Advertisement
Menu
/ marca.com

Mourinho: To ja zawiodłem przy incydencie z Vilanovą

José Mourinho jest jednym z bohaterów książki Mantenham-se Loucos e Famintos (Utrzymajcie w sobie szaleństwo i głód) autorstwa João Gabriela. W trakcie rozmowy z brazylijskim pisarzem nowy szkoleniowiec Romy opowiedział o kilku anegdotach z czasów pracy w Realu Madryt.

Foto: Mourinho: To ja zawiodłem przy incydencie z Vilanovą
Fot. Getty Images

– Nie lubię słowa „krytyka”. Wolę słowo „coaching”. Trenuję, poprawiam, prowadzę... Jednak wiem, że niezależnie od tego, co mogę sobie na ten temat myśleć, to dla piłkarzy to zawsze będzie krytyka. Jednak gdy z tego rezygnujesz, to lepiej, żebyś spakował walizki i odszedł, gdyż tak naprawdę niczego tutaj nie robisz. Zawsze podchodziłem do tego właśnie w taki sposób. Mówiło się o pewnym epizodzie z czasów pracy w Realu Madryt. Była ostatnia minuta pierwszego starcia w dwumeczu. Wygrywaliśmy 2:0, a Cristiano postanowił zagrać plecami, po czym stracił piłkę na rzecz zawodnika Valencii, João Pereiry, który rozpoczął akcję, która prawie zakończyła się bramką. Po meczu powiedziałem Cristiano, że w takim spotkaniu 2:0, a 2:1 robi różnicę. Nie spodobało mu się to... Ale nic poza tym.

– Mam problem z egocentrycznymi piłkarzami, którzy przedkładają cele indywidualne nad cele zespołowe. To bardzo utrudnia pracę. Dla mnie gwiazda i zupełnie nieznany zawodnik są wobec siebie równi. Najważniejsze jest to, aby pracowali na rzecz zespołu.

– Incydent z Tito Vilanovą? Tamtego dnia to ja zawiodłem, nie powinienem tego zrobić. Tamten negatywny obrazek został na zawsze. Tito nie miał z tym nic wspólnego. Przykro mi z tego powodu. Jednak muszę dodać, że tamta Barcelona była naprawdę dobra na boisku, ale jeszcze lepiej wychodziło jej właściwe ustawienie sobie rywala i manipulowanie decyzjami i odczuciami innych.

– W pewnym momencie byłem ofiarą samego siebie. Gdybym mógł to zmienić, to podchodziłbym do tego nieco inaczej. Wygrywałem, wygrywałem, wygrywałem i wszedłem w dynamikę, w której brak zwycięstwa wydawał się być końcem świata. Ja sam przez własną osobowość doprowadziłem do tego, że każdy trening, każdy mecz, każde zadanie miało polegać tylko na wygrywaniu, wygrywaniu, wygrywaniu... I gdy dotarłem do momentu, w którym ciężko było dalej wygrywać, to coś, co dla innych trenerów byłoby do zaakceptowania, dla mnie było niewystarczające. Brak zwycięstwa był porażką. A to nie jest prawda!

– Zawsze powtarzam moim zawodnikom, że znajdą we mnie szczerego człowieka. Człowieka, który mówi prawdę, który mówi rzeczy, które chcesz usłyszeć, ale też takie, których wolałbyś nie słyszeć. Pewnego dnia mogą powiedzieć, że mieli złego trenera, że byłem gnojkiem, ale nigdy nikt mi nie zarzuci, że nie byłem sprawiedliwy i szczery.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!