Odpuszczony hamulec?
Luka Jović musiał zrobić coś nie tak, by nie liczyć się ani u Zidane'a, ani u Ancelottiego.
Fot. Getty Images
Serb trafił do Realu Madryt latem 2019 roku jako gwiazda Bundesligi za 60 milionów euro. Klub pokładał w nim duże nadzieje. Luka miał pomóc w zasypaniu bramkowej dziury, jaka powstała po odejściu Cristiano Ronaldo. 27 goli w barwach Eintrachtu były bardzo dobrym poręczeniem. Ślad po tamtym graczu jednak zaginął.
Jović miał spore trudności ze zintegrowaniem się w szatni. Problem stanowił język, różnica kulturowa i rzecz jasna brak zaufania ze strony trenera. Wszystko to sprawiło, że napastnik stawał się coraz mniejszy. 23-latek nie jest zbyt otwartym człowiekiem, można go określić raczej mianem nieśmiałego. Wydawało się to dość oczywiste już choćby podczas prezentacji, gdzie jego odpowiedzi były bardzo zdawkowe, a na twarzy piłkarza w zasadzie nie można było zauważyć uśmiechu. Z czasem zaś, jak wielu innych graczy sprowadzonych do Madrytu, wpadł w dołek, z którego nie mógł się wykopać. Bramki nie przychodziły, potem natomiast zaczęła się pandemia, czyli źródło kolejnych kłopotów.
Luka zignorował przepisy sanitarne, by udać się do ojczyzny świętować urodziny swojej narzeczonej. Atakujący miał przez to problemy w klubie oraz w kraju, gdzie grożono mu więzieniem. Zdjęcia z grilla również nie pomogły mu odczepić łatki. Zidane praktycznie nie brał go pod uwagę do gry. Inną przeszkodę stanowiły kontuzje. Najpierw problemy z biodrem, później słynny uraz odniesiony po rzekomym spadnięciu ze ściany, a do kompletu koronawirus i kilka stłuczeń oraz problemy gastryczne. Przez wszelkiej maści dolegliwości i urazy Serb przegapił 23 spotkania.
Długimi momentami Jović nie utrzymywał też właściwej sylwetki. Zidane widział, że piłkarz nie jest w optymalnej formie i nie robił żadnych problemów z wypożyczeniem go do poprzedniego klubu. W Niemczech było lepiej niż w Madrycie, ale i tam nie zrobił furory. Dlatego też znów stawił się w stolicy Hiszpanii. Zawodnik liczył, że przybycie Ancelottiego wyjdzie mu na dobre, ale i tutaj się przeliczył. Włoch w całości postawił na Benzemę, wystawiając go w pierwszym składzie przy 20 na 21 możliwych okazji. Dla Luki miejsca w wyjściowej jedenastce nie było. Gra tylko jeden środkowy napastnik i kropka. Do wczoraj Luka miał na koncie 103 rozegrane minuty w sezonie rozdzielone na osiem meczów.
Położenie piłkarza było podobne do tego sprzed roku. Jović myślał już o kierunku, jaki może obrać tej simy. Ancelotti niejednokrotnie powtarzał, że nie zamierza nikogo trzymać w zespole na siłę. 23-latek zaczął więc rozglądać się za jakąś drużyną w Bundeslidze. Aż do wczoraj. Kontuzja Benzemy może stanowić dla niego punkty zwrotny w trakcie pobytu w Realu Madryt. Luka pokazał, że może być użyteczny i że trener być może nie do końca właściwie podszedł do tematu zarządzania napastnikami.
Po świetnym występie z Realem Sociedad Jović stał się pod względem mentalnym nowym piłkarzem. Luka wraca do planów trenera. Do momentu powrotu Karima będzie najpewniej graczem pierwszego składu. Być może Carlo zacznie też nieco więcej rotować Benzemą, by zmniejszyć ryzyko kolejnych kontuzji i wykorzystać w większym stopniu Jovicia, który przez dwa lata przebywał w pawlaczu. Jak jednak mieliśmy okazję zobaczyć, wcale nie jest to zły piłkarz.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze