Tebas: Ansu Fati pokazał, że jest tak samo dobry lub nawet lepszy od Mbappé
Prezes La Ligi, Javier Tebas, był jednym z zaproszonych na MARCA Sport Weekend. W trakcie rozmowy poruszył wiele bieżących tematów związanych z Realem Madryt, Superligą i wpływem pandemii na finanse klubów.
Fot. własne
– Sposób rządzenia Florentino Péreza budzi pewne ograniczenia w niektórych mediach i ludzie krytykę Superligi odebrali jako krytykę Realu Madryt. Ja jestem madridistą, ale nie florentinistą. Myślę, że ten projekt wyrządza wielką szkodę Realowi Madryt.
– Jeszcze kilka lat temu La Liga była krytykowana za swoją dwubiegunowość, a teraz to się zmieniło. W poprzednim sezonie Sevilla miała szansę na mistrzostwo jeszcze na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Dobrą oznaką nie jest zdobywanie mistrzostwa z ponad 90 punktami na koncie i z ogromną przewagą nad resztą. Wyrównany poziom sprawia, że więcej drużyn może ze sobą rywalizować. Wszyscy budują dobre zespoły – spójrzcie na Real Sociedad. Teraz poziom jest bardziej wyrównany i tym samym bardziej interesujący.
– Wychodzimy z wielkiego kryzysu, który kosztował nas miliard euro strat. Teraz jest tylko jeden sposób, aby to sfinansować, dlatego postawiliśmy na ważne linie kredytowe. Inne kluby mogą też skorzystać ze swoich oszczędności. Jesteśmy ligą, która zanotowała najmniejsze straty w całej Europie. A że przeprowadzaliśmy mniej transferów? Tak, ponieważ mamy poważną kontrolę ekonomiczną. Nie mamy żadnych długów wobec urzędu podatkowego, nie mamy żadnych zaległości wobec piłkarzy... Teraz patrzymy na to wszystko i te rachunki są naprawdę zdrowsze.
– Na przypadek Barcelony trzeba spojrzeć szczerze – oni zawsze wykorzystywali maksymalny limit płacowy, a inne kluby nie. I gdy nadeszła pandemia, która najbardziej uderzyła w zyski tych największych klubów jak Barcelona, to stało się to, co się stało. Wielki kryzys finansowy. Jednak to nie oznacza, że klub może nagle zniknąć. Nie jestem zaniepokojony ich sytuacją. Możliwe, że będą potrzebować nieco więcej niż dwóch lat, aby z tego wyjść. To jeden z największych klubów na świecie i ma możliwości, aby to rozwiązać.
– CVC gwarantuje nam 2,1 miliarda euro. Oprócz 15% ze środków dla klubów reszta nie będzie mogła być przeznaczona na zawodników. Te pieniądze będą zatem przekierowane na infrastrukturę, na którą w normalnych okolicznościach nikt nie wykładałby takich sum. Na przykład Vallecas – czy przy swoich dochodach zdecydowaliby się na modernizację stadionu? Raczej nie, woleliby sprowadzić nowych zawodników. A Betis? Wszyscy musimy się rozwijać, tworzyć nowe akademie, stawiać na digitalizację. La Liga to projekt zespołowy i tak musimy na niego patrzeć. Jeden gorszy stadion wpływa na wszystkich.
– Stanowisko Realu Madryt, Barcelony i Athleticu? Ja bym to rozróżnił. Athletic ma swoją szczególną filozofię i ten projekt po prostu do niej nie pasuje. Real Madryt z kolei pociągnął za sobą Barcelonę. Spotykałem się z Laportą i on nie tyle chciał tego projektu, co prosił o jego przyśpieszenie. Ale Real Madryt... Im większe stają się inne kluby, tym bardziej oddala się projekt Superligi. Jeśli wszyscy nie popadniemy w ruinę, to Superliga stanie pod znakiem zapytania. Nie wszystko jest ruiną czy katastrofą, jak to mówiło się w tamtym wywiadzie dla Chiringuito. Czasami do tego wracam, ponieważ wciąż nie mogę w to uwierzyć.
– Superliga, jaką zobaczyliśmy w kwietniu, w ogóle mnie nie przejmuje. Ale jej koncept już tak. Oni uważają, że w futbolu powinny rządzić największe kluby. Tak jest już od lat przy okazji grupy G14. Teoria dotycząca najbardziej interesujących meczów nie będzie poprawiała poziomu tych słabszych, ale po prostu będzie utrzymywała na szczycie tych największych. I to niebezpieczeństwo wciąż jest obecne. Według mnie jest w tym dużo egoizmu. Tak, są najwięksi, ale gdzie i jak do tego doszli? Walcząc z Osasuną, Betisem... I teraz nie mogą ich zostawić z boku. To globalny projekt.
– Zapowiadane zmiany w Superlidze? Zostało trzech rozbitków i mogę ci już zapowiedzieć, co się wydarzy dalej. Oni już wiedzą, że Anglików na pewno w tym nie będzie, ale teraz z innymi ligami tworzą jakiś gatunek Superligi, którego wrogiem ma być nie tylko Liga Mistrzów, ale również Premier League. Tak, myślą o awansach i spadkach – to jest ten sam model, który został zaprezentowany w 2019 roku i kluby go odrzuciły. To nie przejdzie, ponieważ europejskie kluby się z tym nie zgadzają. Sama liga hiszpańska straciłaby przez to 1,2 miliarda euro. Ligi krajowe są ze sobą zjednoczone i Premier League również jest z nami.
– Boty i trolle wspierające Superligę? To jest to niebezpieczeństwo, jakie niosą ze sobą portale społecznościowe. Mają wiele zalet, ale mogą być przy tym wykorzystywane jako narzędzia do tworzenia określonych opinii społecznych, budując kampanie, na które trzeba bardzo uważać. Nie każdy trending topic jest warty uwagi, gdyż jak widać może to być podstęp.
– Mundial co dwa lata? Jestem całkowicie przeciwny – tak jak wszystkie europejskie ligi. Przy czteroletnich odstępach przemysł piłkarski się rozwinął. Po co to zmieniać? Na mundial wyjeżdża 5% wszystkich zawodowych piłkarzy. Nie można warunkować wszystkich rozgrywek ze względu na 5%. Co zrobią kluby, jeśli nie będą zarabiać? Zgadzam się, że trzeba usiąść i negocjować, pomóc klubom i krajom, które tego potrzebują, ale najpierw należy uporać się z innymi kwestiami jak na przykład korupcja w wielu państwach i sposób rozdysponowywania praw telewizyjnych. Trzeba się rozwijać, ale nie poprzez tworzenie nowych rozgrywek.
– Młode pokolenie nie interesuje się futbolem? Nie. To jest po prostu inna forma cieszenia się tym sportem. Oni nie muszą być przez 90 minut przyklejeni do telewizora tak jak my. Mają inny sposób na dotarcie do futbolu, ale to nie jest kwestia spadku zainteresowania.
– Mecz La Ligi w USA? Mam nadzieję, że do tego dojdzie. Czy to względu na decyzje sądowe, czy po tym jak w Federacji w końcu ktoś uzna to za dobry pomysł. Kwestia polega na tym, że tutaj nie trzeba nikogo namawiać. Do tego dojdzie w naturalny sposób – tak jak dochodzi do wielu zmian w społeczeństwie. Naciski nie mają jednak sensu, bo tylko opóźnią to w czasie.
– Lubimy patrzeć i doceniać piłkarzy spoza Hiszpanii, ale mamy obecnie Ansu Fatiego. Szkoda jego kontuzji, ale przez ten czas po jego ostatnim powrocie udowodnił, że jest piłkarzem tak samo dobrym lub nawet lepszym od Mbappé.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze