Real Sociedad - Real Madryt 2:2
Wszyscy zapewne pamiętają Real Sociedad z roku 2003, kiedy to...
Wszyscy zapewne pamiętają Real Sociedad z roku 2003, kiedy to dzielnie walczyli oni o mistrzostwo Hiszpanii z Realem Madryt właśnie, ostatecznie zajmując drugą lokatę. Dzięki temu o baskijskim zespole usłyszała Europa, gdyż wicemistrzostwo dało mu przepustkę na wielkie europejskie salony - do Champions League. Dotknęła jednak ekipę z Anoeta choroba typowa dla wielu "Kopciuszków" Ligi Mistrzów - kryzys w lidze krajowej.
Teraz Real Sociedad nie przypomina w niczym drużyny sprzed kilku lat, zajmuje dopiero 10 miejsce w tabeli. Chciałoby się dopowiedzieć "Real również nie przypomina drużyny sprzed lat...". I właśnie dlatego można było spodziewać się kolejnego niezwykle trudnego meczu na gorącym stadionie w San Sebastián, gdzie do boju o ligowe punkty przystąpił Real z Madrytu, nadal pozbawiony kontuzjowanej pary napastników, Raula i Ronaldo, a także Woodgate'a i Gravesena. Mecz był o tyle ważny, że trzecie z kolei spotkanie bez zwycięstwa poważnie osłabiłaby posadę całego zarządu klubu, a trenera postawiłaby dosłownie na skraju przepaści.
Real przystąpił do meczu z osamotnionym w ataku Robinho. W pierwszych kilku minutach oglądaliśmy dobrą grę prawego obrońcy gospodarzy, López Rekarte. Popisał się on kilkoma indywidualnymi rajdami, które większego zagrożenia nie sprawiły, ponieważ wychowanek klubu tracił piłkę. Chwilę później szansę na strzelenie bramki miał Robinho, jednak z jego strzałem poradził sobie Riesgo. Dobrą akcje przeprowadził Guti, lecz jego wykończenie także nie sprawiło większych kłopotów bramkarzowi Realu Sociedad. Jego zespół odpowiedział niecelnym strzałem głową De Paula. W 14 minucie mogło być już 1:0 dla Realu Madryt. Świetną akcję przeprowadził aktywny Guti, jednak nie potrafił trafić w bramkę. W pierwszych minutach meczu to goście byli drużyną lepszą, jednak dobrze dysponowany był dziś bramkarz Sociedadu. Potwierdziły to dwa potężne strzały Roberto Carlosa, wybronione przez Riesgo. Real szukał bramki, przeprowadzał dobre akcje, ale brakowało najważniejszego – wykończenia. Z ekipy José María Amorrortu z dobrej strony pokazywali się, wspomniany już López Rekarte oraz Mikel Alonso, którzy przeprowadzali coraz więcej akcji, zmuszając naszych obrońców do wysiłku. Kilkakrotne dośrodkowania Beckhama także nie przynosiły skutku. Po półgodzinie gry wreszcie pokazał się Nihat, a nasi defensorzy, by go zatrzymać, musieli odnosić się do fauli. W 42 minucie byliśmy świadkami dość dziwnej sytuacji. Piłkę spod nóg De Pauli wybił Roberto Carlos. Zrobił to zgodnie z przepisami, piłka musnęła jeszcze piłkarza gospodarzy i sędzia odgwizdał wznowienie gry od naszej bramki. Wtedy swoje pretensje to tej decyzji zgłosił sędzia asystent. Otóż dopatrzył się on faulu Brazylijczyka na napastniku Realu Sociedad. Cały „incydent” miał miejsce w polu karnym i pan Undiano Mallenco wskazał na 11 metr. Zaskoczyło to nie tylko naszych zawodników, którzy od razu zaczęli protestować, ale także ... piłkarzy gospodarzy. Sami nie wiedzieli co się dzieje, ale ostatecznie, oczywiście, ucieszyli się z takiego, niesprawiedliwego dla Królewskich, obrotu spraw. Karnego pewnie wykorzystał Xabier Prieto i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0
Pierwsze 45 minut to przede wszystkim przewaga Realu, tego z Madrytu. Przez cały czas posiadali oni inicjatywę, przeprowadzali więcej akcji, częściej strzelali. Wszystkie statystyki przemawiały za drużyną Blancos. Zabrakło jedynie (albo aż) skuteczności. Wydawało się, że bramka jest kwestią czasu, natomiast zdobyli ją piłkarze Realu Sociedad, po mocno wątpliwym rzucie karnym. Wynik spotkania nie odzwierciedlał tego, co działo się na boisku. A na nim królował Real z Madrytu. Aby to udowodnić, nasi piłkarze mieli jeszcze 45 minut.
W przerwie Pavóna zmienił Julio Baptista, który przed meczem był wystawiany przez wielu w podstawowej jedenastce. Już po kilkadziesiąciu sekundach oddał pierwszy strzał, niestety zablokowany przez obrońców. Real w tych pierwszych minutach drugiej połowy chciał pokazał, że zależy mu na 3 punktach i zrobi wszystko, by je dzisiejszego wieczoru wywieść do Madrytu. Jednak rezultatów nadal widać nie było, mimo iż umiejętności Riesgo ponownie sprawdził Roberto Carlos, nieskutecznie. Sociedad zaczął grać pressingiem, nieco przycisnął Real z Madrytu. Dwukrotnie piękną paradą popisał się niezawodny Iker Casillas, po strzałach Nihata i strzelca pierwszej bramki, Xabiego Prieto. Blisko wyrównania był Robinho, jednak jego strzał był minimalnie niecelny. Później było już tylko gorzej. Świetny strzał na bramkę naszego bramkarza oddał Nihat, piłkę jeszcze lepiej wybił Casillas, niestety wprost na głowę De Pauli, który bez najmniejszych problemów strzelił drugą bramkę dla gospodarzy.
Królewscy znaleźli się w poważnych tarapatach. Mimo wszystko, nie przestali oni atakować. Próbował Zidane, próbował Robinho, jednak wszystko kończyło się w rękach bramkarza Realu Sociedad lub obok bramki. Bardzo bliski strzelenia chociaż honorowego gola był Baptista, jednak minimalnie chybił. Trener Luxemburgo jeszcze wierzył w korzystny wynik i wpuścił na ostatnie 20 minut Roberto Soldado. Kilka minut później, zespół z Madrytu został osłabiony. Drugą zółtą kartkę, w rezultacie czerowną, za ostre wejście otrzymał Sergio Ramos. Real grał w dziesiątkę i przegrywał 2:0. Ale podopieczni Vanderleia Luxemburgo, o dziwo, nie rezygnowali, nadal atakowali, starali się strzelić chociaż jedną bramkę. Przez jakiś czas trwało prawdziwe oblężenie bramki Riesgo. Teraz to Real Madryt grał pressingiem i przycisnął gospodarzy, którzy wyraźnie nastawili się na obronę korzystnego wyniku. Cały czas brakowało szczęścia, dobrego wykończenia akcji. Na boisku pojawił się Raul Bravo. Na niecałe 10 minut przed końcem na boisku zostało już tylko 20 graczy. Za faul na Beckhamie drugą żółtą kartę otrzymał Garitano i musiał opuścić boisko. Koniec meczu zbliżał się nieubłagalnie. Dwoił się i troił David Beckham, a za swoją waleczności otrzymał nawet żółtą kartkę. Po raz kolejny bliski szczęścia był Baptista, ale i on nie zdołał pokonać bramkarza RSSS.
Wreszcie nadeszła 86. minuta i zaczęła się magia. Raúl Bravo, skromny defensor, krytykowany do granic wytrzymałości za rozliczne błędy (a i pewnie wielu ekspertów już szykowało się do zmieszania z błotem umiejętności trenerskich Luxemburgo za tę właśnie zmianę), okazał się tym, który najlepiej ustawił się w polu karnym, dopadł do odbitej przez Asiera Riesgo piłki i wpakował ją do siatki. Było więc już tylko 2:1 i piłkarze z Madrytu rzucili się na tę szansę wyrwania Baskom choćby punktu, jak pustynny wędrowiec na wodę w oazie.
Skutek przeszedł najśmielsze oczekiwania. Ledwie minęła minuta, a Królewscy wywalczyli rzut rożny. Po dośrodkowaniu Beckhama piłka trafiła co prawda na głowy gospodarzy, ale ci nie potrafili jej wybić. Riesgo znów popełnił błąd, piłka trafiła pod nogi Zinedine'a Zidane'a, a wielki Francuz strzelił bez kłopotów na 2:2!
Tak oto osiągnęliśmy wynik, który - zważywszy okoliczności - uznać należy za ze wszech miar korzystny. Szkoda tylko, że stało się to w tak denerwujących okolicznościach. Przecież to Królewscy mogli spokojnie zdobyć pierwszego gola, gdyby tylko Guti przymierzył o kilkanaście centymetrów lepiej. A tak sprawdziło się jedno z najstarszych piłkarskich powiedzeń - iż niewykorzystane okazje zawsze, ale to zawsze się mszczą. Dopisało nam jednak szczęście, czy też może raczej opuścił nas pech i ostateczny skutek był co najmniej wspaniały.
W drużynie Realu Madryt ciężko kogokolwiek szczególnie wyróżnić lub skrytykować. Każdy piłkarz starał się walczyć, ale i każdy miewał wyraźnie słabsze momenty. Szczególnie wobec tego pochwalić należy trenera Luxemburgo - za doskonały pomysł wpuszczenia na murawę Raula Bravo. Najgorzej zaś wypadli... sędziowie, którzy kilkakrotnie wprowadzili wiele absurdalnego wręcz zamieszania, w którym chyba nawet sami nie mogli się połapać.
SKŁADY:
Real Sociedad: Riesgo - Labaka, Jauregui, Aramburu, López Rekarte - Garitano, Mikel Alonso, Xabi Prieto, Garrido - De Paula (Gari 66'), Nihat (Novo 84')
Real Madryt:Casillas - Salgado, Pavón (Baptista 46’), Helguera, Roberto Carlos - Pablo García (Soldado 70'), Sergio Ramos, Beckham, Zidane, Guti - Robinho (Raúl Bravo 79')
STATYSTYKI:
Strzały (celne): 12 - 19 (5 - 10)
Interwencje bramkarzy: 1 - 5
Faule: 26 - 13
Rzeczywisty czas gry: 55 minut, 56 sekund
Posiadanie piłki: 38% - 62%
GOLE:
1:0 Xabier Prieto 45'
2:0 De Paula 58'
2:1 Raul Bravo 86'
2:2 Zidane 87'
: Labaka, Garitano, Helguera, Guti, Sergio Ramos, Xabier Prieto, Beckham, Raúl Bravo
: Sergio Ramos, Garitano
Sędziował pan Undiano Mallenco
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze