Advertisement
Menu
/ marthen / własne

Sombrera, Pomarańcze i Pauleta

Bez ostrego strzelania w meczu z Angolą

Triumf młodych pomarańczy
Mecz pomiędzy reprezentacją Serbii i Czarnogóry oraz Holandii był rozgrywany w strasznym upale. Początek spotkania był wyrównany; żadna z drużyn nie chciała się odsłonić. Później jednak piłkarze zaczęli grać odważniej, czego efektem były groźne akcje ofensywne. Pierwsza warta uwagi okazja na gola nadarzyła się w 13. minucie, kiedy to Predrag Djordjević przedarł się w pole karne Holendrów i odegrał na 5 metr, gdzie na piłkę rzuciło się dwóch zawodników Serbii, lecz ubiegł ich Joris Mathijsen. Pięć minut później po kapitalnym podaniu Robina van Persiego w sytuacji sam na sam za bramkarzem znalazł się Arjen Robben. Holender pewnie wykorzystał okazję, wyprowadzając swoją reprezentację na skromne prowadzenie.

Robben od początku meczu spisywał się bardzo dobrze. W 22. minucie pomocnik Chelsea kolejnym strzałem mógł podwyższyć wynik, ale tym razem poradził sobie Jevrić. Niedługo później, po dośrodkowaniu Arjena, główkował van Persie, ale tym razem spokojnie i pewnie zachował się Serbski bramkarz. W odpowiedzi na ataki Oranje, bramce van der Sara zagrozić próbował Milosević, ale oddał niecelny strzał. Holendrzy częściej byli przy piłce, a każdą ich kolejną akcję nakręcał Robben. W 37. minucie zaskoczył Jevricia ładnym strzałem, ale piłka minimalnie minęła słupek. Trener reprezentacji Serbii i Czarnogóry, Ilja Petković, zareagował na słabą grę jego podopiecznych i dwie minuty przed przerwą wprowadził na boisko Ognjena Koromana. Jeszcze przed przerwą dopiero co wprowadzony na murawę pomocnik oddał ładny strzał tuż obok okienka bramki van der Sara. Serbowie w tej połowie oddali inicjatywę gry przeciwnikowi, co potwierdzić może duża przewaga Holendrów w posiadaniu piłki – 66%-34%, a okazji na gola szukali głównie z kontrataków.

Drugą odsłonę reprezentacja SiC, niesiona dopingiem kibiców, rozpoczęła bardzo dobrze, odważniej. Chcieli za wszelką cenę wyrównać, a trener wprowadził na boisko dwóch "świeżych" napastników – Nikoli Zigicia i Danijela Ljuboję. Van Basten w odpowiedzi wpuścił na boisko Dirka Kuyta. Dużo ożywienia w szeregach Serbii wprowadził Koroman, dzięki któremu ich gra nabierała kolorów. Dzisiaj Koroman był serbskim Arjenem Robbenem, który rozgrywał świetne spotkanie. W ciągu całego meczu oddał sporo strzałów, zmuszał bramkarza Dragoslava Jevricia do interwencji, stwarzał zagrożenie niemal każdą swoją akcją. Jednym słowem - był bohaterem tego spotkania. Spotkania ostatecznie wygranego przez Holendrów. Wynik co prawda skromny, ale gra o wiele lepsza chociażby od Anglii, której wczorajszy mecz także zakończył się rezultatem 1:0. Podopieczni van Bastena znacznie przybliżyli się do wyjścia z "grupy śmierci".

Sombrera z głów
Niedługo potem rozpoczął się pierwszy mecz grupy D, w którym Meksyk zmierzył się z Iranem. Faworyzowani podopieczni kontrowersyjnego Ricardo La Volpe początkowo nie byli w stanie wznieść się na spodziewany poziom i – o dziwo – przewagę błyskawicznie zdobyli Irańczycy. Już w 2. minucie na bramkę Oswaldo Sancheza (który niedawno przeżył wielką osobistą tragedię – śmierć ojca) niecelnie uderzał Mahdavikia, a następną świetną okazję zmarnował Vahid Hashemian; tym razem błyskotliwą interwencją popisał się meksykański portero.

Dopiero po kwadransie gra zaczęła się wyrównywać, a realną przewagą Meksykanie zaczęli się cieszyć około 25. minuty. Symptomem tego było świetna okazja Borgettiego, którego jednak uprzedził irański bramkarz. Piłka trafiła na korner. Stały fragment gry egzekwował Pavel Pardo, lot piłki przedłużył Franco, trafiła ona do niepilnowanego Bravo, a ten z bliska wbił ją do bramki.

Iran wyrównał w 36. minucie – także po kornerze. Strzał Alego Daei wybronił co prawda Sánchez, ale zrobił to na tyle nieporadnie, że wypuścił piłkę z rąk i po krótkim zamieszaniu w polu bramkowym gola zdobył Golmohammadi.

W przerwie trener La Volpe dokonał dwóch zmian i od razu gra Meksyku zmieniła się na lepsze. Irańczycy bronili korzystnego wyniku, przeprowadzali jednak od czasu do czasu akcje ofensywne, wydawało się nawet, że znów podejmą wyrównaną walkę, ale w 76. minucie za asekurację skarcił ich Omar Bravo. Winę za tego gola ponosi przede wszystkim Rahman Reazei, który „wyłożył" piłkę Zinhi. Gdy chwilę później na 3:1 podwyższył wspomniany Zinha, było po meczu.

Angola – prawie jak Trynidad
Ostatni dzisiejszy mecz pełen był historyczno-politycznych podtekstów. Absolutny debiutant w finałach FIFA World Cup, Angola, stawał naprzeciw Portugalii, którego niegdyś był kolonią. Dlatego też przewidywania ekspertów były bardzo rozbieżne – jedni zapowiadali tęgie lanie, ostre strzelanie i grad goli, czyli innymi słowy bardzo łatwe zwycięstwo Portugalii (argument: Angola jest słaba), inni jednak oczekiwali walki jeszcze twardszej niż w meczu T&T – Szwecja (argument: Angola będzie szczególnie zmotywowana).

Początek meczu był zgodny z oczekiwaniami tych pierwszych – Portugalczycy mogli wyjść na prowadzenie już w 1. minucie. Wówczas Pauleta nie potrafił dobrze przymierzyć, ale już trzy minuty później celności nie zabrakło. Piękną asystę przy golu zaliczył Luís Figo. Niestety, otworzywszy wynik, Portugalczycy wyraźnie nie kwapili się do jego podwyższenia i przez całą pierwszą połowę stworzyli ledwie kilka okazji pod bramką Joao Ricardo. Piłkarze Angoli tymczasem, choć piłkarsko zdecydowanie gorsi, grali bez kompleksów.

W drugiej połowie gra była zdecydowanie wolniejsza, a Portugalczycy – jak niedawno w Norymberdze Irańczycy – skupili się bardziej na obronie trzech punktów. Gdy w 60. minucie za Cristiano Ronaldo wszedł Costinha, jasne się stało, że szanse na obejrzenie większej liczby bramek w tym meczu są gorzej niż marne.

Ostatecznie druga połowa okazała się strasznie nudna; Portugalia nie atakowała, Angola robiła to zbyt wolno i nieprecyzyjnie. Gwizdy z trybun też nijak nie mobilizowały podopiecznych Scolariego. Gdy rozbrzmiał ostatni gwizdek pana Jorge Larriondy, wynik wciąż brzmiał 0:1. A Polska cztery lata temu straciła z Portugalią cztery gole…

Serbia i Czarnogóra – Holandia 0:1 (Arjen Robben 18`)
Serbia i Czarnogóra: Dragoslav Jevrić – Goran Gavranł?ić, Nenad Djordjević (43` Ognjen Koroman), Mladen Krstajić, Ivica Dragutinović – Albert Nadj, Igor Duljaj, Dejan Stanković, Predrag Djordjević – Mateja Kežman (67` Danijel Ljuboja), Savo Milošević (46` Nikola Žigić)
Holandia: Edwin van der Sar – Johnny Heitinga, André Ooijer, Joris Mathijsen (86` Khalid Boulahrouz), Giovanni van Bronckhorst – Mark van Bommel (60` Denny Landzaat), Wesley Sneijder, Philip Cocu – Robin van Persie, Ruud van Nistelrooy (69` Dirk Kuyt), Arjen Robben

Meksyk – Iran 3:1 (Omar Bravo 28`, 76`, Zinha 79` – Yahya Golmohammadi 36`)
Meksyk: Oswaldo Sánchez – Carlos Salcido, Ricardo Osorio, Rafael Marquez, Mario Mendez, Gonzalo Pineda – Pavel Pardo, Gerardo Torrado (46` Luis Perez), Omar Bravo – Guillermo Franco (46` Zinha), Jared Borgetti (52` Jose Francisco Fonseca)
Iran: Ebrahim Mirzapour – Hossein Kaebi, Rahman Rezaei, Yahya Golmohammadi, Mohammad Nosrati (81` Arash Borhani) – Mehdi Mahdavikia, Javad Nekonam, Ali Karimi (63` Mahrzad Madanchi), Andranik Taymoorian – Ali Daei, Vahid Hashemian.

Angola - Portugalia 0:1 (Pauleta 4`)
Angola: Joao Ricardo – Loco, Jamba, Kali, Delgado - Ze Kalanga (70` Edson), André, Figueiredo (80` Miloy), Mendonca, Mateus – Akwa (59` Mantorras)
Portugalia: Ricardo – Miguel, Ricardo Carvalho, Fernando Meira, Nuno Valente – Tiago (82` Hugo Viana), Simao Sabrosa, Petit (72` Maniche) – Luís Figo, Pauleta, Cristiano Ronaldo (60` Costinha)

UWAGA! Klikając w minuty przy nazwiskach strzelców goli, możecie pobrać klipy ze wszystkimi bramkami z dzisiejszych meczów. Presented by Maylo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!