„Nie mamy czego świętować”
W ostatnim meczu fazy grupowej Real Madryt wygrał z Borussią Mönchengladbach i z pierwszego miejsca awansował do 1/8 finału Ligi Mistrzów. W szatni Królewskich wielkiej radości nie było, ponieważ zawodnicy są świadomi, że to po prostu było ich obowiązkiem.
Fot. Getty Images
Kiedy Björn Kuipers zgwizdał w środę po raz ostatni, piłkarze Realu Madryt pozostali praktycznie niewzruszeni. Nie było uniesionych w stronę nieba rąk czy wielkich uścisków. Wzajemne gratulacje, podziękowania przeciwnikowi i do szatni. Tam również próżno było szukać euforycznych scen. Na Estadio Alfredo Di Stéfano słychać było jedynie zawodników Borussii Mönchengladbach, którzy świętowali na murawie i w szatni. Jeśli ktoś niezorientowany przechodziłby koło stadionu Królewskich, to pomyślałby, że mecz wygrali Niemcy.
„Zrobiliśmy, co musieliśmy, nie mamy czego świętować”, mówili zawodnicy Realu Madryt, zadowoleni z meczu, najlepszego w sezonie, ale też przyjmujący z pełną naturalnością awans do 1/8 finału z pierwszego miejsca w grupie. Piłkarze Los Blancos byli bardzo świadomi stawki meczu oraz tego, że w spotkaniach z Szachtarem nie stanęli na wysokości herbu i do starcia z Gladbach podchodzili niczym do finału. Widmo zesłania do Ligi Europy czy odpadnięcia nie spowodowało zawrotów głowy u zawodników, którzy wyszli na murawę bardzo zdeterminowani i zagrali jeden z najlepszych meczów w ostatnich dwóch latach. Intensywny, szybki w grze i groźny z przodu Real Madryt wysłał Europie wiadomość: „Niech nikt nie uważa nas za martwych”.
Zawodnicy wyszli na boisko przekonani, że awansują do 1/8 finału. Tak samo Zidane, który na przedmeczowej konferencji prasowej powiedział, że nie chce nawet słyszeć ani mówić o Lidze Europy. Dzięki spokojowi, pracy i wierze w swoich piłkarzy szkoleniowiec Realu Madryt obronił kolejnego match-balla i podarował madridismo jedną z tych europejskich nocy, po której może czuć dumę.
Europa będzie patrzeć w poniedziałek na losowanie i zobaczy Real Madryt w pierwszym koszyku obok wszystkich największych: Bayernu, Manchesteru City, PSG, Borussii Dortmund, Liverpoolu, Juventusu i Chelsea. W tym sezonie Królewscy wciąż nie znaleźli regularności, ale po nocach takich jak ta wlewają w kibiców nadzieje.
„To był ten dzień, ta godzina, ten moment. Jesteśmy Realem Madryt!”, napisał po meczu Sergio Ramos na swoich profilach w mediach społecznościowych. Kapitan okrasił wpis wspólnym zdjęciem z bohaterem wczorajszej nocy, Karimem Benzemą, który po końcowym gwizdku skomentował awans jak coś naturalnego. „By dojść do finału, musisz zagrać z najlepszymi. Zajęcie pierwszego miejsca jest korzystniejsze, ale finał jest wciąż daleko”, powiedział Francuz, który nie ukrywał zadowolenia z meczu, w którym zrównał się z Roberto Carlosem i stał się obcokrajowcem z największą liczbą występów w pierwszej drużynie. Karim dodał, że to zwycięstwo może jeszcze bardziej zjednoczyć druzynę: „Wszyscy jesteśmy wzmocnieni: i Zidane i zawodnicy. Jesteśmy jak rodzina”. Ponieważ szatnia cierpiała, grała pod maksymalną presją… i niemal jak zawsze dała radę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze