Po zmazanie plamy i kropkę nad „i”
Przed rewanżem z Borussią Dortmund
Po niemal roku piłkarze Realu Madryt otrzymali od losu wielką szansę ponownego zmierzenia się z Borussią Dortmund. Również los i relatywnie krótka kadra Niemców chciał, by drużyna Jürgena Kloppa podchodziła do starć z Królewskimi bardzo mocno osłabiona. Ekipa prowadzona przez Carlo Ancelottiego też ma swoje powody do zmartwień, ale dziś Blancos powinni postawić kropkę nad „i”, awansować do półfinału Ligi Mistrzów i zmazać wielką plamę z zeszłorocznej kompromitacji, gdy na Signal Iduna Park polegli po czterech bramkach Roberta Lewandowskiego.
W Polsce o golach napastnika będzie mówić się dłużej niż o hat-tricku Jana Urbana sprzed niemal ćwierć wieku. Na wczorajszej konferencji prasowej napastnik przyznał, że nie liczy jednak na powtórkę z rozrywki i trudno mu się dziwić. Borussia Dortmund jest rozbita, lista nieobecnych wydłuża się z dnia na dzień – ostatnio pod znakiem zapytania stanęła obecność Nuriego Şahina i Romana Weidenfellera. Od dłuższego czasu dortmundczycy muszą sobie radzić bez Nevena Suboticia, Svena Bendera, İlkaya Gündoğana, Jakuba Błaszczykowskiego czy Marcela Schmelzera, a na dziś z powodu trzech żółtych kartek wypadł też kapitan zespołu, Sebastian Kehl.
BVB w Lidze Mistrzów to drużyna podobna do tej z Bundsesligi, czyli… nierówna. W Niemczech potrafi przeprowadzić remontadę i odrobić straty z 0:2 do 3:2 za sprawą hat-tricka fantastycznego Marco Reusa, by za innym razem wyraźnie przegrać u siebie z Borussią Mönchengladbach. W grupie Champions League również nie było łatwo – porażki z Napoli i Arsenalem mocno utrudniły sytuację Lewego i spółki. Do końca fazy fani Dortmundu mogli bać się o awans do najlepszej szesnastki. W 1/8 finału tak dużo strachu nie było, głównie dzięki świetnemu meczowi w Petersburgu, gdzie BVB wygrała 4:2 – dwie bramki strzelił wówczas Lewandowski.
Borussia Dortmund nie liczy dziś na wiele i znowu – trudno jej się dziwić. Carlo Ancelotti nie ma jednak szczęścia do remontad przeciwników. Do dziś wielu pamięta finał Ligi Mistrzów, w którym Liverpool odrobił trzybramkową stratę i wygrał z Milanem, czy dwumecz Deportivo z Milanem również zakończone porażką Włochów. Szkoleniowiec Królewskich tym razem dysponuje być może najlepszą kadrą w swojej karierze i nawet w obliczu całkiem sporych braków dziś o braku awansu nie ma mowy. Ancelotti wie, że Królewscy nie mogą się cofnąć w oczekiwaniu na ruch rywala, więc karty odsłonił już na konferencji prasowej: „Mamy 90 minut na strzelenie bramki”.
Trudno dyskutować o składzie Królewskich, wątpliwości jest niewiele, bo i niewielu piłkarzy z odpowiednią jakością będzie miał do dyspozycji Carletto. Wczoraj treningu nie ukończył Cristiano Ronaldo i z informacji hiszpańskich mediów można wywnioskować, że dziś Portugalczyk będzie oszczędzany, a rolę lidera ofensywy przejmie Gareth Bale. Wydaje się, że problemy zdrowotne ma już za sobą Ángel Di María, który dziś pierwszy skład ma niemal zapewniony – nie wiadomo jednak na jakiej zagra pozycji. Argentyńczyk dobrze radzi sobie w środku pola, ale może dostać szansę ponownego występu na prawej stronie ataku.
Trudno doszukiwać się ducha remontady w Dortmundzie. Nawet wstydliwy dla Realu wynik sprzed roku nie da Borussii awansu. Trudno sobie wyobrazić, że drużyna Kloppa może zagrać lepiej niż wtedy, a jeszcze trudniej, że gorzej może zagrać Real Madryt. Dziś przypuszczenia trzeba jednak odsunąć na bok, jak najszybciej na Signal Iduna Park strzelić bramkę i… kontrolować wydarzenia boiskowe, co na pewno spodobałoby się Carlo Ancelottiemu.
Początek meczu o 20:45, transmisja w CANAL+ Sport. Spotkanie skomentują Bartosz Gleń i Grzegorz Mielcarski.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze