Casillas: Za Galácticos nie mieliśmy zespołu
Iker Casillas w czwartym odcinku serialu dokumentalnego o swojej osobie Colgar Las Alas [Odwiesić Skrzydła] wrócił wspomnieniami do czasów Los Galácticos i słynnej ligi remontad pod skrzydłami Fabio Capello. Poniżej przedstawiamy wypowiedzi byłego kapitana Królewskich.
Fot. Getty Images
Czasy Los Galácticos
– Zidane, Figo, Ronaldo... Przeskok był niesamowity. Mówimy tutaj o nieprawdopodobnym wręcz wymiarze. Sami nie mogliśmy uwierzyć w transfer Beckhama. Zawsze, gdy gdzieś wychodził, to miał za sobą 40 fotografów. Przez dziewięć miesięcy wygrywaliśmy praktycznie wszystko. Wydawało się, że idzie nam rewelacyjnie, że zgarniemy wszystko, triplete... Jednak tamta porażka w finale Copa del Rey z Realem Saragossa nas naznaczyła. Od trzeciego tygodnia marca do połowy maja – to był skok bez spadochronu. Nie chodzi tylko o nazwiska, ale o tworzenie zespołu. A my go nie mieliśmy. Przez trzy lata nic nie wygraliśmy, o nic nie walczyliśmy. Wówczas zaczęła startować Barça, która zdobyła dwa mistrzostwa z rzędu, wygrała Ligę Mistrzów w 2006 roku... Nie lubię wspominać tamtych czasów.
Liga Capello
– Trzy tygodnie pretemporady i jeden dzień wolny. Taki jest Fabio Capello. Ale właśnie tego potrzebowaliśmy. To, jak wyglądał wówczas klub, nie było normalne. Ponownie wydawało się, że Barça nam odjeżdża i zbliża się do kolejnego tytułu mistrzowskiego. Później przyszła pora na Ligę Mistrzów. Prowadziliśmy w rywalizacji z Bayernem i pamiętam, że w rewanżu padła słynna bramka po sześciu sekundach... Katastrofa i odpadnięcie z rozgrywek. Została nam tylko liga. Wygrywaliśmy na Camp Nou 3:2, ale w ostatniej chwili zdobyli wyrównującą bramkę. Później mecz z Espanyolem, który przegrywaliśmy u siebie 1:3, by ostatecznie wygrać 4:3. Niby spokojne prowadzenie z Recreativo 2:0, a na koniec uratowała nas bramka Roberto Carlosa. Słynne Tamudazo. Szaleństwo. Każdy mecz był niczym powrót do wydarzeń sprzed 20 lat do remontad w wykonaniu Quinty del Buitre. W ostatniej kolejce mierzyliśmy się z Mallorcą, która nie grała już o nic, a i tak przegrywaliśmy 0:1. Jednak na 22 minuty przed końcem wyrównującą bramkę zdobywa Reyes, a później Diarra z główki. Uff, wszyscy skaczą, płaczą... Tamto mistrzostwo świętowaliśmy niczym Ligę Mistrzów.
Słabe punkty
– Ludzie mówili, że Iker jest bramkarzem, który nie radzi sobie przy wyjściach do górnych piłek. Zatem lepiej było w ogóle nie wychodzić i dzięki temu nigdy nie popełnić błędu? Wiele z moich najlepszych występów miało miejsce w starciach z drużynami, które dominują w walce w powietrzu. Na przykład finał EURO 2008. Nie chcę przez to powiedzieć, że byłem w tym aspekcie jakimś fenomenem, ale gdy musiałem wyjść po górną piłkę, to po prostu to robiłem. Najważniejsze jest to, aby tego typu rzeczy nie wpływały bezpośrednio na ciebie. Gdy sam zaczniesz wierzyć w to, że możesz mieć problem przy wyjściach po górne piłki, to faktycznie tak się stanie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze