Florentino znalazł sposób na sfinansowanie przebudowy Bernabéu
Klub ma wyemitować obligacje wśród inwestorów instytucjonalnych
W końcu się uda? Zarząd Realu Madryt spotkał się w ostatnią środę, aby przeanalizować formułę, na którą zdecydowano się przy przeprowadzeniu największej inwestycji w historii – przebudowy Estadio Santiago Bernabéu. Najważniejsze osoby w klubie pod przywództwem Florentino Péreza dały zielone światło dla utworzenia nowej spółki, która weźmie kredyt od JP Morgan Chase oraz Bank of America Merrill Lynch. Ten ma wynieść 575 milionów euro, co pozwoli na wyemitowanie obligacji na taką samą kwotę wśród amerykańskich inwestorów instytucjonalnych.
W 1944 roku na podobny ruch zdecydował się także Santiago Bernabéu, który ulokował obligacje o wartości 30 milionów peset. Wówczas w pomysł prezesa uwierzył Rafael Salgado, który był dyrektorem Banco Mercantil e Industrial. W Katalonii oceniano, że „budowany jest niepraktyczny potwór, co oddaje szaleństwo oraz megalomaństwo prezesa Realu”. Salgado pomógł jednak przez swój bank wyemitować obligacje dla socios.
Bernabéu w noc przed emisją papierów nie mógł spać, bo obawiał się tego, jak faktycznie na ten plan zareagują rzeczywiści właściciele klubu. O świcie wyszedł z domu pod bank i zobaczył tam rosnącą z każdą chwilą kolejkę. „Szybko zrozumiałem, że odnieśliśmy sukces. Mówi się, że Real to klub bogaczy, ale to mylne stwierdzenie. Rzeczywistość jest taka, że podstawy instytucji stworzyli ci, którzy wyłożyli pieniądze na nasz stadion. A wśród pierwszych 40 tysięcy socios, arystokratów było zaledwie z 20”, opowiadał później legendarny prezes.
Różnica polega jednak na tym, że Bernabéu wyemitował wówczas obligacje jedynie dla socios Realu Madryt. Florentino skorzysta zaś z papierów wartościowych o stałym dochodzie i sprzeda obligacje funduszom emerytalnym i ubezpieczycielom poprzez prywatnego inwestora lub PPI (Producer Price Index), który jest mniej wymagającym rynkiem niż tradycyjne, z których korzystają wiodące firmy finansowe.
Dzięki temu w corocznym bilansie Pérez nie będzie musiał nikomu pokazywać faktycznego stanu konta klubu, do którego wgląd mieliby inni. Pozwoli to na zachowanie w tajemnicy choćby tego, ile Królewscy będą mogli wydać latem na transfery. W podobny sposób działa irlandzka giełda papierów wartościowych, gdzie pieniądze znalazło choćby El Corte Inglés (sieć centrów handlowych w Hiszpanii). Jest to również bardzo popularna forma pozyskiwania pieniędzy przez amerykańskie kluby sportowe.
Nim tak się jednak stanie, JP Morgan Chase oraz Bank of America Merrill Lynch udzielą klubowi kredytu w wysokości 575 milionów euro, w co będą zaangażowane również takie hiszpańskie banki, jak Santander i CaixaBank oraz prawdopodobnie francuski Société Générale, choć przy mniejszej ekspozycji na ryzyko. Następnie kredyt zostanie sekurytyzowany wśród inwestorów instytucjonalnych poprzez wspomniane obligacje.
Dwa amerykańskie banki przeprowadziły już pierwszą ankietę między funduszami emerytalnymi i ubezpieczycielami, aby poznać ich apetyty na zakup obligacji. Reakcje miały być bardzo pozytywne, co najprawdopodobniej pozwoli klubowi wyemitować te zobowiązania z oprocentowaniem niższym niż pierwotnie przewidziane 2,5%. Termin zapadalności obligacji ma wynosić 30 lat, a Królewscy co roku będą spłacać około 20 milionów euro.
To nie pierwsza taka sytuacja, w której Florentino planuje emisję obligacji w celu sfinansowania stadionu. Kiedy pod koniec 2012 roku zaplanowano przebudowę Santiago Bernabéu, prezes chciał zaciągnąć kredyt u Credit Suisse, Barclays i Société Générale na sumę około 250 milionów euro. Jednak w tamtym czasie wysokie zadłużenie klubu zmusiło go do zrezygnowania z tego pomysłu, ponieważ wiązałoby się to za bardzo wysokim oprocentowaniem.
Dzięki zaplanowanej teraz strukturze dług długoterminowy nie będzie pojawiał się w bilansie klubu. Jego biernym posiadaczem będzie nowa firma utworzona specjalnie w celu emisji obligacji. W ten sposób Pérez uniknie sytuacji, w której finansowy balans przyćmiłby jego wysiłek, jaki włożył przez ostatnie dziesięć lat, by pozbyć się wszystkich długów. Wszystko to z powodu sytuacji, jaka spotkała jego firmę ACS, która miała swego czasu problemy finansowe po próbie zakupu Iberdroli (hiszpańskie przedsiębiorstwo produkujące energię elektryczną).
Od tamtego czasu Florentino dba o surową dyscyplinę finansową, która pozwala pokazać mu, że ani ACS, ani Real Madryt nie mają długu finansowego netto. Ta formuła została również wykorzystana przy niedawnym zakupie Abertis (hiszpańska firma zajmująca się infrastrukturą) za 16,5 miliona euro. Wszystko zostało skonstruowane w taki sposób, by odpowiedzialność spółki nie pojawiła się w bilansie ACS. Podobnie będzie też teraz w przypadku klubu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze