Kara za pychę
Trudno do końca zdać sobie z tego sprawę, ale Sergio Ramos sprzed kilku miesięcy i Sergio Ramos dziś wydają się mieć ze sobą niewiele wspólnego.
Fot. Getty Images
Jeszcze poprzedniego lata dziennikarze El Mundo opublikowali pełen patosu artykuł, w którym z kapitana Realu Madryt zrobiono wielkiego bohatera. Nie szczędzono w nim epickich porównań i aluzji. Podkreślano też wielkie dziedzictwo, jakie Ramos pozostawi dla następnych pokoleń. Tekst pojawił się tuż po tym, jak Królewscy pod wodzą Sergio zdobyli mistrzostwo kraju po wspaniałej passie 10 wygranych z rzędu. „Męskość Ramosa jest tak archetypiczna, że gdyby Zorrilla wstał z grobu, Don Juan byłby idolem mas ubranym w dres”, starali się dorównać w słownych figlach i kombinacjach Rafałowi Stecowi redaktorzy wspomnianego dziennika. Dziś te wszelkie porównania z najwspanialszymi przedstawicielami hiszpańskiej literatury wydają się co najmniej nie na miejscu.
10 miesięcy temu Ramos był alfą i omegą, symbolem Realu Madryt i Hiszpanii. Wczoraj zaś José Ramón de la Morena z Onda Cero nie tylko zrugał kapitana Los Blancos na antenie, ale i złamał swój pakt o nieujawnianiu treści prywatnych rozmów z topowymi piłkarzami. „Wczoraj zadzwonił do mnie Ramos, by powiedzieć, że moje informacje są błędne. Powiedziałem mu, by w takim razie sam pojawił się na antenie i im zaprzeczył. Odpowiedział, że nie i powiedział, żebym sam też nic nie mówił. Odparłem, że nie będzie mi rozkazywał, co mam przekazywać na antenie i powiedziałem mu też, by skupił się wreszcie na grze w piłkę”.
„Skup się na grze w piłkę”, zdania tego typu Sergio jak dotąd jeszcze nie miał okazji usłyszeć. Gdyby tak było, nie powstałyby te wszystkie hagiografie i seriale na Amazonie, gdzie widać wszystkie braki Ramosa ubrane po prostu w odświętne szaty. 35-latek pozuje tam na mecenasa sztuki czy hodowcę rasowych koni, który w wolnych chwilach lubi kopać piłkę. Afera po meczu z Ajaksem i sprzeczka z Florentino wydarzyła się w dniu, w którym nagrywane były fragmenty rzeczonego serialu. Producent znajdował się wówczas na trybunach. Na pretensje prezesa Sergio postanowił odpowiedzieć drugim sezonem produkcji.
To było poważne ostrzeżenie, ale Ramos je zignorował, bo mógł sobie na to wówczas pozwolić. No bo co mogło mu się stać? Był kapitanem Realu Madryt i reprezentacji Hiszpanii oraz człowiekiem powołanym do bicia wszelkich rekordów. Jedynym jego zmartwieniem było dotrwanie w zdrowiu do mistrzostw Europy i dalsze opowiadanie historii swojego życia. Rzeczą, jakiej faktycznie zdołał dokonać, było jednak tylko poirytowanie osób, od których zależy jego przyszłość.
Luisa Enrique przekonał do dania mu pięciu minut w starciu z Kosowem, by mógł dopisać sobie do statystyk kolejny mecz dla reprezentacji. Efekt? Trwający miesiąc uraz, przez który obrońca przegapił Klasyk i osiem innych spotkań, w tym ten z Liverpoolem w Lidze Mistrzów. To był moment, w którym selekcjoner zorientował się, że Ramos nie zdaje sobie do końca sprawy, że jako 35-latek nie jest już takim potworem pod względem fizycznym. Po kolejnych problemach zdrowotnych Ramosa Luis Enrique doszedł też do wniosku, że powoływanie go na Euro pozbawione jest większego sensu. Branie go jedynie na ławkę także mijało się z celem. Andaluzyjczyk o decyzji dowiedział się z wcześniejszej rozmowy telefonicznej i od tamtej pory nie może wyzbyć się żalu względem selekcjonera.
Tym samym doszło więc do kolejnego rozwodu. Wcześniej kompletnie posypały się również przecież relacje Sergio z Florentino. Obaj panowie od miesięcy swój przekaz za sprawą osób trzecich publikują w mediach. Walka ta jednak od jakiegoś już czasu nie jest wyrównana. Gdyby chodziło o boks, Florentino zostałby zaprowadzony przez sędziego do narożnika, by nie zrobić Ramosowi krzywdy. Kapitan został bowiem brutalnie znokautowany. Stracił wielką część poparcia ze strony kibiców, nie pojechał na Euro oraz nie ma żadnej oferty, której mógłby się chwycić. W akcie desperacji doszedł do wniosku, że mógłby się zgodzić na propozycję Realu, którą ostentacyjnie przez długie miesiące podcierał sobie tyłek.
Florentino czeka na telefon z przeprosinami i skruchą. To jedyna szansa na pozostanie Ramosa w Realu Madryt. Nawet chwilowe ocieplenie relacji nic jednak nie gwarantuje. Prezes podtrzymuje swoją wersję, że kapitan przez cały sezon miał ofertę na stole, ale z niej nie skorzystał. Pérez nie zapomina również słów Sergio, który poprosił go, by planować kolejny sezon bez niego. Florentino wziął sobie to do serca i zaklepał transfer Davida Alaby. 20 dni przed wygaśnięciem kontraktu Ramosowi pozostaje natomiast jedynie podróż ze szczytu swojego ego w dół.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze