Dwie bramki Ronaldo, Kewell bohaterem Australii

Wyjaśniła się już sytuacja w grupach E i F

Mimo iż grupa E nie pretendowała przed turniejem do miana „grupy śmierci", to właśnie taką grupą stała się w jego trakcie. Żadna z drużyn nie mogła być pewna awansu przed trzecim meczem, tak więc zapowiadała się ostra walka o zwycięstwo. W spotkaniu Czechów z Włochami lepiej zaczęli ci pierwsi. W pierwszych minutach świetną grą pokazał się zawodnik włoskiego Juventusu, Pavel Nedved. Imponował on ochotą do gry i dobrymi akcjami, ale to jednak Włosi strzelili pierwszą bramkę. W 26. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, do piłki najwyżej wyskoczył Materazzi, który niecałe dziesięć minut wcześniej zmienił kontuzjowanego Nestę.

Czesi nie załamali się z powodu utraty gola i dalej atakowali; starali się stworzyć zagrożenie pod bramką Buffona, ale wyraźnie bramkowało im pomysłu na grę. Zupełnie bezbarwnym zawodnikiem był Rosicky, który zaliczył bardzo dobre spotkanie z USA, świetnie rozdzielał piłki. Niemiły akcent piłkarzy Karela Brucknera spotkał jeszcze przed przerwą – drugą żółtą kartkę za brzydki, bezmyślny faul obejrzał Jan Polak, przez co osłabił swoją drużynę, tym samym zmniejszając ich szanse na korzystny wynik.

Już od początku drugiej połowy Włosi zaczęli nękać czeskich obrońców. Najlepsze okazje miał Filippo Inzaghi, którego w 60. minucie wpuścił na boisko Marcello Lippi. Najpierw wykorzystał błąd obrony, był tam gdzie być powinien, ale mając przed sobą tylko bramkarza, chybił z kilku metrów. Następną sytuację wypracował mu kolega z klubu, Andrea Pirlo, który minął obrońców w polu karnym jak pachołki i odegrał do Pippo, jednak ten znów fatalnie przestrzelił. Czesi natomiast nadal nie widzieli, jak stworzyć bramkową sytuację, a jedynym zagrożeniem były samodzielne akcje Nedveda, które zazwyczaj kończyły się strzałem, lecz nie tak dobrym, by pokonać Buffona.

3 minuty przed końcem spotkania, do siatki wreszcie trafił Inzaghi. W sytuacji sam na sam z bramkarzem minął go i skierował piłkę do siatki, mimo iż mógł odgrywać do lepiej ustawionego kolegi. Włosi zagrali dobry mecz, a dzięki pierwszemu miejscu w grupie, nie zagrają oni w 1/8 finału z Brazylią. Z Mistrzostwami żegna się reprezentacja Czech, która grała dziś bardzo nieporadnie, bez koncepcji.

Czechy - Włochy 0:2 (Marco Materazzi 26’, Filippo Inzaghi 87’)
Czechy: Petr Cech - Zdenek Grygera, David Rozehnal, Radoslav Kovac (78’ Marek Heinz), Marek Jankulovski, - Karel Poborsky (46’ Jiri Stajner), Jan Polak, Tomas Rosicky, Jaroslav Plasil, Pavel Nedved - Milan Baros (64’ David Jarolim)
Włochy: Gianluigi Buffon - Gianluca Zambrotta, Alessandro Nesta (17’ Marco Materazzi), Fabio Cannavaro, Fabio Grosso - Mauro Camoranesi (74’ Simone Barone), Gennaro Gattuso, Francesco Totti, Andrea Pirlo, Simone Perrotta - Alberto Gilardino (60’ Filippo Inzaghi).


Także w meczu Ghana – USA obie drużyny mogły awansować. Bliżej była drużyna z Afryki, która miała przed meczem 3 punkty, natomiast zespół z Ameryki 1. Mecz rozpoczął się od szybkich ataków obu drużyn. Spotkanie było zacięte, wyrównane. W 22. minucie Haminu Draman odebrał piłkę zawodnikowi USA, wbiegł w pole karne i strzałem z długi róg pokonał bramkarza. Stracona bramka podłamała drużynę Bruce’a Areny, którzy cofnęli się do obrony, narażając się tym samym na ciągłe ataki Ghańczyków. Dopiero po chwili Amerykanie zaczęli odważniej atakować, szukając bramki wyrównującej. Strzelał Donovan, strzelał Lewis, ale piłka drogi do bramki nie znalazła.

W 43. minucie padło wyrównanie. Piłkę po dośrodkowaniu Beasleya do siatki skierował Clint Dempsey. Długo nie cieszyli się tym remisem zawodnicy z Ameryki, gdyż niecałe 2 minuty później Ghana ponownie objęła prowadzenie. W polu karnym padł Razak Pimpong i arbiter zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego, którego pewnie wykorzystał Stephen Appiah.

W drugiej odsłonie to zespół Black Stars cofnął się i bronił wyniku, jednocześnie swoje szanse upatrując w szybkich kontratakach. Była to połowa mniej ciekawa od pierwszej, mimo iż Amerykanie cały czas wierzyli w korzystny wynik. Po podaniu Lewisa, Brian McBride strzałem głową trafił w słupek. Ghana bardzo dobrze się broniła, a strzały USA były niecelne lub nie zdołały pokonać Kingstona. Ghana dzięki zwycięstwu zajmuje drugie miejsce w swojej grupie i zalicza historyczny awans do 1/8 finału.

Ghana - USA 2:1 (Haminu Draman 22’, Stephen Appiah 45’ (rzut karny) - Clint Dempsey 43’).
Ghana: Richard Kingson - John Paintsil, Habib Mohamed, John Mensah, Shilla Illiasu - Derek Boateng (46’ Otto Addo), Michael Essien, Stephen Appiah, Haminu Draman (80’ Alex Tachie-Mensah) - Matthew Amoah (59’ Eric Addo), Razak Pimpong.
USA: Kasey Keller - Carlos Bocanegra, Oguchi Onyewu, Jimmy Conrad, Steve Cherundolo (61’ Eddie Johnson), Eddie Lewis (74’ Bobby Convey) - DaMarcus Beasley, Claudio Reyna (40’ Ben Olsen), Landon Donovan, Clint Dempsey - Brian McBride.


Szanse na awans z grupy F miały obie drużyny tego meczu. W lepszej sytuacji była Australi, której wystarczyłby tylko remis. Chorwacja musiała walczyć o pierwsze w tym turnieju zwycięstwo. Już w 2. minucie Darijo Srna świetnie przymierzył z rzutu wolnego i strzałem w okienko zrehabilitował się za niewykorzystany rzut karny w spotkaniu z Japonią. Po bramce Chorwaci zaczęli grać rozważnie, bronili wyniku i pozwalali na dużo drużynie Guusa Hiddinka, która dążąc do strzelenia bramki oddawała dużo strzałów z dystansu. W 37. minucie Stjepan Tomas zagrał ręka w polu karnym, czym zmusił swojego bramkarza do obrony rzutu karnego. Pletikosa nie dał rady i został pokonany z 11 metrów przez Craiga Moore’a. Chorwaci, zaniepokojeni taką sytuacją, od razu ruszyli do ataku, ale do przerwy wynik pozostał remisowy.

Ataki kontynuowali na początku drugiej połowy. W 56. minucie Niko Kovać minął kilku rywali i niezbyt mocnym strzałem szukał szczęścia w postaci bramki. Szczęście znalazł, a raczej podarował mu je rezerwowy bramkarz Australii, Zeljko Kalac, który w dziecinny sposób nie złapał piłki po strzale Chorwata.

Po stracie bramki znów zaczęli atakować piłkarze Hiddinka, natomiast Chorwaci ograniczyli się do obrony, myśląc jedynie o obronie wyniku. To ich zgubiło. W 75. minucie ręką w polu karnym ponownie zagrał Thomas, jednak sędzia tego nie zauważył. 4 minuty później, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłka spadła pod nogi Kewella, który mocnym, instynktownym strzałem wyrównał rezultat spotkania. W końcówce sędzia dwukrotnie wyjmował czerwone kartki – dla Simica i Emertona.

Nerwowa końcówka sprawiła, że błędy popełniać zaczął sędzia. Najpierw ukarał drugą żółtą kartką Simunica, ale zapomniał pokazać czerwonej. Zmieszany Chorwat już schodził z boiska, ale widząc pomyłkę arbitra, pozostał na nim do końca meczu. Dopiero w ostatnich sekundach Simunic znów rzucił się w oczy arbitrowi, który ukarał go… trzecią żółtą kartką. Tym razem jednak skojarzył Chorwata i wyciągnął kartkę koloru czerwonego. Remis daje awans Australijczykom, a kolejny sukces, w swojej bogatej karierze, odnosi Guus Hiddink.

Chorwacja - Australia 2:2 (Darijo Srna 2’, Niko Kovac 56’ - Craig Moore 38’ (rzut karny), Harry Kewell 79’).
Chorwacja: Stipe Pletikosa - Dario Simic, Stjepan Tomas ( 83’ Ivan Klasnic), Josip Simunic, Marko Babic - Darijo Srna, Igor Tudor, Niko Kovac, Niko Kranjcar ( 65’ Jerko Leko) - Ivica Olic ( 74’ Luka Modric), Dado Prso.
Australia: Zeljko Kalac - Brett Emerton, Lucas Neill, Craig Moore, Scott Chipperfield ( 75’ Joshua Kennedy) - Vince Grella ( 63’ John Aloisi), Jason Culina, Tim Cahill, Mile Sterjovski (71’ Marco Bresciano), Harry Kewell - Mark Viduka.


Jako że Brazylia zapewniła już sobie awans z grupy, trener Carlos Arberto Parreira dał szansę gry od pierwszej minuty m.in. Juninho, Robinho i Cicinho. Brazylijczycy z początku grali tak, jak w poprzednich meczach – spokojnie, wolno, nie spiesząc się. Długo można wymieniać po kolei każdy strzał Canarinhos na przestrzeni 20 minut – próbował Ronaldo, dwukrotnie Robinho, znów Ronaldo i Juninho. Każdy z tych strzałów był co najmniej dobry, ale Japonia miała w swoich szeregach kapitalnie broniącego Kawaguchiego, który nie dawał się pokonać.

W 34. minucie byliśmy światkami niespodzianki, bowiem gola, po ładnej z resztą akcji, strzelili Japończycy. Autorem bramki był Tamada, który po podaniu od Alexa Santosa, notabene z pochodzenia Brazylijczyka, oddał piękny, mierzony, mocny strzał pod poprzeczkę, niemal w okienko. Później wszystko wróciło do normy i nadal atakowała Brazylia. Jeszcze przed zejściem do szatni, Kawaguchi wreszcie skapitulował. Do Ronaldo głową podawał Cicinho, a El Gordo celnie tę akcję wykończył, również uderzając piłkę głową.

Po przerwie swoją „wyższość" chcieli za wszelka cenę pokazać Brazylijczycy, którzy zaczynali coraz groźniej atakować. Piękną akcję przeprowadził Ronaldo z Ronaldinho, ale ten pierwszy wykończył ją niecelnym strzałem. Ronaldo z meczu na mecz gra coraz lepiej, aktywniej. Chwilę po tej akcji świetnym uderzeniem z 30 metrów popisał się nie kto inny, tylko Juninho Pernambucano. Kawaguchi nie zdołał złapać piłki i Canarinhos objęli prowadzenie. 6 minut później dobre podanie od Ronaldinho dostał Gilberto, przebiegł kilkanaście metrów i strzałem po ziemi podwyższył rezultat meczu. Brazylijczycy mieli jeszcze wiele okazji, ale albo kończyły się one niecelnymi strzałami, albo dobrymi interwencjami Kawaguchiego. W 81. minucie akcję z Juanem przeprowadził Ronaldo, obrócił się z piłką i precyzyjnym strzałem zza pola karnego ustalił wynik spotkania.

Aż trzech zawodników Realu Madryt rozegrało całe 90 minut w tym meczu. Bardzo dobre spotkanie zaliczył Cicinho, który dosłownie „rządził" prawym skrzydłem, brał udział w większości akcji ofensywnych i zaliczył asystę przy golu Ronaldo. Sam Ronaldo zagrał świetnie, mimo fali krytyki, jaka spłynęła na niego po dwóch pierwszych meczach. Napastnik Realu może i jest gruby, wolny, ale bramki strzelać potrafi, co dzisiaj dwukrotnie potwierdził. Dodatkowo druga bramka Brazylijczyka była zarazem jego 14 trafieniem w Mistrzostwach Świata, czym wyrównał rekord Gerda Muellera. Robinho także zagrał dobre spotkanie, inicjował wiele akcji i często wystawiał piłkę kolegom, jednak sam do bramki nie trafił.

Japonia - Brazylia 1:4 (Tamada 34’ – Ronaldo 45’, 81’, Juninho Pernambucano 53’, Gilberto 59’).
Japonia: Yoshikatsu Kawaguchi - Akira Kaji, Yuji Nakazawa, Keisuke Tsuboi, Alessandro Santos - Hidetoshi Nakata, Junichi Inamoto, Shunsuke Nakamura, Mitsuo Ogasawara (56’ Koji Nakata) - Keiji Tamada, Seiichiro Maki (60’ Naohiro Takahara, 66’ Masashi Oguro).
Brazylia: Dida (82’ Rogerio Ceni) - Cicinho, Lucio, Juan, Gilberto - Gilberto Silva, Juninho Pernambucano, Kaka (71’ Ze Roberto), Ronaldinho (71’ Ricardinho) - Ronaldo, Robinho.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!