Wygrać i gonić
Czwartek, 22.00
Zaskakujący – choć trudno powiedzieć, że sensacyjny – remis z Deportivo mocno skomplikował ligową sytuację Realu Madryt. Smutna prawda jest taka, że Barcelonę dzieli od mistrzostwa już bardzo, bardzo krótka droga. Jednak nawet na krótkiej drodze można się potknąć, więc Los Blancos muszą deptać po piętach Dumie Katalonii. A ta właśnie wykonała spory krok naprzód, pokonując Valencię na Mestalli.
Najbliższy mecz teoretycznie powinien zaliczać się do tych z gatunku „wygrać, odhaczyć, zapomnieć”, jak z Levante czy Realem Sociedad. Rywala mamy przecież nieszczególnie silnego, broniącego się przed spadkiem. Smaczku temu spotkaniu dodaje wszakże osoba trenera Málagi, osoba Manuela Pellegriniego. Nie wchodźmy tu już w szczegóły rozstania poprzednika José Mourinho z Królewskimi, niezależnie od nich mecz na Estadio Santiago Bernabéu będzie dla Chilijczyka podwójnie szczególny. Podwójny, bo już to, że prowadzi się swoją drużynę do boju na murawie takich piłkarskich świątyń jak Bernabéu, Camp Nou, Old Trafford jest samo w sobie szczególne. Pellegrini zaś dodatkowo ma coś do udowodnienia.
No a poza tym bardzo potrzebuje punktów. Klubowi rządzonemu obecnie przez szejka Abdullaha idzie w La Liga po prostu źle. Zaledwie sześć wygranych i pięć remisów w dwudziestu pięciu meczach – taki bilans oznacza oczywiście miejsce w strefie spadkowej lub tuż ponad nią. A przecież katarski miliarder nie po to zainwestował w andaluzyjską drużynę, by teraz patrzeć, jak po niespełna roku jego rządów spada do drugiej ligi. Łatwo więc sobie wyobrazić, że – niezależnie od tego, czy skłonni będą to przyznać – trenerzy i piłkarze znajdują się pod sporą presją.
Wbrew pozorom, nie jest problemem Pellegriniego brak odpowiednich piłkarzy. Spośród drużyn z dolnych rejonów tabeli chyba właśnie Málaga dysponuje najsilniejszą kadrą.
Przykłady? Doskonale nam znany Brazylijczyk Júlio Baptista, kupiony w styczniu z Romy za dwa i pół miliona euro. Wypożyczony z Bayernu doświadczony argentyński obrońca Martín Demichelis, mający już zresztą za sobą pracę z Pellegrinim jeszcze w barwach CA River Plate. Niewiele mniej doświadczony włoski napastnik Enzo Maresca. Reprezentant Ghany Quincy Owusu-Abeyie. Reprezentant Portugalii Duda, uczestnik ostatnich mistrzostw świata. Bramkarz Wilfredo Caballero, złoty medalista Igrzysk Olimpijskich w Atenach. To naprawdę nie jest drużyna, która zasługiwałaby na relegację. Niestety – zarówno dla Pellegriniego, jak i chyba dla madridistas – kontuzjowany i odbywający właśnie rehabilitację Júlio Baptista nie będzie mógł w tym meczu wystąpić.
U nas z kolei bodaj najdotkliwsza będzie nieobecność Pepego, której szkoda tym bardziej, że wywołała ją zwykła grypa. Znaczy to, że obok Carvalho na środku obrony wystąpi Sergio Ramos, miejsce po prawej stronie zajmie zaś Arbeloa. Hiszpańskich dziennikarzy bardziej jednak ciekawi kwestia zawodników ofensywnych. Czy Mourinho powtórzy ustawienie z meczu z Deportivo, z pewnością najsilniejsze, jeśli chodzi o nazwiska? Czy też raczej do wyjściowej jedenastki powróci Di María? A może Portugalczyk zdecyduje się na duet napastników Adebayor–Benzema? Pojawiają się takie spekulacje, jednak nie byłby to chyba najlepszy pomysł. Lepiej, żeby Benzema wszedł z ławki po przerwie czy nawet w trakcie drugiej połowy. Praktyka dowodzi, że radzi sobie wówczas dużo lepiej i w ogólnym rozrachunku większą korzyść odnosi i on, i drużyna.
A kogo powinni się obawiać nasi obrońcy? Otóż ani Mareski, ani Urugwajczyka Sebastiána Fernándeza, skądinąd również reprezentanta kraju. Najskuteczniejszym strzelcem w ekipie Manuela Pellegriniego jest José Salomón Rondón.
Nie kojarzycie? Nic nie szkodzi. Chłopak nie zalicza się do gwiazd futbolu. Ale warto zapamiętać to nazwisko. Dwudziestojednoletni Wenezuelczyk pokazał talent już w barwach Las Palmas, gdzie strzelał gole jeszcze jako nastolatek, teraz zaś, po przejściu na Estadio La Rosaleda, błyskawicznie wyrósł na czołowego strzelca ekipy. Ma na koncie już dziewięć goli, w tym dwa strzelone Valencii na Mestalli. Z bardzo mocnym przymrużeniem oka można by więc rzec, że już przerósł Messiego. Przynajmniej pod tym jednym względem, bo przecież Argentyńczyk pokonał Vicentego Guaitę „tylko” raz. Z drugiej strony, Duma Katalonii swój mecz wygrała.
Real Madryt na własnym boisku wygrał w tym sezonie każdy mecz. Ta sztuka nie udała się nawet Barcelonie, która zremisowała u siebie z Mallorcą i sensacyjnie przegrała z Hérculesem. Nie ma żadnego powodu, by dzisiaj nasza dobra passa miała dobiec końca. Tym bardziej, że Málaga przez dziesięć kolejnych sezonów nie wywiozła z Bernabéu ani punktu. A więc wygrać, odhaczyć, zapomnieć. Tylko najpierw przywitać oklaskami Manuela Pellegriniego, który z pewnością na to zasłużył.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze