Advertisement
Menu
/ marthen

Mecze Mistrzostw Świata z ostatnich trzech dni

W tej grupie spotkań niespodzianek co nie miara

W pierwszym z trzech czwartkowych meczów Ekwador, pokonując Kostarykę 3:0, ostatecznie przekreślił nadzieje Polaków na awans do 1/8 finału. Z marzeniami o awansie Polacy mogli zacząć się żegnać już w 8. minucie, gdy niepilnowany Carlos Tenorio wykorzystał dośrodkowanie Luisa Valencii. Wanchope i spółka wyraźnie stracili w tamtej chwili rezon i nijak nie potrafili się przebić w pole karne Mory; szczególnie zawodził Walter Centeno. W drugiej połowie Ekwadorczycy grali równie skutecznie w obronie i w środku pola i powoli stawało się jasne, że Kostaryka nie wyciągnie w tym spotkaniu choćby remisu. Gol Agustina Delgado, którego eksperci FIFA wybrali piłkarzem meczu, był tego kolejnym dowodem. Dopiero pod koniec meczu Ekwadorczycy zdekoncentrowali się i Wanchope o mało nie zdobył kontaktowego gola. Piłka trafiła jednak w poprzeczkę, a poirytowani podopieczni Luisa Suareza skarcili Kostarykę za jej śmiałość, podwyższając na 3:0. Dla Polski i Kostaryki turniej w tym momencie praktycznie się skończył.

Anglia – podobnie jak Ekwador – wygrała swój pierwszy mecz na tych Mistrzostwach, ale pokazała się ze słabszej strony. Odwrotnie było w przypadku reprezentacji Trynidadu i Tobago, która zaskoczyła wszystkich. skutecznie broniąc się przez atakami Szwedów, na dodatek grając w osłabieniu. Trudno było przewidzieć, jak podopieczni Leo Beenhakkera zaprezentują się w meczu z Anglikami. Drużyna Svena-Görana Erikssona zaczęła lepiej to spotkanie. Najpierw groźny strzał oddał Frank Lampard, a niepewną interwencję zaliczył Shaka Hislop, który tak wspaniale bronił 5 dni temu – tym razem wybił piłkę przed siebie, ale jego pomyłki nie wykorzystał Michael Owen. Gdy kolejne akcje Anglików nie przynosiły skutku, jeszcze przed 30 minutą gry z ławki rezerwowych wstał Wayne Rooney, by rozpocząć rozgrzewkę. W 36. minucie okazję na gola mieli zawodnicy z Karaibów – po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z piłką minął się Paul Robinson i mało brakowało, by Stern John wbił ją do siatki. Akcję zamykał jeszcze Dennis Lawrence, jednak piłka ostatecznie znalazła się poza linią końcową. Anglicy znów zawodzili, nie potrafili skonstruować składnej akcji, która zakończyłaby się bramką. Dopiero w końcówce pierwszej połowy rzucili się do ataku. Świetnie dośrodkowywał David Beckham, wypatrzył w polu karnym osamotnionego Petera Croucha, a ten, zupełnie nie pilnowany, fatalnie uderzył piłkę z powietrza, nawet nie trafiając w bramkę. W 45. minucie angielscy kibice zamarli. Po kolejnym błędzie Robinsona, piłka zmierzała już do bramki, kiedy tuż przed linią wybił ją John Terry. W 58. minucie Michaela Owena zmienił Wayne Rooney, na którego czekała cała Anglia. Anglicy ponownie mieli przewagę, ale nic z tego nie wynikało, gdyż bardzo dobrze w obronie grali piłkarze z Karaibów. W 77. minucie Crouch rozegrał piłkę z Rooneyem, dobrze odegrał do Lamparda, ale ten strzelił w sam środek bramki. Chwilę później zawodnik Chelsea chciał się poprawić, jednak tym razem nawet nie trafił w bramkę. Lampard był najczęściej strzelającym zawodnikiem na murawie, jednak nie były to strzały potwierdzające klasę tego piłkarza. Do końca meczu pozostawało coraz mniej czasu, więc i sensacja była coraz bliżej. Wszystko wyjaśnił gol Petera Croucha w 83. minucie meczu. Dobrym dośrodkowaniem popisał się David Beckham (ostatecznie wybrany graczem meczu), a angielski wieżowiec wykorzystał swój wzrost i pokonał Hislopa strzałem głową. Nie godzili się na taki rezultat piłkarze Beenhakkera, którzy zaczęli dzielnie atakować - bez rezultatu. W doliczonym czasie gry świetny strzał z lewej nogi oddał kapitan Liverpoolu, Steven Gerrard i było już 2:0. Minutę później desperacki atak przeprowadził Glen, strzelił na bramkę Robinsona, a lot piłki efektownie zmienił Stern John, pokonując angielskiego bramkarza. Sędzia dopatrzył się jednak spalonego i gola nie uznał. Mecz zakończył się dwubramkowym, chyba jednak zbyt wysokim triumfem Anglików.

W meczu numer trzy reprezentacja Szwecji wygrała 1:0 z Paragwajem ; gola na wagę trzech punktów zdobył Fredrik Ljungberg w samej końcówce spotkania. Spotkanie stało na wysokim poziomie, obie drużyny – ale częściej jednak Szwedzi – przeprowadzały bardzo ładne akcje, ale brakowało skuteczności. W pierwszej połowie najlepszą sytuację zmarnował chyba Källstrom, którego piękny strzał pod poprzeczkę z wielkim trudem obronił Bobadilla. W drugiej połowie w miejsce nieskutecznego Ibrahimovica wszedł Allbäck, dzięki któremu Freddy Ljungberg w ogóle miał szansę na zdobycie zwycięskiego gola, ale już w 59. minucie napastnik FC Kopehnagen mógł sam otworzyć wynik – w sytuacji sam na sam z Bobadillą przelobował Paragwajczyka, ale z linii brakowej piłkę wybił Caniza. Przeważający Szwedzi nie mogli znaleźć sposobu na paragwajską obronę, ale i Paragwajczycy nie potrafili dobrze skontrować i w ostatnim kwadransie stworzyli sobie tylko jedną dobrą okazję. W samej końcówce rezerwowy Johan Elmander dośrodkował do Allbäcka, ten odegrał do Ljungberga, a pomocnik Arsenalu głową pokonał Bobadillę.

Piątek rozpoczął się wielkim strzelaniem w wykonaniu Argentyny. Aż sześć bramek zaaplikowanych słynącej ze skutecznej defensywy Serbii mówi dostatecznie wymownie, a brak Nemanji Vidicia i Ivicy Dragutinvovicia jest marnym usprawiedliwieniem. Serbowie nie byli w stanie przeciwstawić się dominacji Latynosów, grali bezbarwnie i przyjmowali coraz to nowe ataki podopiecznych Pekermana. Najpierw Maxi Rodriguez, później Esteban Cambiasso, a wreszcie znów Rodriguez ustalili wynik do przerwy na 4:0. Bałkańscy piłkarze próbowali zacząć odrabiać straty w drugiej połowie, ale strzał rozgrywającego setny (i nader kiepski) mecz w reprezentacji Savo Miloševicia obronił Abbondanzieri, a Argentyńczycy nie zamierzali dać rywalom szansy na naprawienie błędu. Od 65. minuty Kežman wskutek czerwonej kartki za faul na Mascherano siedział w szatni, a Argentyńczycy wrócili do strzelania, choć wcale nie atakowali zbyt intensywnie, koncentrując się na przetrzymywaniu piłki, w czym celował Riquelme. W ostatnich minutach zachwycili dublerzy, Tevez i ulubieniec Maradony, Messi. Pierwszy strzelił gola po indywidualnej akcji, drugi zaś, zanim zdobył ostatniego gola w meczu, zdołał też, dość przypadkowo, ale jakże pięknie, zaasystować przy golu Hernana Crespo.

Holandia w drugim meczu w „grupie śmierci" pokonała rewelacyjne Wybrzeże Kości Słoniowej, pozbawiając tę drużynę nadziei na awans. Słonie grały szybko, odważnie i ambitnie, ale to Holendrzy szybko przejęli inicjatywę, co było zasługą wyśmienicie dysponowanych Robbena i van Persiego, zdobywcy pierwszego gola po strzale z rzutu wolnego. Cztery minuty później Holandia prowadziła już 2:0 – znakomitym podaniem w uliczkę do van Nistelrooya popisał się Robben. Gol kontaktowy padł w 38. minucie, a chwilę później mogło już być 2:2, ale po pięknej kontrze dobrze podać nie umiał Drogba. Przez całą drugą połowę WKS atakowało ile sił w płucach, ale tych sił jednak zabrakło.

Z kolei skromne 1:0 w meczu z reprezentacją Angoli oraz gra, jaką pokazali podopieczni Luisa Felipe Scolariego, nie była na miarę pretendenta do zdobycia medalu, za jakiego uważa się Portugalia. Dlatego przed meczem z Iranem brazylijski trener wprowadził kilka zmian personalnych – przede wszystkim do składu wrócił Deco, który już w 13. minucie popisał się niezłym strzałem, wybronionym przez Mirzapoura. Portugalczycy od początku kontrolowali przebieg gry, spokojnie rozgrywali piłkę i nie dawali dojść do głosu zespołowi Branko Ivankovića. Najaktywniejszym zawodnikiem na boisku był Cristiano Ronaldo, który w każdej akcji popisywał się technicznymi "sztuczkami", ale niekoniecznie skutecznymi. Portugalia grała lepiej niż w meczu z Angolą, miała przewagę, atakowała, ale nadal bramkował rzeczy najistotniejszej - bramek. W drugiej połowie gra obydwu drużyn wyglądała identycznie jak w pierwszej, jednak po niecałych dziesięciu minutach doczekaliśmy się gola autorstwa Deco. 29-letni pomocnik uderzył jakby od niechcenia, ale z jakim skutkiem – strzał był świetny, zza pola karnego, a piłka wpadła tuż przy słupku. Bramkarz Iranu był bez szans. Iran chciał się w jakiś sposób "odwdzięczyć". W 73. minucie groźny strzał głową oddał Hashemian, ale Ricardo nie dał się pokonać. Była to najgroźniejsza sytuacja pod bramką Portugalii. Niedługo po niej w polu karnym Iranu padł Luís Figo, sfaulowany przez Golmohammiediego. Sędzia długo się nie zastanawiał i wskazał na 11. metr. Do piłki podszedł Cristiano Ronaldo i nie pomylił się. W końcówce spotkania dwie akcje zainicjował Pauleta, który w tym spotkaniu nie mógł doczekać się dobrych piłek od kolegów. Najpierw w dogodnej sytuacji uderzył niecelnie, a następnie dobrze podał do Ronaldo, który strzelił trzecią bramkę w meczu. Niestety arbiter jej nie uznał, gdyż Cristiano był na spalonym.

Reprezentacja Meksyku niespodziewanie zremisowała bezbramkowo z Angolą, choć ta kończyła mecz w dziesiątkę. Najlepszą sytuację Meksykanie mieli w 45. minucie – strzał Guillermo zablokował Kali. Na początku drugiej połowy obraz gry nie uległ zmianie. Podopiecznym Ricardo La Volpe znów prawie się udało otworzyć wynik: Franco przelobował bramkarza reprezentacji Angoli, ale ten zdołał końcami palców odbić piłkę, dobitka Arellano zakończyła się wybiciem piłki sprzed bramki przez Kaliego. W 80. minucie za zagranie ręką drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę dostał Andre Macanga. Pod koniec meczu zarysowała się już wyraźna przewaga Meksyku, Angola umiejętnie jednak się broniła, a w bramce doskonale spisywał się Ricardo, rehabilitując się za wcześniejsze błędy.

Ci, którzy oglądali piękne zwycięstwo Czechów nad reprezentacją USA i pewną wygraną Włochów z Ghaną, faworytów dzisiejszej potyczki upatrywali w piłkarzach Karela Brücknera. Jak się później okazało, gwiazdami dzisiejszego wspaniałego widowiska były Czarne Gwiazdy. Zespół z Afryki od razu ruszył do ataku i po niecałych 70 sekundach (sic!) objął prowadzenie. Długą piłkę w pole karne przeciwnika posłał Stephen Appiah, ładnie opanował ją Asamoah Gyan i posłał nisko nad ziemią w długi róg bramkarza. Była to historyczna, bo pierwsza bramka Ghany na Mistrzostwach Świata. Dzięki temu trafieniu spotkanie od początku nabrało szybkiego tempa. Akcje momentalnie przenosiły się z jednej bramki na drugą. Trudno zliczyć zawodników, którzy oddawali w tym czasie strzały, zarówno na bramkę Kingsona, jak i Čecha. Reprezentacja Czech za wszelką cenę chciała wyrównać, natomiast Czarne Gwiazdy dążyły do podwyższenia wyniku. Najlepszą akcję Czesi przeprowadzili w końcówce pierwszej połowie. Pavel Nedved długim podaniem uruchomił na skrzydle Karela Poborsky`ego, którzy zagrał w pole karne, wprost pod nogi wbiegającego Rošickyego. Nowy zawodnik Arsenalu trafił nieczysto w piłkę i ta opuściła plac gry. Niecałą minutę po gwizdku rozpoczynającym drugą odsłonę Pavel Nedved pokonał Richarda Kingsona ładnym strzałem głową, ale był na spalonym i bramki nie uznano. W 65. minucie Tomas Ujfaluši "skosił" w polu karnym napastnika Ghany, Amoaha. Sędzia podyktował rzut karny, a Ujfalušiego ukarał czerwoną kartką. "Jedenastkę" egzekwować zdecydował się strzelec pierwszej bramki, Gyan. Uderzył pewnie, pod poprzeczkę, jednak arbiter nakazał mu powtórzyć rzut karny, gdyż boiska nie opuścił ukarany Ujfaluši. W drugiej próbie Ghanijczyk trafił w słupek! Nie dość, że podopieczni Karela Brucknera grali w osłabieniu, to Ghana cały czas atakowała. Czesi powinni dziękować Bogu za Petra Čecha, którzy bronił praktycznie każde uderzenie ze strony przeciwnika. A zawodnicy Black Stars strzelali co chwilę, bo każda ich akcja przynosiła zagrożenie. Grali naprawdę świetnie, wykorzystywali swoją szybkość i nieporadność czeskich obrońców. Wynik spotkania, w 82. minucie podwyższył Sulley Muntari, który z bliskiej odległości uderzył w samo okienko bramki Cecha. Ghana, mimo korzystnego wyniku, cały czas prezentowała grę radosną, do ostatniej minuty atakowała, starała się strzelić jeszcze jedną bramkę, nie grała na czas – prawdziwie „joga bonito". W końcówce dwa groźne strzały wybronił Kingson.

No i ostatni dzisiejszy mecz, Włochy – USA, który można podsumować dwoma słowami: „czerwono nam". Początek spotkania na Fritz-Walter-Stadion należał do Amerykanów, ale mimo zdecydowanej przewagi podopieczni Bruce`a Areny nie zdołali wbić piłki do siatki Buffona. Natomiast jedyna składniejsza akcja Włochów pozwoliła Squadra Azzura objąć prowadzenie. Amerykanie rzucili się do odrabiania strat, ale gdyby nie pechowy samobój Zaccardo, nie udałoby im się. Jakby tego było mało, urugwajski sędzia wyrzucił z boiska Daniele de Rossiego za uderzenie McBride`a. Wszystko układało się doskonale dla Amerykanów, Włosi cofali się coraz głębiej, kiedy Pablo Mastroeni brutalnie sfaulował Andreę Pirlo i Jorge Larrionda pokazał mu czerwoną kartkę. Po zmianie stron Amerykanie stracili kolejnego zawodnika – Eddie Pope dostał drugą żółtą kartkę. Pomimo tego piłkarze Bruce`a Areny nie rezygnowali z walki. Indywidulaną akcję zakończoną wbiciem piłki do siatki przeprowadził DaMarcus Beasley, ale urugwajski arbiter słusznie gola nie uznał. Żaden z zespołów nie zamierzał zadowolić się remisem i kibice oglądali znakomite, szybkie widowisko. Więcej goli jednak nie padło.

Ekwador - Kostaryka 3:0 (Carlos Tenorio 8`, Agustin Delgado 54`, Ivan Kaviedes 90`)
Ekwador: Cristian Mora – Ulises de la Cruz, Ivan Hurtado, Giovanny Espinoza (69` Jorge Guagua) , Neicer Reasco – Edison Mendez, Edwin Tenorio, Segundo Castillo, Luis Antonio Valencia (73` Patricio Urrutia) – Agustin Delgado, Carlos Tenorio (46` Ivan Kaviedes)
Kostaryka: Jose Francisco Porras – Luis Marin, Michael Umana, Harold Wallace – Leonardo Gonzalez (56` Carlos Hernandez), Mauricio Solis, Walter Centeno (84` Kurt Bernard), Douglas Sequeira, Danny Fonseca (29` Alvaro Saborio) – Ronald Gomez, Paulo Wanchope

Anglia - Trynidad i Tobago 2:0 (Crouch 83`, Gerrard 90`)
Anglia: Paul Robinson – Jamie Carragher (58` Aaron Lennon), Rio Ferdinand, John Terry, Ashley Cole – David Beckham, Steven Gerrard, Frank Lampard, Joe Cole (75` Stewart Downing) – Michael Owen (58` Wayne Rooney), Peter Crouch.
Trynidad i Tobago: Shaka Hislop – Dennis Lawrence, Brent Sancho, Cyd Gray, Carlos Edwards – Aurtis Whitley, Chris Birchall, Densill Theobald (85` Evans Wise), Kenwyne Jones (70` Cornell Glen) – Dwight Yorke, Stern John.

Szwecja - Paragwaj 1:0 (Fredrik Ljungberg 89`)
Szwecja: Andreas Isaksson – Olof Mellberg, Teddy Lucic, Erik Edman – Tobias Linderoth, Niclas Alexandersson, Fredrik Ljungberg, Christian Wilhelmsson (68` Mattias Jonson) , Kim Kaellstroem (86` Johan Elmander) – Zlatan Ibrahimovic (46` Marcus Allbaeck), Henrik Larsson
Paragwaj: Aldo Bobadilla – Denis Caniza, Julio Cesar Caceres, Carlos Gamarra, Jorge Nunez – Carlos Bonet (81` Edgar Baretto), Roberto Acuna, Carlos Paredes, Cristian Riveros (62` Julio Dos Santos) – Roque Santa Cruz (63` Dante Lopez) , Nelson Haedo Valdez

Argentyna - Serbia i Czarnogóra 6:0 (Maximiliano Rodriguez 6`, 41`, Esteban Cambiasso 31`, Hernan Crespo 78`, Carlos Tevez 84`, Lionel Messi 88`)
Czerwona kartka: Kežman (65`).
Argentyna: Roberto Abbondanzieri – Nicolas Burdisso, Roberto Ayala, Gabriel Heinze, Juan Pablo Sorin – Luis Gonzalez (Esteban Cambiasso 17`), Javier Mascherano, Maxi Rodriguez (Lionel Messi 75`), Juan Roman Riquelme – Javier Saviola (Carlos Tevez 58`), Hernan Crespo
Serbia i Czarnogóra: Dragoslav Jevric – Igor Duljaj, Goran Gavrancic, Mladen Krstajic, Milan Dudic – Albert Nadj (Ivan Ergic 46`), Dejan Stankovic, Predrag Djordjevic, Ognjen Koroman (Danijel Ljuboja 50`) – Savo Milosevic (Zvonimir Vukic 70`), Mateja Kežman

Holandia - Wybrzeże Kości Słoniowej 2:1 (Van Persie 23`, Van Nistelrooy 27` – B. Kone 38`)
Holandia: Edwin van der Sar – Johnny Heitinga (46` Khalid Boulahrouz), Andre Ooijer, Joris Mathijsen, Giovanni van Bronckhorst – Wesley Sneijder (50` Rafael van der Vaart), Mark van Bommel, Philip Cocu – Robin van Persie, Ruud van Nistelrooy (73` Denny Landzaat), Arjen Robben.
Wybrzeże Kości Słoniowej: Jean-Jacques Tizie – Emmanuel Eboue, Kolo Toure, Abdoulaye Meite, Arthur Boka – Bakary Kone (62` Aruna Dindane), Didier Zokora, Gneri Yaya Toure, Koffi Romaric N`Dri (62` Gilles Yapi Yapo) – Arouna Kone (73` Kanga Akale), Didier Drogba

Portugalia - Iran 2:0 (Deco 63`, Cristiano Ronaldo 79` karny)
Portugalia: Ricardo – Miguel, Ricardo Carvalho, Fernando Meira, Nuno Valente – Deco (80` Tiago), Costinha, Maniche (67` Petit), Luis Figo (88` Simao Sabrosa), Cristiano Ronaldo – Pauleta
Iran: Ebrahim Mirzapour – Hossein Kaebi, Rahman Rezaei, Yahya Golmohammadi (89` Sohrab Bakhtiarizadeh), Mohammad Nosrati – Mehdi Mahdavikia, Javad Nekounam, Ali Karimi (65` Ferydoon Zandi), Andranik Taymoorian – Mehrzad Madanchi (66` Rasoul Khatibi), Vahid Hashemian

Meksyk - Angola 0:0
Czerwona kartka – Andre (za drugą żółtą)
Meksyk: Oswaldo Sanchez – Mario Mendez, Rafael Marquez, Ricardo Osorio, Carlos Salcido, Gonzalo Pineda (79` Ramon Morales) – Gerardo Torrado, Antonio Naelson Zinha (52` Jesus Arellano), Pavel Pardo – Guillermo Franco (74` Jose Fonseca), Omar Bravo
Angola: Joao Ricardo – Loco, Jamba, Kali, Delgado – Ze Kalanga (83` Miloy), Andre Macanga, Figueiredo (73` Rui Marques), Mateus (68` Pedro Mantorras), Mendonca – Akwa

Czechy - Ghana 0:2 (Asamoah Gyan 2`, Sulley Muntari 82`)
Czerwona kartka – Tomaš Ujfaulši (65`)
Czechy: Petr Čech – Zdenek Grygera, Marek Jankulovski, David Rozehnal, Tomaš Ujfaulši – Tomaš Galasek (46` Jan Polak), Pavel Nedved, Karel Poborsky (56` Jiri Stajner), Tomas Rosicky, Jaroslav Plasil (68` Libor Sionko) – Vratislav Lokvenc.
Ghana: Richard Kingson - John Paintsil, Habib Mohammed, John Mensah, Illiasu Shilla – Sulley Muntari, Michael Essien, Stephen Appiah, Otto Addo (46` Derek Boateng) – Asamoah Gyan (85` Razak Pimpong) – Matthew Amoah (80` Eric Addo).

Włochy - USA 1:1 (Alberto Gilardino 22` – Cristian Zaccardo 27` samob.)
Czerwone kartki: Daniele De Rossi (28` za faul) – Pablo Mastroeni (45` za faul), Eddie Pope (47` za drugą żółtą).
Włochy: Gianluigi Buffon – Cristian Zaccardo (54` Alessandro Del Piero), Alessandro Nesta, Fabio Cannavaro, Gianluca Zambrotta – Daniele De Rossi, Andrea Pirlo, Simone Perrotta - Francesco Totti (35` Gennaro Gattuso) – Luca Toni (61` Vincenzo Iaquinta), Alberto Gilardino;
USA: Kasey Keller – Steve Cherundolo, Oguchi Onyewu, Eddie Pope, Carlos Bocanegra – Clint Dempsey (62` DaMarcus Beasley), Pablo Mastroeni, Claudio Reyna, Bobby Convey (52` Jimmy Conrad) – Landon Donovan – Brian McBride.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!