Rewanżowe mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów
Znamy już siedmiu ćwierćfinalistów Champions League
Wtorek, 7.02
FC Barcelona – Chelsea FC 1:1 (wynik pierwszego meczu - 2:1)
(Ronaldinho 78’ – Lampard 90’+2’ karny)
Mecz miał być nie tylko rewanżem za spotkanie sprzed dwóch tygodni, wygrane przez drużynę FC Barcelona 2:1, ale także za wyeliminowanie Dumy Katalonii z Ligi Mistrzów przez Chelsea w zeszłym sezonie. W pierwszej połowie obie drużyny nie grały porywająco, stworzyły mało sytuacji podbramkowych. Przewagę w tych 45 minutach miała Barcelona, gdyż to zespół Franka Rijkaarda częściej był przy piłce, oddał więcej strzałów i znacznie lepiej się zaprezentował. Piłkarze już od początku spotkania stosowali pressing, zmuszając gości do niedokładnych zagrań. Po 25 minutach gry boisko był zmuszony opuścić Leo Messi (dziś wiemy, że Argentyńczyk nie zagra przez najbliższy miesiąc), osłabiając siłę ofensywną zespołu z Katalonii. Zastąpił go Larsson.
Po przerwie na chwilę inicjatywę przejęli podopieczni Mourinho. Mało brakowało, a do bramki z kilku metrów trafiłby Hernan Crespo. Gospodarze powoli się rozkręcali, coraz groźniej atakując. Bezbramkowy wynik najwidoczniej zdenerwował Ronaldinho, który przeprowadził świetną akcję, wbiegając pomiędzy trójkę obrońców, omijając ich i strzelając w światło bramki. Strzału Brazylijczyka nie zdołał obronić Petr Cech. Nie był to jedynie „przebłysk" geniuszu Ronaldinho, gdyż cały mecz był popisem gracza Barcelony – piękne, efektowne zagrania co chwilę wprawiały w zachwyt widzów na całym świecie. Samuel Eto’o mógł podwyższyć wynik i odebrać nadzieje Chelsea, jednak trafił w słupek. W doliczonym czasie gry w polu karnym Barcelony padł John Terry. Wydawało się, że interweniujący Gio trafił w piłkę, a nie w nogi Anglika, ale Markus Merk bez wahania wskazał na 11. metr. Rzut karny pewnie wykorzystał Frank Lampard, jednak do chociaż dogrywki gościom brakowało jeszcze jednej bramki, na którą już nie straczyło czasu. Na Camp Nou co prawda padł remis, ale to FC Barcelona była zespołem lepszym. Piłkarze The Blues nie mieli pomysłu na grę, nie potrafili sprostać obronie Blaugrany, a co najważniejsze – strzelić bramki.
Juventus Turyn – Werder Brema 2:1 (wynik pierwszego meczu – 2:3)
(Trezeguet 65’, Emerson 88’ – Micoud 13’)
Mimo przegranego meczu w Bremie, to Włosi byli faworytem tego spotkania. Jednak, jak się już przekonaliśmy, Werder jest drużyną, która lubi sprawiać niespodzianki. Szybko, bo po 13 minutach, bremeńczycy prowadzili 1:0. Gola strzelił Francuz Micoud, który wykończył ładną akcję całego zespołu. Piłkarze Juventusu musieli strzelić dwie bramki, aby awansować. Przeprowadzali coraz lepsze ataki, jednak nie mogli znaleźć sposobu na pokonanie dobrze dysponowanego Tima Wiese. Najlepszą okazję drużyna Bianconeri miała tuż przed przerwą, kiedy to groźny strzał oddał Czech Pavel Nedved. Na posterunku był bramkarz gości, który zdołał odbić piłkę i obronić dobitkę Emersona.
Prawdą jest, że Juventus drugą połowę rozpoczął od ponownego ostrzału bramki Werderu, jednak nie były to akcje na miarę ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów, a przecież do tego „tytułu" Turyńczycy dążyli. Z wszystkimi groźnymi strzałami, praktycznie nie do obrony, radził sobie Tim Wiese. Do czasu. W 65. minucie wymarzoną bramkę strzelił David Trezeguet, po kombinacyjnej akcji z Nedvedem. Bramka ta dała nadzieje kibicom i piłkarzom Juve, których celem było strzelenie jeszcze jednej bramki. Znów przeszkodą okazał się bramkarz gospodarzy, który obronił strzały Mutu i Emersona. Tak wspaniale broniący Wiese sprawił nie lada prezent drużynie przeciwnej. Po złapaniu niegroźnego dośrodkowania wypuścił piłkę z rąk, a tę szybko do bramki wbił Emerson, dając Juventusowi awans. Trudno powiedzieć, czy drużyna z Turynu wygrała ten dwumecz zasłużenie, ale faktem jest, że to ich zobaczymy w ćwierćfinale.
Villarreal CF – Glasgow Rangers 1:1 (wynik pierwszego meczu – 2:2)
(Arruabarrena 49’ – Lřvenkrands 12’)
Faworytem spotkania był Villarreal, grający na własnym obiekcie, ale to zespół z Glasgow strzelił pierwszą bramkę. Jeszcze wcześniej, niesieni dopingiem grupki szkockich kibiców, piłarze Rangers przeprowadzili kilka dobrych akcji. Po złej interwencji bramkarza piłkę do siatki skierował Lovenkrands i w tym momencie to goście byli bliżsi awansu. Ale był to dopiero początek spotkania. Po stracie gola Hiszpanie myśleli już tylko o wyrównaniu i do tego dążyli przez kolejne pół godziny. Wyśmienitą okazję zmarnował Diego Forlan, który okazał się słabszy stając oko w oko z Waterreusem.
Gospodarzom udało się strzelić bramkę dopiero w drugiej połowie. Pięć minut po wznowieniu gry do siatki gości trafił Arruabarrena. Villarreal stwarzał kolejne sytuacje, dobrze atakował, ale broni nie złożyli także piłkarze Glasgow Rangers i to oni byli najbliżsi strzelenia gola, który dałby im upragniony awans. Ostatecznie awansował Villarreal, który tym sezonem debiutuje w Lidze Mistrzów.
Mecz Ajax Amsterdam - Internazionale zostanie rozegrany 14 marca.
Środa, 8.02
Arsenal FC – Real Madryt 0:0 (wynik pierwszego meczu - 1:0)
Więcej o meczu tutaj
AC Milan – Bayern Monachium 4:1 (wynik pierwszego meczu – 1:1)
(Inzaghi 8’, 47’, Szewczenko 25’, Kaká 59’ – Ismaël 35’)
W pierwszym meczu, rozgrywanym w Niemczech, zespołem lepszym był zdecydowanie Bayern, jednak mecz zakończył się remisem 1:1. Kibice Bawarczyków mogli czuć niedosyt, ale liczyli na dobry wynik we Włoszech, skąd piłkarze Bayernu mieli przywieść awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Nikt nie spodziewał się, że przebieg spotkania będzie aż tak dramatyczny dla gości. Już w 8. minucie po podaniu Serginho, Olivera Kahna pokonał Filippo Inzaghi. Ten sam zawodnik był nieprzepisowo zatrzymywany w polu karnym przez Ismaela, na co sędzia zareagował podyktowaniem rzutu karnego, w 22. minucie. Do piłki podszedł Szewczenko i... spudłował! Ukrainiec nie dał za wygraną i szybko się za tę wpadkę zrehabilitował, 3 minuty później strzelając drugiego gola dla Milanu. Jeszcze przed przerwą podopieczni Felixa Magatha zdołali strzelić kontaktową bramkę. Po rzuci wolnym wykonywanym przez Schweinsteigera Dida popełnił błąd, wybijając piłkę przed siebie, co wykorzystał Valerien Ismaël.
Była to tylko bramka honorowa, ponieważ zespół Rossoneri wyszedł z szatni jeszcze bardziej zmotywowany. Już dwie minuty po wznowieniu gry swoją drugą bramkę w tym meczu strzelił Inzaghi, po fatalnym błędzie Lizarazu. „Kropkę nad i" postawił Kaká, który bezlitosnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Kahnowi. Milan nie zaprzestał, stwarzając kolejne szanse na gola, których już jednak nie wykorzystał. Bayern poległ w Mediolanie 1:4 i zafundował nam „powtórkę z rozrywki" – niedawno w meczu towarzyskim reprezentacji Włoch i Niemczech także górą byli Włosi, którzy sprawili naszym sąsiadom niezłe lanie, pokonując ich właśnie 4:1.
Olympique Lyon – PSV Eindhoven 4:0 (wynik pierwszego meczu – 1:0)
(Tiago 26’, 45’+4’, Wiltord 71’, Fred 90’)
Francuski zespół wywiózł z Eindhoven skromną, ale bardzo cenną zaliczkę, wygrywając pierwsze spotkanie 1:0. Wydawało się, że Lyon zagra zachowawczo i przede wszystkim nie będzie chciał stracił bramki. Tymczasem piłkarze Gérarda Houlliera od początku zaatakowali i mimo iż z początku PSV „nadążało‿ za Francuzami, to nie na długo. W 12. minucie żółtą kartkę obejrzał Brazylijczyk Juninho. Oznacza to, że zabraknie go w ćwierćfinale, do którego, uprzedając fakty, Lyon awansował. Pierwszego gola strzelił Tiago, po dobrej akcji Maloudy. Bliski podwyższenia wyniku był Juninho, po którego strzale piłka trafiła w słupek. Piłkarze z Eindhoven byli zdesperowani takim obrotem sprawy. Nerwy puściły Cocu, który po brzydkim faulu na Clercu został ukarany drugą żółtą kartką i w konsekwencji opuścił boisko, osłabiając zespół. W ostatniej minucie pierwszej odsłony bramkę „do szatni" strzelił Tiago.
Po grze piłkarzy PSV po przerwie można odnieść wrażenie, że odpuścili już sobie ten mecz. Przewaga Lyonu wzrastała z minuty na minutę. Miano „bohatera meczu" śmiało można przyznać Portugalczykowi Tiago, którzy strzelił wspomniane dwie bramki i wypracował trzecią, której strzelcem został Wiltord. Holendrów „dobił‿ Fred, który po świetnej akcji ustanowił wynik meczu. Gracze PSV nawet nie starali się o zwycięstwo w tym meczu. Oddali ogółem 5 strzałów, żadnego w światło bramki! Lyon wygrał bez najmniejszego problemu, potwierdzając swoje aspiracje do walki o trofeum Ligi Mistrzów.
Liverpool FC – Benfica Lizbona 0:2 (wynik pierwszego meczu - 0:1)
(Simăo 36’, Miccoli 89’)
Priorytetem Liverpoolu było odrobienie straty z pierwszego meczu. To oznaczało strzelenie bramki, co piłkarzom angielskiego klubu przychodziło ostatnio z trudem. Mimo wszystko The Reds już od pierwszej minuty rzucili się do ostrzeliwania bramki Marcelo Moretto. W 10. minucie strzał Croucha, po rykoszecie, trafił w słupek. Blisko był także Luis García. Anglicy atakowali bardzo dobrze, ale zdecydowanie nie umieli stwarzanych okazji wykorzystywać. W kolejnej akcji sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Crouch. Wydawało się, że bramka wisi w powietrzu i Liverpool wreszcie ją strzeli, tymczasem przypomnieli o sobie goście. Benfica nie skupiła się tylko i wyłącznie na obronie, od czasu do czasu atakując. Najpierw piłkarzy gospodarzy ostrzegł Simăo, który trafił w poprzeczkę; później fantastycznym uderzeniem z dystansu nie dał szans José Reinie. Liverpool był już praktycznie na straconej pozycji. Tuż przed przerwą w słupek trafił Carragher.
Postawa piłkarzy The Reds jest godna naśladowania, gdyż nie poddali się oni tak jak PSV, tylko cały czas walczyli, wierząc w sukces. Świetnym strzałem popisał się Xabi Alonso, jednak jeszcze lepiej obronił to bramkarz gości. Cały czas atakowali gospodarze, ale bez konsekwencji w postaci bramki. W końcu strzelili gola, ale nie został on uznany, gdyż piłka wrzucana z rzutu rożnego przekroczyła pole gry. Piłkarze Benfiki atakowali sporadycznie, głównie z kontrataku. Po jednym z nich efektowną bramkę strzelił Miccoli, przesądzając losy meczu. Benfica awansowała jak najbardziej zasłużenie. Obrońcy tytułu zawiedli w ofensywnie, gdyż mimo wielu świetnych akcji, nie potrafili strzelić bramki.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze