Real Madryt ponownie lepszy od Andorry
Real Madryt pokonał Andorrę w 21. kolejce Ligi Endesa. Królewscy szybko zyskali dużą przewagę, ale rywale byli o krok od odrobienia strat. Znów kluczową rolę odegrał Tavares.
Fot. Getty Images
Real Madryt ponownie pokonał Andorrę i umocnił się na pozycji lidera Ligi Endesa. Dzisiejsze spotkanie Królewscy rozegrali, zmagając się ze sporymi problemami kadrowymi. Brakowało rozgrywających, więc powołanie otrzymał Spagnolo, chociaż ostatecznie nie pojawił się na parkiecie. Szansę otrzymał Alocén, ale częściej od niego na rozegraniu pojawiał się Abalde. Tradycyjnie rewelacyjne spotkanie rozegrał Tavares, który w ostatniej kwarcie ostatecznie rozwiał nadzieje Andorry na odrobienie strat.
Real Madryt bardzo dobrze rozpoczął rywalizację. Królewscy od razu wyszli na prowadzenie i systematycznie je powiększali. Kluczem była dominacja przy zbiórkach. Tavares, Thompkins oraz Garuba zapewniali, że spadające piłki pozostawały w rękach gospodarzy. W ofensywie świetnie spisywał się Carroll oraz Causeur i na pierwszą przerwę Blancos schodzili z przewagą 24:12.
Druga część wydawała się kontynuacją pierwszej przez początkowe minuty. Przewaga Realu Madryt wzrosła do piętnastu punktów, ale Andorra zaczęła grać lepiej. Zatrzymała kilka akcji Królewskich efektownymi blokami, a Jelínek skutecznie punktował. Blancos musieli się sporo napracować, by regularnie trafiać do kosza i to się udawało. Spotkanie się wyrównało, jednak w połowie meczu gospodarze prowadzili 51:38.
Po zmianie stron sytuacja zmieniła się na niekorzyść dla Realu Madryt. Kwarta rozpoczynała się od 16 punktów przewagi, ale Andorra była w stanie zmniejszyć stratę nawet do 6 oczek. Podopieczni Laso mieli problem z ofensywą. Zawodziła skuteczność, a do tego w obronie szybko zbierane faule dawały rywalom rzuty osobiste, które Andorra wykorzystywała. Przed ostatnią kwartą sytuacja ciągle była otwarta (64:56).
Końcówka nie obyła się bez nerwowej sytuacji. Andorra chciała doskoczyć do Królewskich już na początku kwarty, ale przytrafiło jej się kilka strat, które madrytczycy bezlitośnie wykorzystali. Różnica punktowa utrzymywała się na tym samym poziomie, więc upływający czas działał na korzyść Realu Madryt. Andorra musiała się spieszyć, a to sprzyjało błędom. Do tego Tavares zdobywał cenne punkty z ponowienia.
Wydawało się, że jest po meczu, jednak Andorra wróciła do gry po celnej trójce Hannah po kontrataku, gdy różnica punktowa zmalała do sześciu oczek. Chwilę później trzy punkty dorzucił Gielo i przewaga Realu Madryt ograniczała się do zaledwie jednego posiadania. Na szczęście Tavares odpowiedział akcją „2+1”. Następnie zawodnik z Republiki Zielonego Przylądka trafił za… trzy punkty. To niespotykany obrazek, który wywołał dużą reakcję ławki rezerwowych, szczególnie że przypieczętowało to zwycięstwo madrytczyków.
86 – Real Madryt (24+27+13+22): Causeur (13), Alocén (4), Tavares (16), Thompkins (11), Taylor (6), Abalde (9), Tyus (4), Deck (7), Garuba (4), Carroll (12).
79 – MoraBanc Andorra (12+26+18+23): Paulí (2), Sy (9), Dime (11), Hannah (10), Jelínek (16), Pérez (4), Olumuyiwa (3), Gielo (6), Parachouski (6), García (0), Colom (0), Senglin (12).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze