Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Bananowy Madryt: Byle do stycznia

Zapraszamy do lektury!

W tym roku to by było na tyle. Przynajmniej na Santiago Bernabéu. Mój tegoroczny bilans oglądanych z trybun meczów Realu – 8 zwycięstw i 2 porażki (z Barceloną w Madrycie w marcu i Fiorentiną na Stadionie Narodowym w Warszawie). Licząc jedynie potyczki z tego sezonu, wszystkie wygrane. To dość dziwne uczucie, kiedy gubisz się już w tym, ile goli Cristiano Ronaldo widziałeś na własne oczy, choć i z Benzemą też mam problemy w rachunkach. Jakby nie patrzeć, rok jak najbardziej udany. Zarówno dla mnie, jak i dla Królewskich.

Po odebraniu przepustki dla mediów od miłej jak zwykle pani Marty (choć z relacji innych członków redakcji wynika, że miła jest tylko dla mnie. Niezbyt przyjaźnie nastawiona była za to ostatnio pani Patrycja) tradycyjnie udałem się windą na piąte piętro. Przy wejściu na trybunę dziennikarską tym razem poczułem się jednak nieco dziwnie. Kieruję się do tych samych drzwi co zwykle, otwieram je, pokazuję paszport Polsatu akredytację i odruchowo ruszam dalej. Jeden z pracowników zatrzymuje mnie jednak i każe chwilę poczekać. Do ręki dostaję kartkę ze składami (zazwyczaj rozdają je kiedy już wszyscy zajmą wyznaczone miejsca) i magazyn Champions League, na którego okładce widnieje... Lionel Messi. No nic, za darmo to i ocet słodki. Gdybym jednak miał do wydania trzy funty, znalazłbym 1000 lepszych sposobów na ich zainwestowanie.


Choć Łudogorca na pewno nie można zaliczyć do europejskich tuzów, Bułgarscy kibice przybyli do stolicy Hiszpanii bardzo liczną grupą. Fani z Razgradu byli zdecydowanie najgłośniejszymi gośćmi w tym sezonie na Santiago Bernabéu. Nie mam co do tego wątpliwości. A przecież stadion Los Blancos przyjmował w tej edycji Ligi Mistrzów także przybyszy z Liverpoolu, którzy raczej nie mają famy pracowników biblioteki... Co do madridistas, ciekaw byłem głównie tego, jak południowa trybuna zareaguje na ostatnią interwencję Florentino Péreza. Efekt: ani jednego Puta Barça czy Messi subnormal. Jak mawia Mariusz Max Kolonko, moja ocena tego jest taka: Piłka nożna od zawsze budziła wielkie emocje, szczególnie, jeśli chodzi o stosunki z największymi rywalami. Nie popieram wyzwisk na stadionach, jednak działanie zero-jedynkowe w tej sytuacji także nie jest optymalnym rozwiązaniem. Proces tego typu powinien być w moim odczuciu dużo bardziej płynny i pozbawiony aż tak gwałtownych reakcji. Banan mówi jak jest, Madryt.

Przebieg samego meczu jak zwykle ograniczy się u mnie do kilku subiektywnych spostrzeżeń. Po pierwsze, znowu nie zawiodłem się na Nacho. Hiszpan jest zaraz po Isco moim największym ulubieńcem spośród podopiecznych Carletto. Można było się pukać w czoło po jego powołaniu do kadry Del Bosque, ale czy tak na dobrą sprawę, ktoś jest mu w stanie wytknąć jakiś poważniejszy błąd? I nie chodzi tu wyłącznie o wczorajsze starcie. Gracz z numerem 18 na plecach jest zawsze bardzo solidny. Jednocześnie jest dla mnie wzorowym przykładem madridisty. Nigdy się nie skarży, akceptuje swoją rolę w zespole, a przy tym ma bardzo duże umiejętności. Pogodzenie się z rolą rezerwowego wcale nie musi wiązać się z brakiem ambicji. Wystarczy popatrzeć jak były zawodnik Castilli walczy na boisku o każdą piłkę. Przyznam szczerze, że często, co nie oznacza, że zawsze, patrząc na naszych canteranos w akcji, modlę się, żeby czegoś koncertowo nie zawalili. Z Nacho tak nie mam. Za każdym razem coś mi podpowiada, że kto jak kto, ale on w czoło się akurat nie kopnie.


Chciałbym również napisać kilka słów o Chicharito. Widać było, że Meksykaninowi bardzo zależało. Tuż przed pierwszym gwizdkiem arbitra odmawiał jeszcze modlitwy w kole środkowym, prosząc zapewne Siłę Wyższą (idealne, politycznie poprawne sformułowanie) o jak najlepsze wykorzystanie szansy otrzymanej od Ancelottiego. To prawda, w kilku sytuacjach mógł zachować się lepiej, mniej egoistycznie. Ja jednak nie rozpatrywałbym tego w kategoriach umyślnego sępienia z klapkami na oczach. Bardziej postrzegam to jako owoc frustracji. Jemu po prostu bardzo brakuje gry. Wiadomo, że był świadomy tego, w jakiej roli przychodził do drużyny, jednak pewnie skrycie był przekonany, że będzie dostawał więcej minut. Dlatego też trochę przykro słuchało mi się gwizdów pod jego adresem w drugiej części spotkania.

W ostatniej odsłonie cyklu trochę przejechałem się po Cristiano Ronaldo za jego malowniczą symulkę w potyczce z Celtą, dlatego dziś dla odmiany, i wcale nie na siłę czy z dziennikarskiego obowiązku, Portugalczyka pochwalę. Chodzi mi o jego zachowanie po znokautowaniu bombą z rzutu wolnego w ostatniej minucie jednego z graczy Łudogorca. Z moich źródeł wynika, że kamery nie pokazywały reakcji gwiazdora Królewskich po ostatnim gwizdku sędziego. CR7 podszedł do piłkarza rywali i sztabu medycznego Bułgarów, by upewnić się czy nic się graczowi gości nie stało. A stać się miało pełne prawo – ostatni raz taką bombę zasadzoną w czyjąś głowę widziałem chyba w Quake'u III Arena. Ronaldo cierpliwie czekał, aż ofiara jego rakiety się podniesie. Następnie wspólnie udali się w stronę szatni ucinając sobie w tym czasie pogawędkę. Niby nic nadzwyczajnego, ale jednak był to bardzo miły dla oka obrazek.


Jeśli chodzi o postawę rywali, znowu chciałoby się napisać – dzielni. Dochodzę jednak ostatnio do wniosku, że dzielne było również Rayo, dzielna była Cornellà, dzielna była Celta, a wszyscy białe piekło opuszczali z bagażem trzech lub więcej bramek. Dziwne mamy czasy, Bernabéu z podniesioną głową opuszczają kolejne drużyny, które przegrały różnicą co najmniej trzech goli. Czy jest jakiś lepszy wyznacznik obecnego potencjału Realu Madryt? Świat oszalał, ale w zaistniałych okolicznościach kompletnie mi to nie przeszkadza.

To koniec pomeczowych relacji w tym roku w moim wykonaniu. Nie oznacza to jednak, że od dziś jesteście wolni od Bananowego Madrytu. Przed świętami możecie się spodziewać jeszcze co najmniej jednego tekstu. Jeśli macie jakieś szczególne kwestie, o których mógłbym napisać w następnym odcinku, śmiało możecie sugerować tematy i podsyłać propozycje w komentarzach. Czas rozpatrywania podania do siedmiu dni roboczych.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!