„Superliga to brak szacunku dla reszty klubów”
Oscar Mayo, który uchodzi za prawą rękę Javeria Tebasa, udzielił ciekawego wywiadu dla dziennika El Mundo. Dyrektor wykonawczy La Ligi mówił między innymi o planach na przyszłość, obecnej sytuacji w Hiszpanii i Superlidze.
Fot. El Mundo
W wieku 32 lat mógłbyś grać w każdej drużynie i wciąż mieć przed sobą karierę.
Tak, cóż… W ciągu całej mojej kariery zawodowej zawsze podejmowałem wyzwania w bardzo młodym wieku. Kiedy pracowałem na uniwersytecie i byłem odpowiedzialny za marketing z dziekanem, Uniwersytet Realu Madryt lub uruchomienie nowego kampusu w Alcobendas, miałem 23 lub 24 lata. Albo kiedy uczyłem na Uniwersytecie Kalifornijskim, byłem dużo młodszy niż większość studentów.
Jesteś za rozwojem La Ligi równolegle do sportu…
La Liga stała się wzorcową organizacją sportową na poziomie międzynarodowym. Musimy być dumni, że dzięki temu hiszpański futbol znalazł się na mapie. W ciągu ostatnich ośmiu lat stał się widowiskiem sportowym na takim samym poziomie jak Formuła 1, NFL czy Premier League. Teraz spełnia światowe standardy i jest naśladowana na całym świecie. Jest to również zasługa pracy, jaką wykonaliśmy w ostatnich latach. To umieszcza Hiszpanię na mapie. W każdy weekend La Liga jest transmitowana w ponad 190 krajach na całym świecie. Współpracujemy z ambasadami, z izbami handlowymi… Dla nich piłka nożna jest także wsparciem dla całej ich pracy instytucjonalnej.
W ciągu trzech lat przychody komercyjne La Ligi wzrosły o 50%.
Zawsze oddzielamy przychody audiowizualne od komercyjnych. W ciągu trzech lat zwiększyliśmy o ponad 50% liczbę krajowych i międzynarodowych sponsorów. Pięć lat temu było to około 50 milionów euro; w tym roku jest to już ponad 110 milionów, jeśli dodamy do tego nasze międzynarodowe filie. Pięć lat temu 92% stanowiły przychody krajowe. Teraz udało nam się pozyskać 50% z zagranicy.
Czy takie tempo wzrostu da się utrzymać?
Są jeszcze rynki, które możemy dalej odkrywać.
Platformy takie jak Twitch oferują stały kontent przez całą dobę i docierają do bardzo młodych ludzi. Czy są rywalem czy sprzymierzeńcem?
Jesteśmy widowiskiem rozrywkowym i staramy się oferować produkt, który przemawia do wszystkich odbiorców. Postrzegamy te kanały jako sprzymierzeńca w dotarciu do młodych ludzi. W tym roku rozpoczęliśmy transmisję meczów z Ibaiem. To był sukces, który zamierzamy uczynić globalnym. Oprócz Fantasy, nasze platformy cyfrowe, EA Sports… To szansa na dotarcie do innego rodzaju odbiorców.
Czy NBA jest lustrem, w którym przeglądają się oni sami?
Nie ma wielu rozgrywek na świecie, które są traktowane i transmitowane tak jak La Liga. NBA jest punktem odniesienia, ale czasami trochę tracimy perspektywę. Stworzyli League Pass, ale my mamy cały projekt analityczny z Microsoftem, którym się z nimi dzielimy, ponieważ rozumieją, że mogą się od nas uczyć. Są punktem odniesienia, ale nie jesteśmy tak daleko i postrzegają nas z takim samym szacunkiem.
Czy uważacie się za osoby na tym samym poziomie?
NBA zarabia 900 milionów poza Stanami Zjednoczonymi; my zarabiamy prawie 800 milionów poza Stanami Zjednoczonymi.
Wspomniałeś o League Pass, który w końcu jest sposobem dla każdego na śledzenie NBA z dowolnego miejsca. Czy zobaczymy coś podobnego w La Lidze?
Na arenie międzynarodowej, tak, znajduje się to na naszej mapie: w niektórych krajach zobaczymy to w nadchodzącym sezonie. Na całym świecie jest coraz więcej fanów, którzy chcą korzystać z treści La Ligi, a sposobem na to jest właśnie La Liga Pass.
Czy nie byłoby paradoksem, że akurat w kraju La Ligi nie ma La Liga Pass?
Tylko, że teraz jesteśmy przy przetargu krajowym. Najpierw zaczynamy od przetargu krajowego.
NBA rozgrywa mecze każdego dnia tygodnia, niektóre z nich poza granicami USA. Czy jest to strategia, którą można importować? Właśnie zakończył się proces przeciwko Federacji, aby grać w piłkę nożną w poniedziałki i piątki.
Autonomia w organizowaniu meczów jest kluczowa i dlatego jej broniliśmy. Dla La Ligi ważne było, aby zmaksymalizować przychody i zyskać widoczność wewnątrz i na zewnątrz. Dniem o największej konsumpcji telewizyjnej w Hiszpanii jest poniedziałkowy wieczór. Ważna była możliwość pokazywania wtedy meczu, tak jak w piątki. Musimy unikać sytuacji, w której te same drużyny zawsze grają ze sobą, a to właśnie robimy.
Jaki jest obecnie najważniejszy rynek dla La Ligi?
Hiszpania przynosi 58% przychodów, to tam są fani klubów. Ale pozostałe 42% pochodzi z zagranicy i jest bardzo zróżnicowane. Stany Zjednoczone to nasz drugi rynek, i to z bardzo ambitnym planem z Disneyem. Podobnie jak cała Ameryka Łacińska i Meksyk, gdzie jesteśmy ligą numer jeden po ligach lokalnych, i to zdecydowanie. Azja jest miejscem inwestycji średnioterminowych, jest tam jeszcze wiele do zrobienia. Jest też Rosja, gdzie potroiliśmy nasze obroty, czy Afryka, gdzie sześć lat temu byliśmy daleko za Premier League, a teraz jesteśmy bliżej: podwoiliśmy oglądalność w ciągu dwóch lat.
Pokazywanie meczów z drużynami o szczebel niżej od wielkich klubów jest wyzwaniem…
Kluczem jest praca nad tym, aby te kluby stawały się coraz bardziej atrakcyjne. W ciągu dwóch lat oglądalność derbów Sewilli się potroiła. Espanyol, z Wu Leiem, jest najczęściej oglądanym klubem w Chinach, wyprzedzają Real Madryt i Barcelonę. Chodzi o to, aby kontynuować współpracę z małymi i średnimi klubami.
Czy utrata wielkich gwiazd może być problemem dla La Ligi?
Spędziliśmy 12 lat z Cristiano i Messim, wygraliśmy praktycznie wszystko: Ligę Mistrzów i Ligę Europy, Złote Piłki. Jednak Premier League lepiej sprzedała swoje prawa za granicą. Nie wszystko zależy od gwiazd. To także kwestia pracy, budowania marki.
Czy odejście Cristiano wywarło jakiś wpływ?
W poprzednim cyklu Serie A miała 370 milionów euro w prawach międzynarodowych. Po przyjściu Cristiano wydawało się, że to eksploduje, ale oni spadli o 50%, podczas gdy my wzrośliśmy o 13%. Na arenie międzynarodowej zarobiliśmy prawie 800 milionów euro; liga włoska zarabiała wcześniej 350 milionów, a mimo Cristiano zanotowali spadek do 170 milionów. A liga francuska, gdzie odszedł Neymar, zarabia 80 milionów euro, czyli 10 razy mniej niż my, i nie rozwija się na zewnątrz.
Czy ważne jest, że liga jest wyrównana i nie zawsze wygrywają ją dwie drużyny?
Jest to bardzo ważne. Wiemy, że Real Madryt i Barcelona są naszymi motorami napędowymi. Są najbardziej rozpoznawalni na zewnątrz i nie mamy problemu z tym, że nadal będą wygrywać, ale im bardziej konkurencyjna będzie La Liga, tym bardziej będzie atrakcyjna. Ten dyskurs Superligi w stylu „chcemy ciekawszych meczów”. Spotkania stają się bardziej interesujące, gdy rywalizacja jest wyrównana. Niech wygra ktokolwiek, ale nie ze 100 punktami, z którymi wygrywali Mourinho i Pep. Ligi trzeba wygrywać z 90 punktami, może nawet mniej. Mieliśmy przykład w tym roku: nie było tłumów, ale to była ekscytująca rywalizacja. Odzwierciedla to, jak bardzo rozwinęły się średnie i małe zespoły. Teraz widzimy Real i Barcelonę pokonane w Kadyksie czy Vigo. Fakt, że różnica między klubami jest coraz mniejsza, czyni ten produkt interesującym.
Wspomniałeś o Superlidze, jak ją oceniasz?
To jest brak szacunku dla reszty klubów, które pracują tak samo jak oni i grają w tych samych rozgrywkach. Wzgardzono nimi. Pomijając fakt, że jest to nieodpowiedzialne, ponieważ to, co mamy teraz do zaoferowania rynkowi, to pewność, a nie wątpliwości.
Czy byłeś dotknięty tym ogłoszeniem?
Dopadło nas to w samym środku negocjacji kontraktu amerykańskiego, który jest jednym z największych w historii. Nagle wychodzi prezes Barçy i mówi, że podpisał kontrakt z Superligą. Mieliśmy umowę w zaawansowanym stadium, a tej nocy dzwonią do nas i mówią: „Hej, powstaje Superliga”. Generowanie tej niepewności jest nieodpowiedzialne, lekceważące i bardzo nieprofesjonalne.
Dlaczego tak jest?
Bo jeśli znasz branżę, to widzisz, że liczby się nie sumują. Nie znają się na telewizji ani na przemyśle rozrywkowym. I tak się stało, wypuszczają to na rynek, a potem nie mają niemieckich i francuskich klubów, a w Anglii uciekają dwaj główni nabywcy praw. To nie jest znajomość branży i myślenie, że się ją zna. A skoro projekt był taki dobry, to dlaczego powstał w podziemiu?
Komunikat sprawiał wrażenie wypuszczonego w pośpiechu…
Próbowali przekonać resztę klubów w pośpiechu, bo była reforma Ligi Mistrzów i musieli pokazać, co mają, bez względu na wszystko. Ale liczby nie zadziałały.
Dlaczego nie zadziałały?
Ponieważ mamy bardzo dojrzałą branżę, z silnymi ligami lokalnymi, które maksymalizują przychody na swoim terytorium, oraz bardzo dobrą konkurencję europejską. Wraz z Superligą zabiliby ligi lokalne i sprawili, że system stał się znacznie mniej wydajny.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze