„Florentino dostrzegł rzeczywistość, którą negował Bartomeu”
José Félix Díaz, dziennikarz Marki zajmujący się informacjami na temat Realu Madryt, podzielił się swoją opinią na temat odejścia Leo Messiego z Barcelony. Hiszpan porównuje sytuację Dumy Katalonii z Realem Madryt.
Fot. Getty Images
Real Madryt i FC Barcelona. Dzień i noc. Cristiano Ronaldo i Leo Messi. Dwie wizje postrzegania futbolu i zarządzania kadrą dwóch największych klubów świata. Czas pokazał, że wiele niepopularnych decyzji Florentino Péreza miało swoje mocne fundamenty. Pożegnanie Cristiano Ronaldo, brak transferów w ostatnich dwudziestu miesiącach, cięcia pensji… Decyzje bolesne, ale potrzebne.
Rzeczywistość obnażyła Barcelonę, która została doprowadzona do ruiny i pozbawiona jakiegokolwiek pola manewru. Barcelonę, która żyła w swoim idealnym i zarazem nierealnym świecie, gdzie mówiło się o piłce, a nie o pieniądzach. Jakakolwiek logika już dawno opuściła Camp Nou i wróciła tylko dzięki Joanowi Laporcie, który zastał obraz nędzy i rozpaczy, bez żadnej możliwości spełnienia norm gry, w której wszyscy muszą uczestniczyć na tych samych zasadach, niezależnie od tego, jak bardzo niektórzy prezesi naciskaliby na większą elastyczność.
W ostatnich latach Barcelona robiła wszystko, by żyć w tym swoim nierealnym świecie. Wierzyli, że wszystko jest w porządku, choć wydaje się, że niektórzy zaczęli coś przeczuwać, kiedy liczby w kolorze czerwonym rosły w zatrważającym tempie.
Miesiąc luty, konkretnie ten w 2018 roku. Cristiano Ronaldo chciał poprawić swoją sytuację i poprawić zarobki, by te odpowiadały – w mniemaniu Portugalczyka – poziomowi jego gry.
Spotkanie skończyło się dealem za sto milionów euro. To była decyzja bolesna, ale jednocześnie nieunikniona dla przyszłości Realu Madryt. „Nie możemy powierzyć klubu jednemu piłkarzowi”, można było usłyszeć niejednokrotnie na Bernabéu. Kibice nie rozumieli, co się dzieje. A przynajmniej ci, którzy patrzyli tylko na skład, a nie na finanse. Ci, którzy nie patrzyli na konsekwencje podejmowanych decyzji. Ale i ci po cichu zaczęli przyznawać rację działaczom Realu Madryt.
Leo Messi odchodzi z Barcelony, a do klubowej kasy nie wpada ani jedno euro. Przyczynili się do tego wszyscy. Zarówno ci, którzy pragnęli żyć w nierealnym świecie, jak i ci, którzy nie rozumieli realnej sytuacji klubu. Miłość przejawia się w czynach, nie słowach.
Teraz Barcelonę czeka przebudowa po odejściu jej ikony. To nie jest łatwa sprawa, o czym doskonale wiedzą na Bernabéu. Jednak Azulgrana z tego wyjdzie. Będzie bolało, ale nie pozostaje nic innego.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze