Arabska władza kontra biały faraon
Madryckie El Mundo opublikowało trzy teksty na temat Neymara i zmian, jakie w futbolu wywołał jego transfer do Paris Saint-Germain. Przedstawiamy pełne tłumaczenie artykułu o rywalizacji tego klubu z Realem Madryt.
Fot. Getty Images
– Florentino, tutaj Król!
Po drugiej stronie słuchawki nie ma jednak prezesa Realu Madryt, który zostawił telefon swojemu pracownikowi w trakcie szalonych negocjacji związanych z pozyskaniem Ronaldo Nazario. Jest późny wieczór 31 sierpnia 2002 roku. To moment Florentino, twardego i nieprzejednanego negocjatora, o czym najlepiej wiedzą hiszpańscy bankierzy.
– Prezesie, to Jego Wysokość.
Florentino podszedł do telefonu. Jan Karol I był wtedy jednym z zagorzałych kibiców Królewskich, chociaż też takim z bezpośrednim dostępem do prezesa. Jak wszyscy madridistas i większa część Hiszpanii czekał na kolejny ruch nowego faraona futbolu, który przebił w dwóch poprzednich latach finansowy sufit, pozyskując najpierw za 60 milionów euro Figo, a następnie za 72 miliony euro Zidane'a. Ani Florentino, ani jego rozmówcy po dwóch dekadach nie byli tacy sami w starciu o Kyliana Mbappé.
Teraz zamiast tradycyjnego prezesa klubu jak Massimo Moratti, legendarnego właściciela Interu, pojawił się słup państwa – Nasser Al-Khelaïfi. Rozmowy były inne: i z powodu osób, i z powodu tego, że w grze nie było interesów finansowych ani sportowych, a strategiczne kraju z jednymi z największych rezerw energetycznych na świecie, który potrzebuje poprawienia swojej międzynarodowej reputacji. Zmienił się też Florentino, który zaczął wstrzymywać wydatki i skupiać się na pozostawieniu spadku w postaci nowego stadionu, która ma być symbolem na miarę piramidy faraona. Do tego wobec pandemii zaczął podchodzić do klubu jak do normalnej firmy.
Istnieje ogromne podobieństwo w decyzjach zastosowanych w Realu Madryt i jego firmie budowlanej ACS. Od wybuchu pandemii w obu przypadkach sprzedawano aktywa, zbierano gotówkę i cięto pensje. Część pierwszej drużyny ma jednak problem, bo zastosowano wobec niej 10% obniżkę pensji, gdy klub tego lata zaoferował 180 milionów euro za Mbappé. „Wiedzieli od dwóch miesięcy, bo im to przekazaliśmy, że nie podejdziemy do sprzedaży Mbappé nawet za 250 milionów euro, ale zamiast tego oni dalej naciskali, bo to im pasowało. Może szukali zrealizowania innego celu”, twierdzi jeden z działaczy PSG. Tym razem nie było już takich telefonów jak 20 lat temu. Nawet od króla: tego emerytowanego ściga prokuratura, a jego syn milczy w tej sprawie.
Florentino o tym wiedział czy to przeczuwał, ale fakt składania ofert PSG sprawił, że poruszyło się tylko jedno: emocje. Piłkarza, który czeka aż 1 stycznia będzie mógł sam decydować o swojej przyszłości poprzez swobodne negocjacje z każdym zainteresowanym klubem, oraz kibiców Realu, którzy nie mogli zarzucić prezesowi, że nie inwestował w kadrę, która potrzebuje przebudowy. Na razie jednak nietransfer Mbappé ujawnia zniechęcającą rzeczywistość dla tych, którzy tęsknią za erą Galácticos: Real Madryt i jego prezes stracili władzę w świecie piłki przez pojawienie się klubów-państw. Florentino i jego zaufani ludzie zaczęli to przeczuwać w 2017 roku, gdy PSG dokonało wrogiego przejęcia Neymara od Barcelony po wpłaceniu 222-milionowej klauzuli w jego umowie i zagwarantowaniu mu pensji w wysokości 30 milionów euro netto. W sumie Les Parisiens podjęli się wtedy operacji o wartości 489 milionów euro, co pokazuje seria specjalnych artykułów El Mundo. W biurach na Bernabéu stwierdzili: „Jeśli będzie tak dalej, za kilka lat będziemy Ajaxem”.
Sprzedaż Mbappé i obraz Leonardo Da Vinci
Tego samego lata PSG do Neymara dołożyło Kyliana Mbappé z Monaco: transfer wyniósł 145 milionów euro i mógł wzrosnąć do 180 milionów. W 2017 roku zakupy Les Parisiens sięgnęły 382 milionów euro wobec 65 milionów euro ze sprzedaży, czyli wydatek netto wyniósł 317 milionów euro. By uniknąć problemów z Finansowym Fair Play dogadano się z Monaco, by pierwszy rok gry Francuza w stolicy odbył się na zasadzie wypożyczenia, co pozwalało przesunąć inwestycję w czasie pod względem księgowym. Wtedy Real Madryt przegrał pierwsze starcie o Mbappé, a we wszystko zamieszany był właściciel Monaco. Dmitrij Rybołowlew zdecydował, że sprzeda piłkarza tylko PSG. Real Madryt oferował 140 milionów euro, ale nie miało to znaczenia.
Dwa miesiące po domknięciu operacji Rosjanin sprzedał też najdroższy obraz w historii „Zbawiciela świata” Leonardo da Vinci za 450 milionów euro, co pozwoliło mu wypłacić zarządzoną przez sąd kwotę w rozwodzie z żoną, która miała otrzymać 574 miliony euro. Kupiec owiany był tajemnicą aż pojawiły się plotki, że pochodzi z Bliskiego Wschodu. Rosjanin przekazał obraz na jachcie saudyjskiego księcia Mohammeda Bin Salmana. Niektórzy zaangażowani w pierwszą walkę o Mbappé uważają, że obie operacje są ze sobą powiązane.
Dzisiaj w Paryżu są przekonani, że Mbappé podpisze nowy kontrakt i wskazują, że to samo zrobił już Neymar, a dwa lata temu starała się o niego Barcelona. Decyzja Francuza pokaże klarownie, czy czas Florentino już minął. Na pewno nie da się uniknąć astronomicznego wydatku na pensję gracza, do której dojdą prowizje i bonusy dla członków rodziny i pośredników. Dla Kataru podejście do sprzedaży było teraz niemożliwe, bo to kluczowy czas dla kraju: do mundialu organizowanego w tym miejscu zostaje 14 miesięcy.
Katar zabezpiecza interesy w roku mistrzostw świata
Jeśli operacja sprowadzenia Neymara zburzyła równowagę na piłkarskim rynku, starania o mundial wysadziły starą FIFA i jej styl zarządzania po oskarżeniach o przyjęcie łapówek. Katar wszedł w komitywę z Rosją Władimira Putina, by przejąć dwa mundiale za jednym razem: w 2018 i 2022 roku. Nowa FIFA Gianniego Infantino nie podważyła tych wyborów. Przeciwnie, pomogła w zmianie terminu drugiego turnieju, bo Katar tak potrzebuje futbolu, jak futbol, w którym stale rosną pensje, potrzebuje Kataru.
Arabskie państwo, w którym stale narusza się prawa człowieka, chce poprawić swój wizerunek poprzez wielki międzynarodowy turniej. W futbolu szuka legitymizacji, której nie odnajduje ze strony zachodniej cywilizacji. Mistrzostwa to jednak też droga do innych biznesów. Piłka nożna jako przemysł ze swojej strony potrzebuje najbogatszych wspólników, by opłacać gwiazdy. Nie ma znaczenia, czy są to arabscy szejkowie, czy spadkobiercy rosyjskich oligarchów, bo od upadku Lehman Brothers, a z nimi linii kredytowych, cała dyscyplina ma problem z utrzymaniem się na powierzchni. FIFA zamknęła drugą drogę, którą było dzielenie się prawami do piłkarzy z funduszami inwestycyjnymi.
Wejście na scenę PSG i również Manchesteru City, który należy do Abu Zabi, doprowadziło do skarg ze strony La Ligi, którą prowadzi Javier Tebas, autor zwrotu „kluby-państwa”. Hiszpan argumentuje, że te kluby grają na dopingu finansowym i naruszają zasady rywalizacji. Rok przed przyjściem Neymara siedem państwowych spółek Kataru figurowało wśród sponsorów PSG (Oredoo, Qatar National Bank, Aspire Academy, Aspetar, Katara, BeIN Sport i Qatar Tourism Authority). Unia Europejska zabrania państwowego wspierania futbolu, za co zresztą Hiszpania otrzymała już kilka kar, ale Katar nie jest częścią unijnych traktatów, więc jego działania pozostają poza kompetencjami Wspólnoty.
Porażka w superligowym pokerze
Ta kontrola należy do UEFA poprzez Finansowe Fair Play, ale jej kary zderzyły się ze Sportowym Sądem Arbitrażowym w Lozannie, gdzie odrzucano je... przez błędy formalne. To nie wygląda dobrze, a przyszłość nie daje nadziei na poprawę, bo UEFA chce zmienić przepisy na korzyść PSG. Ten ruch związany jest też z ostatnią wielką wojną o futbol, czyli Superligą, gdzie Florentino także przegrał.
Jeśli dla kogoś Superliga była atrakcyjna, to dla Les Parisiens przez ich mało atrakcyjną ligę krajową, ale strategicznie PSG nie dołączyło do buntu i stanęło z Aleksandrem Čeferinem. Na futbolowym stole w pokerowej gierce zatriumfował Al-Khelaïfi, który wiedział, co obstawić i jak wykorzystać swoje karty. Florentino został z osłabionym Joanem Laportą, który idzie swoją drogą bez Messiego i z wielkimi problemami.
Rywalizacja z klubami-państwami jest niemożliwa, a tym bardziej dla Realu i Barcelony, które nie są spółkami rynkowi, które mogą dokapitalizować się na giełdzie. Zależność finansowa to zresztą problem całego futbolu. Nawet najwięksi przeciwnicy klubów-państw, czyli Tebas i Florentino, szukali arabskiego kapitału. Prezes La Ligi zrobił to w Arabii Saudyjskiej, gdzie Superpuchar wysłała też Hiszpańska Federacja Piłkarska. Real Madryt jest sponsorowany przez Emirates, a pierwszy projekt przebudowy Bernabéu finansował fundusz z Abu Zabi. Gigantyczność futbolu to też jego kara.
Neymar to metafora całej tej drogi. Jako dziecko przez chwilę był w Realu na testach i wywołał wojnę Królewskich z Barceloną, gdy był w Santosie. Real wysłał do Brazylii emisariusza z umową i szefa sztabu medycznego, by zatwierdził badania. Barcelona w odpowiedzi użyła nielegalnych zabiegów i kontraktu ze znamionami przestępstwa, co skończyło się dymisją Sandro Rosella i skupiło na nim uwagę policji oraz prokuratury, która trzymała go przez dwa lata w więzieniu za niezwiązany z tą sytuacją czyn, z którego na końcu Hiszpana uniewinniono.
Odejście Brazylijczyka doprowadziło do takiej słabości Barcelony, że Bartomeu, jego następca, zawierzył się chciwości rodziny Messich poprzez kontrakt, który podwajał pensję Neymara w PSG i który doprowadził klub do obecnej sytuacji: ruiny. Neymar najpierw doprowadził do implozji Barcelony, a następnie implozji rynku. Ney rozpoczął to szaleństwo. Rozpoczął folie, jak mówią w Paryżu. Ciągle nie wiemy, jak to wszystko się skończy.
***
Powyższy artykuł to jeden z trzech tekstów, jakie madryckie El Mundo opublikowało w temacie transferu Neymara z 2017 roku. W drugim dziennik opisuje dotychczasowe 4 lata atakującego w Paryżu, w czasie których nie został nowym królem futbolu, jakim go ogłaszano.
Trzeci artykuł dotyczy kontraktu podpisanego przez Neymara z PSG w 2017 roku, do którego dostęp uzyskała gazeta. Zapewniał on atakującemu przez pięć lat roczną pensję brutto w wysokości 43.334.400 euro oraz w szóstym sezonie, który był opcją ze strony gracza, w wysokości 50.556.117 euro. Przy uldze podatkowej klub gwarantował piłkarzowi, że jego roczne zarobki nie będą niższe niż 30 milionów euro netto.
El Mundo analizuje, że przy wpłaceniu 222-milionowej klauzuli (miała wzrosnąć do 250 milionów od 1 lipca 2018 roku) PSG podjęło się inwestycji na prawie 490 milionów euro. Dziennik wskazuje, że w efekcie tego porozumienia trzy miesiące później Leo Messi podpisał z Barceloną 4-letnią umowę, która w sumie przy bonusach mogła przynieść mu nawet 555.237.619 euro.
Z ciekawostek z 19-stronnicowej umowy: PSG brało na siebie jakiekolwiek dodatkowe koszty wynikające z wpłacenia klauzuli; zawodnik jako osoba zagraniczna bez posiadania w przeszłości rezydencji fiskalnej we Francji miał odprowadzać tylko 30,77% podatek zamiast około 50% stawki (w Hiszpanii jest to minimalnie 48%, w Anglii 45%, a w Niemczech 40%); umowę obok Neymara z jego strony podpisali agenci Laurent Gutsmuth i Pini Zahavi, którzy podobnie jak ojciec gracza otrzymali swoje prowizji na podstawie oddzielnych kontraktów; piłkarz otrzymywał miesięczne wypłaty; opcja przedłużenia umowy na szósty sezon zależała wyłącznie od zawodnika; 100% praw do wizerunku gracz oddał klubowi.
Neymar w maju podpisał nową umowę do 2025 roku. El Mundo twierdzi, że zrobił to na podobnych warunkach do tych ze wspomnianego opcjonalnego sezonu, czyli na około 50 milionów euro brutto rocznie (35 milionów netto). Podobną pensję podstawową otrzymał teraz Leo Messi i podobne warunki mają być proponowane Kylianowi Mbappé, chociaż w jego przypadku pensja brutto byłaby większa z powodów podatkowych.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze