Z obozu rywala: Eibar
Już dziś o 16:15 Real Madryt podejmie Eibar w ramach 29. kolejki ligi hiszpańskiej. Co słychać u przeciwnika?
Fot. Getty Images
Trener José Luis Mendilibar musi się zmierzyć z największym kryzysem w swoim niemal sześcioletnim etapie kariery w Eibarze. Zespół z Baskonii awansował do Primera División w 2014 roku pod wodzą Gaizki Garitano. W debiucie w elicie zajął 18. miejsce, ale od spadku uchroniła go kara degradacji dla 14. w tabeli Elche. Szkoleniowiec z Bilbao postanowił rozwiązać swój kontrakt, a wszystkie puzzle musiał poukładać aktualny opiekun Los Armeros. W następnych sezonach zajmował kolejno 13., 10., 9., 12. i 14. lokatę. Ciemne chmury w końcu jednak musiały nadejść i pozostaje teraz niewiele czasu, by je odgonić.
Drużyna z Estadio Ipurúa zajmuje w tym momencie trzecią pozycję od końca, ma na koncie 23 punkty i traci dwa do strefy bezpieczeństwa. Wraz z Getafe posiada najgorszą ofensywę w lidze, a mniej zwycięstw od niej ma tylko ostatnia w tabeli Huesca. – Primera to jedna z najbardziej konkurencyjnych lig. Od początku sezonu wiedzieliśmy, że w tym roku będziemy cierpieć bardziej niż w innych latach – przyznał defensywny pomocnik, Pape Diop. Wyniki w pierwszych kolejkach potwierdzały złe przeczucia. Przegrane z Athletikiem, Villarrealem i Elche biły na alarm, jednak od 5. do 13. serii gier Rusznikarze polegli tylko raz. Głównie odnosili remisy, ale potrafili też pokonać Real Valladolid, Betis i Sevillę. Dobra postawa dała awans do samego środka stawki. Dynamika się jednak odwróciła. Rozpoczął ją Real Madryt, 20 grudnia wygrywając na ich stadionie 3:1. Od wtedy do dziś zwyciężyli w tylko jednym meczu. Spadali na dalsze pozycje, a 6 marca wylądowali w strefie spadkowej.
– Zawodowy piłkarz żyje pod presją. Wiemy, że sytuacja jest trudna, ale mamy wystarczająco dużo punktów i pozostałych spotkań, aby odwrócić bieg wydarzeń – mówi Sergio Álvarez. – Musimy zdobyć komplet oczek jeszcze cztery razy, aby się uratować przed spadkiem – przewidywał kilka tygodni temu sam Mendilibar. Problem w tym, że jego gracze nie potrafią pokonywać nawet bezpośrednich rywali w walce o przetrwanie, takich jak Elche czy Cádiz. Kolekcjonując remisy, może być trudno pozostać w La Lidze.
– Nie sądzę, że nasza obecna kadra jest jedną z trzech najgorszych w Hiszpanii – uważa Pedro León. W czym zatem tkwi problem Eibaru? – Przez cały sezon pozwalamy, aby mecze wymykały się nam z rąk. Rzadko czuliśmy się gorsi, ale nasze błędy były zbyt dużym utrudnieniem. Musimy odnaleźć swoją najlepszą formę, wiedząc, że jesteśmy zespołem z dużym potencjałem – przekonuje Álvarez. Nie sposób się z nim nie zgodzić. Prowadząc w spotkaniu, aż pięć razy pozwolili rywalowi na remontadę. W lidze działo się w starciach z Levante, Villarrealem, Alavés i Atlético, a z Copa del Rey w taki sposób odpadli z Navalcarnero.
Najbliżsi rywale Królewskich mają jednak pojedyncze postacie, które mogą utrzymać klub na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Najlepszym zawodnikiem drużyny jest bez wątpienia 29-letni bramkarz, Marko Dmitrović. Serb nie bez powodu występuje w reprezentacji swojego kraju. Ciekawym futbolowego świata polecamy sprawdzić jego interwencje przeciwko Valencii i Osasunie. Już wkrótce ma zmienić klub na lepszy. W Radio Euskadi podkreślił, że jego agenci wiedzą, jakie są jego „pomysły i ambicje". Źródła Asa informują, że chodzi o Sevillę.
W ofensywie rządzi za to Bryan Gil, gracz wypożyczony właśnie z Sánchez-Pizjuán. Występuje na „dziesiątce” i obu skrzydłach. Zaczynał na lewej stronie, ale w ostatnim czasie przystosowuje się też do prawej. Podstawowe liczby (3 gole i 2 asysty) nie oddają jego skali talentu. Zanotował 12 dryblingów prowadzących do oddania strzału, więcej w Hiszpanii mają ich tylko Lionel Messi i Nabil Fekir. 20-latek jest porównywany do Neymara i nawet do Johana Cruyffa. Uważa to za „szaleństwo”, a jego zdaniem „pochlebstwa osłabiają”. Ze spokojną głową pokonuje kolejne szczeble kariery. Ostatnio dostał od Luisa Enrique pierwsze powołanie do dorosłej reprezentacji. Grał przez 25 minut z Grecją i 45 z Gruzją.
W ataku pomaga mu Kike García, który nazbierał już 8 bramek i 2 ostatnie podania. Trzeba docenić te statystyki, bo Eibar nigdy nie słynął z wielkich goleadorów. Niezłe dorobki strzeleckie Borjy Bastóna (18 trafień w 15/16) i Charlesa (14 w 18/19) były raczej wyjątkami od reguły. Na pozostałych ofensywnych piłkarzy raczej nie ma co liczyć. Pedro León to już melodia przeszłości, a Takashi Inui nigdy zawodnikiem z najwyższej półki nie był. Damian Kądzior natomiast nigdy nie spodobał się trenerowi i został wypożyczony do tureckiego Alanyasporu. Odpowiedzialność z przodu można więc opierać wyłącznie na dwóch osobach.
W drużynie Los Armeros kuriozalna jest kwestia rzutów karnych. W tym sezonie wykorzystali jedynie trzy z ośmiu podyktowanych. We wrześniu jako pierwszy spudłował Edu Expósito, który uderzając w stylu Antonina Panenki, przeniósł piłkę nad poprzeczką. W październiku trafił za to Esteban Burgos, stoper stawiający w strzałach na siłę ponad techniką. W listopadzie w meczu z Betisem otrzymali dwie „jedenastki”. Pierwszą wykorzystał ponownie środkowy obrońca, a drugą oddał napastnikowi, Sergiemu Enrichowi – znów pudło. 3 stycznia Edu Expósito ponownie przegrał rywalizację z bramkarzem, choć w tamtej sytuacji Bryan Gil strzelił gola po dobitce. Doszło do tego, że niecałe 3 tygodnie później w starciu z Atlético do futbolówki podszedł Dmitrović. Trafił, ale 6 marca przeciwko Cádizowi już mu się to nie udało. 8 dni później z punktu karnego pomylił się ponownie Burgos. Jeśli do utrzymania zabraknie im punktu lub dwóch, takie marnotrawstwo będzie bolało podwójnie.
Nastawienie Eibaru na dzisiejsze spotkanie powinno być bojowe. – Mamy przed sobą dziesięć finałów i jeśli nie będziemy silni psychicznie w każdym z nich, to utrudnimy sobie życie. Przed nami jeszcze długa droga, a liczy się tylko tabela końcowa – przekonuje Diop. – Wydaje się, że remis nigdy nie ma smaku. Zawsze chcę zwyciężać, ale jeśli podejmiesz więcej ryzyka niż to konieczne, to nie tylko nie wygrasz, ale na pewno przegrasz – tłumaczy z kolei Mendilibar. Tylko odpowiednie wyważenie pomiędzy sportową złością a chłodną kalkulacją może przynieść Rusznikarzom jakąś zdobycz w Madrycie. Zarząd podkreśla, że ufa szkoleniowcowi. Nie ulega jednak wątpliwości, że musi on jak najszybciej ugasić pożar. W przeciwnym razie klub może wylądować w Segunda División.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze