Advertisement
Menu
/ spiegel.de

Čeferin: Ci goście próbowali zabić futbol

Aleksander Čeferin udzielił wywiadu tygodnikowi Der Spiegel. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy z prezesem UEFA.

Foto: Čeferin: Ci goście próbowali zabić futbol
Fot. Der Spiegel

Panie Čeferin, pański ojciec jest prawnikiem i znany jest ze swojego zaangażowania w walkę o prawa obywatelskie w Słowenii. Czy to pana ukształtowało?
Pamiętam, jak bronił górników z Kosowa. Zostali oskarżeni o zdradę przez reżim Miloševicia. Ojciec nauczył mnie, że nie ma znaczenia jak wielki jest opór, musisz trzyma się swoich zasad. Pamiętam, że gdy opuszczał dom w 1989 roku, to jako rodzina zastanawialiśmy się, czy jeszcze go zobaczymy.

Więc ma pan silny kompas moralny?
Bardziej chodziło tu o mamę. Ona walczyła najmocniej o prawa człowieka i wszyscy się od niej uczyliśmy. Gdy nie byliśmy pewni, czy powinniśmy się angażować, powiedziała: musicie! Była moralnym autorytetem dla naszego ojca i dla nas.

Jak elastyczny pod względem moralnym musi pan być jako prezes UEFA?
Staram się nie być elastyczny. Jednak państwo mogą to ocenić lepiej ode mnie.

UEFA przyznała organizację kobiecego EURO U-19 w 2025 roku Białorusi. Na jakiej podstawie moralnej podjęto tę decyzję?
W białoruskim związku są osoby, które starają się rozwijać kobiecy futbol. Czy te kobiety nie powinny mieć możliwości rozgrywania meczów w domu?

Prezydent Alaksandr Łukaszenka wykorzysta ten turniej do poprawienia swojego wizerunku.
To zawsze jest dylemat. Z tego co wiemy dzisiaj, nie podjęlibyśmy drugi raz takiej samej decyzji. W tym momencie sytuacja jest nie do zniesienia. Jeśli się nie zmieni, nie zorganizujemy tam turnieju.

W trakcie EURO zabroniliście oświetlenia stadionu w Monachium kolorami tęczy. Jednocześnie konta społecznościowe UEFA zostały przybrane w te kolory. Pozwoliliście też na rozdawanie tęczowych flag kibicom. Da się to zrozumieć?
Pozycja UEFA jest klarowna: szanujemy wszystkich. Jednak gdy tylko polityk jak burmistrz Monachium chce, by UEFA protestowała przeciwko rządowi innego kraju, w tym przypadku Węgier, to wyznaczamy granicę. Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy narzędziem politycznym.

UEFA straciła przez to dużo poparcia.
Nie sądzę. Nie jesteśmy zresztą zbyt popularni, federacje nigdy nie są popularne. Możesz się rozdzierać w jakimś celu, a ludzie i tak powiedzą, że chodzi nam tylko o pieniądze.

Czy rząd Orbána podziękował wam za tę interwencję?
Nie. Gdy media były złe na tę decyzję UEFA, nasz komitet dyscyplinarny prowadził śledztwo przeciwko węgierskiemu związkowi w temacie rasistowskich zachowań jego fanów. Oni też za bardzo nas nie lubili.

Mieliście też inne szkody wizerunkowe. Finały EURO na Wembley nazwano wydarzaniami, które nadzwyczajnie mocno przyczyniły się do roznoszenia wirusa.
Proszę wa, to gra polityczna, typowy populizm. Tysiące ludzi miało zostać zarażonych po meczu Szkocji z Anglią, a na stadionie wszyscy byli przetestowani, zaszczepieni lub ozdrowieni. W tym samym czasie w londyńskich pubach znalazło się 20 tysięcy euro. I to my byliśmy wydarzeniem roznoszącym wirusa?

Brytyjskie władze sanitarne twierdzą, że około 3 tysięcy osób zaraziło się na samym finale.
To problematyczny temat, ale mimo wszystko stadion był miejscem o najlepszej kontroli. Nie mamy jednak wpływu, co dzieje się w miastach po meczach.

UEFA naciskała na brytyjski rząd, by wpuścił na Wembley maksymalną liczbę osób.
Nie, nie zrobiliśmy tego. Nigdy nie powiedzieliśmy, że stadion musi być pełny.

Ale groziliście przeniesieniem finału do Budapesztu, gdzie Orbán gwarantował pełne trybuny.
Nigdy tego nie zrobiliśmy.

Sam pan mówił, że macie plan awaryjny na finały.
Zawsze mamy awaryjne plany. Media ciągle skarżą się na decyzje Węgier czy Rosji, a fakt jest taki, że Dania była jednym z pierwszych krajów, który ponownie pozwolił fanom na wejście na stadiony. I tam nie było wielu zarażeń. Moim zdaniem EURO było sukcesem.

Mistrzostwa sponsorowały takie firmy jak Alipay, Qatar Airways czy Gazprom, czyli firmy z krajów, gdzie łamie się prawa człowieka. Rozumie pan, dlaczego to odrzuca ludzi?
Nie, to są poważne firmy. Łatwo powiedzieć, że UEFA powinna przyglądać się każdemu krajowi, sponsorowi, firmie czy nawet rządowi. Wtedy jednak szybko skończyłyby się nam pieniądze na wspieranie futbolu dzieci w Słowenii, dla przykładu.

Więc nie obchodzi pana skąd pochodzą te pieniądze?
Ale poczekajcie, nie bierzemy pieniędzy od karteli narkotykowych. To są poważne firmy, które chcą inwestować i promować futbol. Oraz przy tym oczywiście promować siebie. Mam duży szacunek dla tych firm. Dla mnie najważniejszą rzeczą jest rozwój futbolu. Może to być trudne do zrozumienia w Niemczech, ale bez UEFA futbol byłby martwy w 45 z 55 krajów w Europie.

Nie przesadza pan?
70% budżetu słoweńskiego związku pochodzi z UEFA. Tam nie ma wielkich sponsorów ani wielkiego rynku. We wrześniu słoweńska NŠ Mura zagra w Lidze Konferencji z Tottenhamem. Z praw telewizyjnych Mura otrzymuje rocznie 80 tysięcy euro, a Tottenham 155 milionów. Naprawdę za łatwo przychodzi wam krytykowanie naszych kontraktów sponsorskich.

Obecnie pański największy problem to groźba ze strony kilku klubów, które chcą odłączyć się od UEFA i założyć Superligę. Czy UEFA może przeżyć bez Ligi Mistrzów?
Nawet jeśli 12 klubów zostałoby wyeliminowanych z Ligi Mistrzów, rozgrywki trwałyby dalej. Byłyby oczywiście wtedy mniejsze i byłoby mniej pieniędzy do podziału, także Niemcy otrzymałyby mniej. Ale jaki jest realny problem z tymi klubami z Superligi? Miałyby takie same przychody, jakie oferujemy im my, ale różnica jest taka, że my dzielimy się nimi ze wszystkimi. UEFA rozdziela 93,5% swoich przychodów. Każda inna organizacja brałaby dla siebie przynajmniej 10%. Ci goście próbowali zabić futbol.

Pomimo nieudanej próby w kwietniu, Real Madryt, Barcelona i Juventus ciągle chcą się odłączyć. Jak zamierza pan temu zapobiec?
Nie mam nic przeciwko, by się oddzielili. Naprawdę bawi mnie to, że chcą odejść, a zapisali się jednocześnie do kolejnego sezonu Ligi Mistrzów. Nie mogą grać w naszych rozgrywkach i potem podciągnąć własne. Czytałem w waszym magazynie, że teraz płacą lobbystom, którzy chcą zdyskredytować UEFA i którzy chcą wywrzeć wpływ na dziennikarzy czy polityków. To szaleństwo.

Jak pan zareagował, gdy pan to czytał?
Wysłał SMS-a z linkiem do artykułu jednemu z wysoko postawionych członków Komisji Europejskiej. Odpowiedział, że muszą być wyjątkowo głupi, jeśli myślą, że mogą zapłacić ludziom, by zmienili zdanie. Skończył wiadomość słynnymi słowami Dolores Ibárruri z hiszpańskiej wojny domowej: „No pasarán!”. Nie przejdą!

Dlaczego te kluby się nie poddają?
Powinien pan spytać te kluby. Niektóre kluby po prostu mają niekompetentnych szefów. Skarżą się, że pensje są za duże. Ale kto podpisał te kontrakty? Nie ja!

Odnosi się pan do Barcelony, która musiała rozstać się z Messim, bo nie stać jej było na jego astronomiczną pensję.
Real Madryt też narzekał, że klub może przetrwać jedynie wtedy, gdy powstanie Superliga. A teraz próbowali kupić Kyliana Mbappé za 180 milionów euro? Może to dobrze, że to wszystko się wydarzyło. Fani dali tym ludziom lekcję.

Jedną z sił napędowych tego projektu był Andrea Agnelli, prezes Juventusu i wtedy też prezes wpływowego Europejskiego Stowarzyszenia Klubów. Kiedyś nazywał go pan przyjacielem. To prawda, że jest pan ojcem chrzestnym jednego z jego dzieci?
Tak, córki. To był dla mnie zaszczyt, gdy mnie o to poprosił. Ciągle lubię pozostałych członków jego rodziny. Oczywiście popełniłem błąd i źle go ocenił. Ponad wszystkim Superliga pokazała, że bliskość między ludźmi nie tworzy żadnego problemu. Nie wymieniliśmy między sobą nawet komentarza. Agnelli i ja jesteśmy od siebie tak daleko, jak to jest możliwe.

Katarski biznesmen Nasser Al-Khelaïfi, prezes PSG, wykorzystał ten przewrót. Kryzys uczynił go jednym z działaczy z największą władzą.
Osobiście Al-Khelaïfi nie skorzystał na tym tak bardzo. Wygrał futbol, bo on nas wspierał.

Al-Khelaïfi został prezesem Europejskiego Stowarzyszenia Klubów i zasiada w Komitecie Wykonawczym UEFA. Jest zaangażowany we wszelkie procesy decyzyjne.
Al-Khelaïfi to reprezentant klubów. Musi rozmawiać cały czas z klubami. To trudne zadanie.

Dlaczego stanął po pańskiej stronie?
Byłem pod wrażeniem tego, że nas wsparł. Ogólnie ludzie sądzili, że właściciele nowobogackich klubów chcieli Superligi. Jednak wyszło na to, że atakowali nas głównie szefowie trzech klubów. A nieeuropejski prezes pozostał lojalny wobec nas obok Bayernu i Borussii Dortmund.

Teraz Messi, Ramos, Mbappé i Neymar grają razem w PSG. Jak mocno uwarunkowane politycznie jest to szaleństwo transferowe PSG? Przede wszystkim, za rok to w Katarze odbędzie się mundial.
Pan uważa, że Paryż kupuje piłkarzy, bo Katar organizuje mundial? Ja nie.

Nie uważa pan, że PSG to polityczny projekt Kataru?
Nie, oni chcą po prostu wygrać Ligę Mistrzów jak każdy inny klub.

I gdy wygrają, to chcą, by przy podnoszeniu trofeum wszędzie dookoła był widoczny napis „Qatar”.
Chcą promować swoje marki, jak my promujemy swoich sponsorów.

Nie chodzi tylko o marki, ale o autorytarne państwo Kataru. To nie jest dla pana problem?
Nie. Dla mnie promować się może każde państwo. Dopóki przestrzegają zasad, nie widzę żadnego problemu.

Spotkał się pan z przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i wiceprzewodniczącym Margaritisem Schinasem. Gdy ogłoszono Superligę, Schinas wsparł pana obok Emmanuela Macrona i Borisa Johnsona. UEFA tego potrzebuje?
Takie coś zawsze pomaga. Cieszę się, gdy widzę polityków angażujących się w dobre sprawy. Jednak nie lobbowałem ani nie rozmawiałem z Macronem. Superliga staje przeciwko opinii publicznej i oczywiście politycy to czują.

Uznaje pan za problematyczne, gdy monachijscy politycy używają futbolu do wysłania przesłania. Więc dlaczego to nie problem, gdy UEFA używa polityków do utrzymania swojej władzy?
Bo wszystko dzieje się w ramach politycznych. Wszystko w społeczeństwie zależy od decyzji politycznych. Co miałem zrobić? Powiedzieć politykom, by się nie wtrącali?

Czy zabrakło panu reakcji ze strony Niemiec?
Tak, głównie dlatego, że niemieccy fani protestowali wyjątkowo głośno przeciwko Superlidze. Nie dzwoniłem jednak do ich polityków. Przez 48 godzin zostałem wyprany niczym ubrania w pralce. Nie spałem, nie jadłem, nie piłem. A to wszystko nie skończyło się po dwóch dniach. Potem też działy się wokół mnie dziwne rzeczy.

Na przykład?
Pewnego dnia jechałem z żoną do teatru. Zadzwonił doradca Superligi i sugerował, bym się do nich przyłączył. Sugerował, że UEFA powinna organizować Superligę. Powiedziałem, że oszalał. Odpowiedział, że mają dużo pieniędzy oraz wielkie wpływy i pozwą mnie, jeśli się nie poddam. Groził mi pozwem karnym! Odpowiedziałem, że nie obchodzą mnie jego rzekome pozwy. Po drugie, jeśli zamierza to zrobić, niech zadba o to, by mnie zakuto. Gdyby piłkarska społeczność zobaczyła taki obrazek, on i jego ludzie byliby skończeni. Moja żona była w totalnym szoku. Nie rozmawiałem potem z tym gościem.

Na szczęście ma pan czarny pas w karate.
Ale błagam pana! Pozew karny? Za co? Powiedziałem, że nie chcę Superligi. Nie handlowałem narkotykami czy coś takiego.

Superliga chce wprowadzić pewnego rodzaju limit na płace. Czy pan to popiera?
Właściwie to tak, ale musimy zobaczyć, czy Unia Europejska zezwala na taki model.

Pan wnosi o podatek od luksusu, który ma zastąpić dotychczasowe Finansowe Fair Play. Jak ma to wyglądać?
W przyszłości musimy rozmawiać o balansie konkurencyjnym zamiast Finansowym Fair Play. Kluczem jest ograniczenie wydatków klubów. Jeśli przekroczą limit, będą musiały zapłacić pewien rodzaju podatku, który zostanie rozdany pozostałym klubom.

To pozwoliłoby mocnym finansowo klubom wydawać na piłkarzy, ile tylko zechcą. Po prostu zapłacą podatek od luksusu.
Ten podatek powinien być bardzo, bardzo wysoki. Jeśli klub będzie mógł wydać 300 milionów euro, ale wyda 500 milionów euro, to może wtedy powinien zapłacić dodatkowo te 200 milionów euro różnicy reszcie klubów. To musi być solidny zestaw zasad. Nie ma jeszcze żadnych decyzji.

Kiedy możemy spodziewać się decyzji o limicie płacowym i podatku od luksusu?
Mam nadzieję, że do końca roku, a przynajmniej do końca sezonu.

Planuje pan start w wyborach na prezesa UEFA w 2023 roku i walkę o reelekcję?
Tak, lubię tę pracę. Jest bardziej stresująca niż myślałem, ale kocham futbol. Obecnie moje życie jest wspaniałe.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!