Enrique Riquelme rzuci wyzwanie Pérezowi?
32-letni założyciel firmy Cox Energy w dalszym ciągu myśli o przejęciu władzy na Santiago Bernabéu.
Fot. własne
Florentino Pérez podchodzi tego lata do wyborów na prezesa Realu Madryt tak samo, jak w 2009, 2013 i 2017 roku, czyli bez żadnego rywala w zasięgu wzroku. Aby kandydować, nie wystarczy być piłkarskim romantykiem, trzeba mieć 20 lat stażu jako socio i poręczyć 15% budżetu klubu (w tym momencie 92,5 miliona euro). Ostatnie właściwe głosowanie miało miejsce w 2006 roku, gdy Ramón Calderón zdobył 29,81% głosów, wyprzedzając drugiego Juana Palaciosa o zaledwie 0,88%. W ostatnich latach Pérez zdobywał urząd, będąc jedynym zgłoszonym kandydatem.
Niewykluczone, że w tym roku będzie jednak inaczej. O wystartowaniu myśli Enrique Riquelme. Jego ojciec był w zarządzie Calderóna, teraz swoją historię z Realem chciałby napisać Riquelme junior. Związany jest z branżą energii odnawialnej, spędza czas na zmianę w Madrycie i Meksyku. Brzmi to szalenie i lekkomyślnie, ale młody biznesmen chce spróbować zagrać w tę grę. Cox Energy América zajmuje się fotowoltaiką, jest notowane na meksykańskiej giełdzie BIVA od lata 2020 roku i wyceniane na prawie 300 milionów euro. 32-latek chce być prezesem Królewskich „teraz lub w przyszłości”. Od lat planował swoją idealną kandydaturę, widząc możliwość zastosowania tego, czego się nauczył w pracy z bardzo profesjonalnym zarządem, a nie zaprzyjaźnionym, by przenieść klub na inny poziom.
Riquelme zmienił kierunek swojej drogi po tym, jak jego rodzinny biznes w Alicante i Murcji ucierpiał z powodu kryzysu w budownictwie. Jego celem była Brazylia, ze względu na boom budowlany związany z mundialem w 2014 roku, ale nieoczekiwany zwrot akcji zaprowadził go do Panamy, gdzie w wieku 20 lat zaczął zarabiać na życie w branży kruszyw i betonu, oczywiście z pomocą lokalnych inwestorów. W pewnym momencie został zaangażowany w największy projekt w inżynierii lądowej – rozbudowę Kanału Panamskiego, realizowanego przez firmę Sacyr.
W Madrycie niemal wszystkie odniesienia do jego kariery są pośrednie. Jeszcze kilka lat temu jego nazwisko nie brzmiało głośno w świecie biznesu. Dopiero wejście na miejscową giełdę zmieniło ten stan rzeczy. Do tej pory nie cieszył się popularnością, mimo że miał wsparcie bogatej rodziny Zardoyów dla swojego projektu odnawialnych źródeł energii w Ameryce Łacińskiej, podzielonego jak dotąd między Meksykiem, Chile, Kolumbią i Gwatemalą.
W biurach na Concha Espina wiedzą już, kim jest i co knuje. Jego przemówienia są dalekie od pełnego szacunku tonu, jaki ma Florentino: „W tej chwili albo klub obierze inny kierunek i maksymalnie sprofesjonalizuje zarządzanie, stając się prawdziwie światowym klubem, albo będą problemy. Bycie globalnym nie oznacza podróżowania po Stanach Zjednoczonych”. Jest odważny, to, co proponuje między wierszami jest modelem dalekim od cezaryzmu prowadzonego przez Péreza w ostatniej dekadzie.
„Jedna rzecz to dyskurs, a druga to fakty. Santiago Bernabéu położył fundamenty pod to, czym jest Real Madryt. To bez wątpienia najlepszy prezes w historii. Potem mieliśmy innych dobrych, a spośród nich Florentino Pérez był rewelacyjny, zrobił bardzo dobre rzeczy dla klubu. Stworzył Real Madryt 2.0, ale ta instytucja potrzebuje zmian”, wyjaśnia przekonany o słuszności swoich słów. Choć nie chce odkrywać kart, rzuca prostą myśl, będącą w połowie drogi między populizmem a manifestem: „Real Madryt musi należeć do socios”. Założyciel Cox Energy jest przekonany, że trzeba połączyć globalny rozwój klubu z bardziej bezpośrednim udziałem socios i członków peñi, większą demokratyzacją, poczuciem własności klubu, w którym przez wiele lat tylko jedna osoba miała prawo głosu do realnych celów.
Riquelme ma pomysły, by konkurować z Florentino. Jest odważny, śmiały i ambitny, ale brakuje mu wizerunku publicznego w Hiszpanii. Z tego powodu na razie pogrywa, bada grunt, sprawdza odbiór swojego projektu wśród społeczeństwa. Jeśli kiedyś futbol był kaprysem lub aspiracją budowlańców i murarzy, to teraz do drzwi pukają promotorzy zielonej energii. W nowym zarządzie Barcelony pojawił się José Elías z firmy Audax, a prezesem Betisu od 2016 roku jest Ángel Haro z Prodielu. Tylko w ten sposób można wytłumaczyć, jak młody, 32-letni człowiek ma czas i pieniądze, aby stawać w szranki z Pérezem. Wszystko ma być „zaplanowane w szczegółach”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze