Ramos: Realowi nie zaszkodziłoby wzmocnienie się taką „9” jak Håland
Sergio Ramos w czwartek udzielił wywiadu streamerowi Ibaiowi Llanosowi. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi kapitana Realu Madryt w tej rozmowy.
Fot. własne
Fragment rozmowy dotyczący przyszłości Hiszpana można znaleźć w tym artykule.
– Zamysł jest taki, że będę gotowy na Atalantę. Trenuję już od kilku dni z grupą po kontuzji kolana. Cieszę się z powrotu. Staram się, by wystąpić już w weekend z Elche w domu, a potem mamy Atalantę i postaram się być do dyspozycji.
– Oglądałem mecz Barcelony [w Paryżu]. Jestem miłośnikiem futbolu i uwielbiam oglądać wielkie spotkania. Czy martwią mnie słabe wyniki Hiszpanów w Europie? Emocjonalnie byłem zmartwiony odpadnięciem Sevilli, bo to mój były klub. Mam go w sercu i życzę mu jak najlepiej. Po świetnym meczu w Dortmundzie nie zasługiwali na odpadnięcie. Było mi ich szkoda... Z Barceloną jest odwrotnie [śmiech]. Skłamałbym, gdybym powiedział inaczej. Dobrze widzieć odpadnięcie bezpośredniego rywala, ta satysfakcja istnieje. Do tego w PSG gra mój dobry przyjaciel Keylor. Nie śmieję się jednak z tego, bo w następnym tygodniu to samo może przytrafić się nam.
– Atalanta? Futbol potrafi odpłacić ci tym samym, z czego się śmiejesz. Nigdy nie życzymy nikomu źle i zawsze zachowujemy szacunek. Na razie pozostajemy żywi w Lidze Mistrzów, mamy dobry wynik z pierwszego meczu i postaramy się rozegrać poważne spotkanie. Atalanta nie ma nic do stracenia, a mnóstwo do wygrania. Musimy rozegrać dlatego bardzo ostrożne spotkanie.
– Moja ocena sezonu Realu przez pryzmat plagi kontuzji? Na końcu wszystko ma wpływ: brak dostępności graczy, sprzedaż piłkarzy, wypożyczenia zawodników... Nie udało nam się mieć do dyspozycji całej kadry i mieliśmy pod tym względem trochę czarny sezon. Padło nawet na mnie, bo ja nigdy nie pauzowałem tak długo. Na pewno chcielibyśmy mieć większą dyspozycyjność w drużynie w określonych i delikatnych momentach sezonu. Jednak takie są okoliczności w futbolu i teraz padło na nas. Na końcu musisz wtedy wyjść z tym, co masz. To była też szansa dla chłopaków ze szkółki, by pokazać, kim chcą być w futbolu. Szczęśliwie zostawiamy to już za sobą i praktycznie wszyscy są do dyspozycji, by utrudnić wybory Zizou w końcówce rozgrywek.
– Zmiana pokoleniowa na szczycie futbolu z wejściem Mbappé i Hålanda? Moim zdaniem mocno nie docenia się wielkich gwiazd, szczególnie w Hiszpanii. Nie jest tak, jak jest z Buffonem czy kiedyś było Pirlo, Lampardem lub Gerrardem. Oni są takimi symbolami, że są praktycznie nietykalni. Tu powinno było stać się tak z Ikerem, Raúlem, Puyol, Xavim. Tu szybko ludzie męczą się oglądaniem tych samych twarzy, wygrywają czy przegrywają. Zawsze uwagę przykuwa nowość. Sam przez to cierpię. Wynosi się nowość ponad jej zasługami. Niektórzy mają zasługi, ale wielu z tych nowych piłkarzy ich nie ma. Nikomu niczego nie odejmuję, bo nowa generacja to wyjątkowi piłkarze jak właśnie Mbappé, Hålanda czy Vinícius. Wszyscy mają przed sobą obiecującą przyszłość, ale też trzeba docenić piłkarzy, którzy są na tym poziomie już 15 lat jak Leo czy Cris. Nie da się tego porównywać z nikim innym.
– Czy boję się „złego” odejścia w stylu Casillasa? Chciałbym odejść z czystym sumieniem po daniu z siebie wszystkiego dla klubu. Nie wiem, kiedy nastąpi odejście. Oby nie doszło do tego jeszcze przez długi czas i nie będzie to zależeć ode mnie, ale jasne, że chciałbym odejść tak, jak uważam, że na to zasługuję: głównymi drzwiami z docenieniem i sympatią, jaką sam mam dla całego klubu.
– Ręka Felipe w derbach? Pfff, a ty co uważasz... [Ibai mówi, że dla niego to karny przez pozycję Casemiro] Ja z Hernándezem Hernándezem mam wyjątkową przyjaźń. Powiem ci tak: nie skomentowałbym tego na konferencji prasowej, ale dzisiaj powiem ci więcej, bo to przyjacielska pogawędka. Prawda jest taka, że gdy mówią ci, żebyś obejrzał coś w systemie VAR, to coś tam się stało. Widzimy, że praktycznie nie ma sytuacji, w których wzywają cię i mówią, że chodź, to karny. Dla mnie to ręka, którą spokojnie można odgwizdać. Sytuacja tu się rozgrzewa, bo Hernándeza Hernándeza ocenia się pod lupą przez niektóre moje wypowiedzi czy także liczby, które pokazują, że wiele razy nie podejmował prawidłowych decyzji, co było na niekorzyść Realu Madryt. Podjął oczywiście też wiele dobrych. Nie da się podważyć tego, że poszedł do monitora i podjął swoją decyzję, ale dla mnie to jest karny w skali od 1 do 100 tak na 80-90. To jednak on podejmuje ostateczną decyzję w tej sprawie. Jeśli VAR cię wzywa, to oni tam dostrzegli karnego, a jeśli on nie uznaje tego za rzut karny, trzeba to uszanować. Trzeba tu uszanować odpowiedzialnych za te sprawy, czyli sędziów. Ja jednak w pełni popieram VAR, a sędziowie też mogą popełniać błędy. Dobrze, że przynajmniej może podejść do monitora i to obejrzeć, a że nie chce tego odgwizdać, taka jest jego interpretacja. Na pewno nie można powiedzieć, że czegoś nie widział. Uznał, że to nie jest karny i trzeba to uszanować. Ja lubię być szczery i dla mnie to karny.
– Kogo wybrałbym na kolejny sezon z dwójki Mbappé-Håland? Na dzisiaj w tych okolicznościach trochę łatwiej byłoby pozyskać Hålanda. Może tym, który nadchodzi przejąć pałeczkę po Neymarze, Leo czy Crisie, jest Mbappé, ale okoliczności finansowe są tu trudniejsze. Może być w tym przypadku trudniej o porozumienie. Uważam, że Realowi Madryt nigdy nie zaszkodziłoby wzmocnienie się taką „9” jak Håland z tym głodem goli i tytułów, tą sylwetką. Może tego właśnie nie mamy, co daje on: wzrost, szybkość, gola. On może dać ci wiele w tym Realu Madryt, chociaż nie mówię, że Kylian ci tego nie daje, bo oczywiście też ci to daje. Widzę jednak, że dzisiaj byłoby łatwiej dojść do porozumienia w sprawie Hålanda.
– Restrykcyjna dieta? Zmieniałem wiele rzeczy z czasem, ale dzisiaj mam już dosyć określoną dietę, bo daje mi ona wyniki. Zazwyczaj mam ustalony podobny plan, ale potrzebujesz też równowagi, bo nie jesteśmy robotami. Mam dni słabości, gdy chcę zjeść coś innego, ale to jest ta różnica, że musisz sobie czegoś odmówić, by mieć przewagę nad tymi, którzy tego nie robią. Jednak musisz też czasami sobie odpuścić. Ja co dwa tygodnie czy co miesiąc spotykam się z moim dobrym przyjacielem i nie jem tego dnia obiadu, ale na kolację jemy churros z czekoladą. Przez większość czasu cierpię dla mojej profesji, wykonuję wysiłek fizyczny i dietetyczny, ale trzeba też odróżnić żywienie, by dostarczyć ciału składniki do rozwoju, od jedzenia dla przyjemności. Więc gdy nadchodzi ta niedziela, musisz poczuć przyjemność. Dla przykładu, moi synowie uwielbiają McDonalds. Wolałbym, żeby tak nie było, ale ja też go uwielbiam. Ale skoro go lubimy, to jemy go sobie raz na miesiąc i nie dzieje się nic złego. Jednak przez pozostałe 29 dni dbam o siebie, by w ostatni dzień móc sprawić sobie przyjemność: podwójna Coca-Cola, frytki zatopione w majonezie... [śmiech] Ja od małego kocham majonez, mam obsesję. Polewam nim BigMaca i potem połowa zostaje mi na brodzie [śmiech]. Uwielbiam to. I możesz to sobie zjeść raz na miesiąc.
– Atlético rozgrywa regularny i stabilny sezon. Mają zasługi, by prowadzić w tabeli. Niestety nie zależymy od siebie, ale będziemy walczyć do końca. To nas charakteryzuje. Postaramy potknąć się jak najmniej razy i zdobyć jak najwięcej punktów, by móc walczyć o mistrzostwo.
– Złe przyjęcia przez kibiców w Sewilli? W drugim sezonie dokumentu opowiem dobrze tę historię. Byłem młody, nie miałem doświadczenia i nie zorganizowałem pożegnalnej konferencji prasowej, by się wytłumaczyć. Odszedłem bez słowa. W dokumencie opowiem, co się stało. Rozumiem, że ludzie źle to zinterpretowali, bo tak jest, że manipuluje się informacją zależnie od interesu przekazującego wiadomość. Dlaczego nic nie powiedziałem? Zrozumiesz, gdy poznasz okoliczności. Nie byłem przygotowany, by zrobić taką konferencję prasową, gdy miałem 19 lat i ledwo wyjechałem z domu w Camas. Uważałem, że to pogorszy sytuację, ale dzisiaj wiem, że to był błąd. Ale błędem nie był brak słów, a po prostu pozwolenie na to, by wypowiadali się za mnie inni.
– Mógłbym dołączyć do Barcelony? Żadnej opcji. Laporta oferuje mi 50 milionów, jakie zarabia Messi? Messi zarabia chyba 70 [śmiech]. Dostaje chyba 70 netto [śmiech]. Nie, ale mam sympatię dla Laporty, bo spotkałem go raz w Madrycie i wydał mi się sympatyczny. Pewnych rzeczy nie kupi się za pieniądze. Niektórzy zawodnicy są częścią Realu czy Barcelony i taki ruch byłby niemożliwy. Czy przyjąłbym Messiego w Realu? Oczywiście. W pierwszym tygodniu mógłby spać u mnie w domu, by się zaaklimatyzować [śmiech]. Cierpieliśmy przez Leo w jego najlepszych latach. Dla nas to byłaby wielka radość, bo pomagałby nam wygrywać i osiągać kolejne sukcesy. Inne słowa byłyby głupotą.
– Czy zaskoczyło mnie odejście Cristiano z Realu? Nie, bo jestem tam w środku i miałem pewne informacje. Dlatego to mnie nie zaskoczyło [śmiech]. Jednak uważam, że stracił na tym Real i stracił Cris. Ja nie pozwoliłbym mu odejść, bo to jeden z najlepszych na świecie i pomógłby nam być bliżej wygrywania, bez żadnej wątpliwości. Moim zdaniem są związki, które powinny trwać praktycznie przez całe życie ponad różnicami opinii między graczem, prezesem czy działaczem. Uważam, że istnieje ta fuzja zawodnika z drużyną i są takie fuzje, których dalsze trwanie jest po prostu lepsze dla zespołu. Więc wygraliśmy finał w Kijowie wiedząc, że Cristiano odejdzie? Tak, mniej więcej było to już wiadome, przynajmniej dla tych będących ze sobą bliżej. Nigdy do końca w to nie wierzysz, bo masz nadzieję, że on zmieni zdanie i zostanie. Podjął swoją decyzję, trzeba ją szanować, ale dla mnie powinno to wyglądać inaczej. Do ostatniego dnia dawał jednak z siebie maksa i nie możemy mu niczego zarzucić. Wyciągaliśmy z niego futbol, jaki mogliśmy, bo był decydujący i pomagał nam wygrywać.
– Epoka z Klasykami z Mourinho pozwoliła mi dojrzeć? Byliśmy młodsi, impulsywni, a do tego doszedł trener jak Mou, który miał swoje wymagania i nie rozumiał uścisków z rywalem po porażce. W tamtych czasach byliśmy w bańce, która nie pomagała ani graczom Realu, ani graczom Barcelony. Ponad tym była wyjątkowa reprezentacja, w której musieliśmy zadbać o stosunki, by móc coś wygrać. Dlatego wykonaliśmy ruch wśród weteranów i powiedzieliśmy sobie, że albo pozostaniemy wobec siebie dupkami i nic nie wygramy, albo się zjednoczymy dla dobra wyjątkowej generacji. Na końcu zawarliśmy pakt o nieagresji, bo z Mou pewne gesty wyszły poza drogę przyjaźni i profesjonalizmu. Nie obwiniam go jednak o nic, bo każdy z nas odpowiada za swoje zachowania, ale wszystko ma swoje znaczenie.
– Najlepszy partner na środku obrony? Bez umniejszania nikomu, bo tworzyłem wiele dobrych par, ale dla mnie globalnie tworzyłem wielkie pary z Piqué i Pepe. Rywale mocno się obawiali nas z Pepe, a z Piqué uzupełnialiśmy się doskonale i rozumieliśmy na podstawie samych spojrzeń. Z Rafą Varane'em też gram od lat i uważam, że również tworzymy dobrą parę.
– Gdzie grałbym, gdybym nie był stoperem? Klarownie jako napastnik. Mi podoba się taki futbol, jak prezentowali Urzaiz, Llorente czy Aduriz, czyli przyjęcie, zgranie na skrzydło, atakowanie przestrzeni... Z Ancelottim rozmawiałem o tym i powiedział, że wystawi mnie w ataku, ale temat był taki, że niedługo potem go wyrzucili [śmiech]. Teraz z Zizou gdy mecz się komplikuje, to czuję się dobrze, gdy ruszam do przodu. Jestem do dyspozycji trenera [śmiech], chociaż Modrić, który jest dla mnie jak brat, swoim hiszpańsko-chorwackim na treningach, gdy ruszam do ataku, mówi mi: „Jaki ty jesteś męczący, idź do tyłu, daj reszcie drużyny grać. Daj nam spokój” [śmiech]. A na poważnie, mam ten rytuał, że gdy remisujemy czy przegrywamy w tej 80. czy nawet 77. minucie, to spoglądam na Zizou, ten robi te swoje oczy dające mi pozwolenie i mam wolną drogę do ataku [śmiech].
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze