Ramos: Wydaje się, że Real w każdym roku będzie dochodzić do finału, ale tak nie jest
Wywiad z kapitanem z dnia otwartego
Sergio Ramos pojawił się w studiu RealMadrid TV w czasie dnia otwartego w Valdebebas przed finałem Ligi Mistrzów. Przedstawiamy zapis tej rozmowy z kapitanem Realu Madryt. Wywiad prowadził Álvaro de la Lama w towarzystwie Roberto Carlosa i Álvaro Arbeloi.
Kolejny finał Ligi Mistrzów. Cała ta praca znowu się opłaciła.
Tak, oczywiście. Uważam, że znowu mamy szansę na pokazanie się w roli mistrza i okazję na obronę naszego tytułu. To przywilej, to nagroda za pracę, to rekompensata za cały codzienny wysiłek, jakiego trzeba, by tu dojść. Tego nie widać, tej codzienności, z jaką się zmagamy. Dojście do kolejnego finału wiele kosztuje. Dlatego trzeba nadać temu odpowiednią wartość i trzeba się tym cieszyć, bo to wyjątkowe chwile. Obyśmy mogli przywieźć ten puchar do domu.
Trzeci finał z rzędu nie oznacza, że podejdziecie do niego bez głodu, prawda? Na konferencji mówił o tym trener.
Tak, oczywiście. Na końcu sprawiliśmy, że ludzie uznają coś trudnego za coś bardzo łatwego. Wydaje się, że teraz Real w każdym roku będzie dochodzić do finału Ligi Mistrzów, a rzeczywistość wcale taka nie jest. Jestem tu od wielu lat, grałem z Roberto czy Álvaro, ale przez pierwszych 7-8 sezonów nawet nie wąchałem tej prawdziwej Ligi Mistrzów. To wiele kosztuje. Dlatego trzeba nadać temu odpowiednią wartość. Mamy epokowy zespół i trzeba go doceniać.
[RC] Widziałem, jak przychodził w bardzo młodym wieku… Teraz patrzę, jak podnosi trofea i jak jest kapitanem. Cóż… Álvaro, zadawaj pytania.
[śmiech wszystkich]
[AA] Zapytałbym go o te nowe tatuaże na nadgarstku, ale widzę, że to niespodzianka na finał [śmiech]. Mówisz, że dojście do finału to nic normalnego. Co robiliśmy źle razem wcześniej, a co robicie dobrze teraz, że macie tyle finałów z rzędu? Jaka jest różnica?
Cóż, uważam, że mieliśmy różne ekipy. Zawsze mieliśmy świetnych zawodników, wielkich cracków, ale uważam, że teraz pod względem ducha zespołu mamy teraz wyjątkową atmosferę. Z tobą niedawno czy z Roberto wcześniej przeżywaliśmy w szatni trudne epoki. Mówiło się, że istnieją podziały i taka była rzeczywistość. Nie było tego poczucia, że wszyscy są zaangażowani drużynowo i płyniemy faktycznie razem w jednym kierunku. Teraz nie ma nikogo z interesem indywidualnym, który do tego samego celu idzie swoją drogą. To robi różnicę. Tutaj od lat jest ten dobry duch i naprowadziliśmy na wspólną drogę tych, którzy mieli jakieś wątpliwości. Ten duch jedności poprowadził nas do sukcesów. Nie ma tu ego, nie ma chęci bycia pierwszoplanową postacią z żadnej strony. Nikt nie chce się wyróżniać ponad normę. W tym względzie wygrywamy wszyscy. Kiedy triumfuje zespół i zbiera laury drużynowe, zyskujemy też wszyscy indywidualnie.
Pokażemy ci teraz specjalne obrazki dla kapitana, czyli podnoszenie Pucharu Mistrzów. Patrzysz na ujęcia z Mediolanu czy Cardiff… Co czujesz w tym momencie, gdy faktycznie sięgasz po to trofeum i je podnosisz?
Włosy stają dęba! W sercu masz mieszankę wszystkiego, ale te chwile na zawsze zostają w tobie. Są to historyczne momenty dla każdego zawodnika i nie da się tego zapomnieć. Zawsze gdzieś to widzisz i wiesz, że stoi za tym ogromny wysiłek, wielkie zaangażowanie, wiele poświęceń, wiele godzin bez dzieci i przyjaciół. Czasami nie wygrywasz, ale momenty triumfu zostają z tobą na zawsze.
Podniesienie Pucharu Mistrzów powoduje podobne uczucia do tych, gdy zdobywasz bramkę w finale Ligi Mistrzów w minucie „dziewięćdziesiątej ramosowej”?
[śmiech] To był też piękny moment. Także dlatego, że Atlético, nasi sąsiedzi, praktycznie już podnosili trofeum, już poszli do szatni po szampana i koszulki. To też będziemy wspominać na zawsze, bo ten moment zmienił historię i dał nam szansę. Doprowadziliśmy do dogrywki i wygraliśmy rozgrywki po wielu latach przerwy. Jednak będąc szczerym, wybierając między golem a pucharem, wolę nie strzelić gola przez 20 lat i mieć 4 Ligi Mistrzów.
[AA] A wiesz, ilu graczy trafiało w trzech finałach Ligi Mistrzów? Tylko Cristiano.
Też niezłe osiągnięcie. W poprzednim roku miałem szansę, ale pojawił się Marco Asensio… [śmiech wszystkich] Najważniejsze, żeby ekipa wygrywała, ale taka opcja zawsze istnieje. Pod względem stałych fragmentów mamy bardzo mocną drużynę i zawodników, którzy mogą ranić rywali. Jeśli pojawiłaby się taka okazja i mógłbym ją wykorzystać, byłby to zaszczyt.
Jeśli zdobędziecie tę Ligę Mistrzów, będzie ona smakować jeszcze lepiej z powodu krytyki, jaka spadała na ekipę w tym sezonie?
Nie. Będę szczery, krytyka nigdy nie sprawiała, że odwracaliśmy uwagę od naszych celów. Musisz z nią żyć, także z pochwałami. Ani pochwały nie wynoszą cię do nieba, ani krytyka cię nie niszczy. Nie musimy nikomu niczego udowadniać. Wręcz przeciwnie, musimy dalej robić swoje. Niech mówią, co chcą, ale w tym roku po drodze zostawiliśmy za sobą bardzo mocnych rywali: PSG, Bayern czy Juventus. To nie jest przypadek, że Real znowu jest w finale. Zasłużyliśmy na to i o tym trzeba rozmawiać. Wszystko inne, o czym mówią ci ludzie dookoła, to kłamstwo, to nie jest futbol.
Twoja kamera i przesłanie dla madridistas, kapitanie.
Cóż, jako kapitan chcę powiedzieć wam, że w futbolu może zdarzyć się wszystko. Wiele kosztowało nas dojście do kolejnego finału, ale zostawimy w nim duszę i postaramy się przywieźć ten puchar do Madrytu. Oby udało się trzeci raz z rzędu. Hala Madrid, buziaki dla wszystkich [gest wysyłania całusa], dziękujemy za wszystkie wyrazy sympatii.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze