Bohaterowie Pucharów Europy – La Segunda
Przy okazji odliczania dni do wielkiego finału Ligi Mistrzów na Wembley będziemy przypominać o największych bohaterach każdego kolejnego Pucharu Europy w historii Realu Madryt. W sezonie 1956/57 bohaterami okazali się Alfredo Di Stéfano oraz… Santiago Bernabéu.
Jedenastka Realu Madryt na finał z Fiorentiną w 1957 roku. Górny rząd od lewej: Alonso, Torres, Marquitos, Lesmes, Muñoz, Zárraga. Dolny od lewej: Kopa, Mateos, Di Stéfano, Rial i Gento. (fot. Getty Images)
O historii pierwszego Pucharu Europy można przeczytać w tym artykule.
Alfredo Di Stéfano to jedna z największych postaci w historii Realu Madryt. Legendarny napastnik strzelił dla Los Blancos 308 goli w 396 oficjalnych spotkaniach oraz wygrał 18 trofeów (17 jako zawodnik i jedno jako trener), w tym pięciokrotnie Puchar Europy. Zdobywał bramki wszelakiego rodzaju. Tu warto przypomnieć chociażby jego trafienie piętką w derbach Madrytu 28 lutego 1954 roku. Piłkarz o przydomku La Saeta w pięciu finałach rozgrywek o Puchar Europy strzelił siedem goli i nie przegrał ani jednego z nich.
W sezonie 1956/57 obrońcy tytułu ponownie znaleźli się w gronie 16 najlepszych drużyn, a ich rywalem w tej fazie turnieju był Rapid Wiedeń. W pierwszym meczu w stolicy Hiszpanii, który odbył się 1 listopada 1956 roku, Królewscy wygrali 4:2. Zwycięstwo Realu Madryt mogło być wyższe, ale w 90. minucie goście drugi raz trafili do siatki, a autorem tego trafienia był Karl Gießer. Na następny dzień prasa informowała o komfortowym wyniku. Jednocześnie wszyscy byli pod wrażeniem gry Di Stéfano, który w tamtym spotkaniu dwukrotnie trafił do siatki i na boisku był praktycznie wszędzie. „Chciałbym tylko powiedzieć, że jeśli Rapid chce awansować, musi strzelić trzy gole, a my żadnego”, stwierdził po meczu José Villalonga, ówczesny szkoleniowiec Realu.
Na krawędzi otchłani
Jego słowa były w pewnym sensie prorocze, bo w rewanżu po pierwszych 45 minutach tablica wyników wskazywała właśnie 3:0. Trzy gole Ernsta Happela, człowieka, którego imieniem nazwano jeden z najbardziej kultowych stadionów w europejskiej piłce, sprawiły, że w tamtym momencie Real był jedną nogą poza turniejem. W szatni Los Blancos panowała ogromna konsternacja. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę się wydarzyło. A pierwsza połowa mogła zakończyć się dla gości o wiele gorzej, gdyby nie interwencje Juanito Alonso. Przy jednej z nich bramkarz Realu złamał nawet palec, ale rozegrał pełne 90 minut, bo trener nie miał już możliwości przeprowadzenia kolejnej zmiany. Po tamtym meczu czekała go nieco dłuższa przerwa i na boisku wrócił dopiero 6 stycznia 1957 roku w wygranym 7:2 starciu z Espanyolem.
Rapid przed przerwą stworzył sobie wiele klarownych sytuacji. I wtedy zjawił się Santiago Bernabéu, który nie potrafił powstrzymać ogromnej złości. Trzasnął drzwiami na wejściu i wygłosił przemowę, której piłkarze mieli nigdy nie zapomnieć. „Płaczecie jak małe dziewczynki”. „Przynosicie mi wstyd”. „Jesteście niegodni tego klubu i zaraz zdradzicie tysiące hiszpańskich emigrantów, którzy przyszli na ten mecz”. To tylko niektóre ze zdań, jakie wypowiedział Bernabéu. Kapitan zespołu, Zárraga, chciał bronić swojej drużyny, ale na niewiele się to zdało. „Zamknij się, tu nie chodzi o ciebie. A teraz wyjdźcie na boisko i, jeśli macie choć trochę poczucia wstydu, zagrajcie jak mężczyźni”, dodał Santiago, który po tym zdaniu wyszedł, jeszcze głośniej trzaskając drzwiami.
Była to pierwsza w historii „santiaguina”, czyli ostra reprymenda w szatni wykonana przez Santiago Bernabéu. I pierwsza skuteczna. Real wyszedł na drugą połowę odmieniony. Alfredo di Stéfano trafił do siatki i po strzale zza pola karnego i po dwóch meczach mieliśmy remis. Bernabéu był zadowolony z reakcji zespołu: „Cofam to, co powiedziałem. Jesteście prawdziwymi facetami”. I po tym koszmarnym wiedeńskim wieczorze drużyna wróciła do Madrytu, a o wszystkim miał zdecydować trzeci mecz.
13 grudnia 1956 roku Real Madryt pokonał Rapid Wiedeń 2:0 i zapewnił sobie awans do ćwierćfinału. Tym razem autorami bramek byli Joseíto oraz Raymond Kopa. Zespół miał już tylko jeden cel, jakim był drugi Puchar Europy. Real Madryt sięgnął po to trofeum 30 maja 1957 roku po finale rozgrywanym na własnym obiekcie. W decydującym meczu wyższość Królewskich musiała uznać Fiorentina, która przegrała 0:2. Dzięki bramkom Alfredo Di Stéfano i Paco Gento klub z Madrytu drugi raz z rzędu został najlepszym klubem na Starym Kontynencie. To właśnie historia La Segundy. Bohaterami tamtej edycji zostali Di Stéfano oraz Santiago Bernabéu. Gdyby nie oni, zespół najprawdopodobniej pożegnałby się z rozgrywkami tamtego pamiętnego wieczoru w Wiedniu.
Drugi Puchar Europy
Real Madryt – AC Fiorentina 2:0 (0:0)
1:0 Di Stéfano 69'
2:0 Gento 75'
Real Madryt: Juanito Alonso; Marquitos, Torres, Lesmes; Miguel Muñoz, Zárraga, Gento, Kopa; Rial, Mateos i Di Stéfano.
AC Fiorentina: Sarti; Cervato, Orzan, Magnini; Scaramucci, Segato, Julinho, Bizzarri; Gratton, Montuori i Virgilli.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze