Advertisement
Menu
/ as.com

Rummenigge: Rozbicie Realu 9:1 było błędem, od tego wszystko się zaczęło

Karl-Heinz Rummenigge, były prezes Bayernu Monachium i obecny członek jego rady nadzorczej, udzielił wywiadu dziennikowi AS.

Foto: Rummenigge: Rozbicie Realu 9:1 było błędem, od tego wszystko się zaczęło
Karl-Heinz Rummenigge. (fot. Getty Images)

Jakie były twoje wrażenia z pierwszego meczu?
Obie drużyny zagrały świetny mecz. Chciałbym wygrać 2:1, ale muszę przyznać, że Real również był dobry i zasłużył na remis.

Co przeszło ci przez myśl, gdy zobaczyłeś tę piłkę od Kroosa do Viníciusa?
Prawda jest taka, że trochę przeraziło mnie to, że z takiej odległości był w stanie przeszyć podaniem całą naszą obronę. No i był jeszcze Vinícius, zawodnik trudny do zatrzymania, gdy daje mu się pół metra przewagi.

Musiala też zagrał nieźle.
To, czego musimy unikać, to zacząć go już wychwalać pod niebiosa. Bóg obdarzył go niezwykłym talentem, ale nie osiągnął jeszcze swojego pułapu. Wyświadczamy mu niedźwiedzią przysługę, jeśli zaczniemy go teraz wychwalać, ponieważ to nie pomoże. Jedyne, co zrobimy, to podniesiemy oczekiwania, które przyniosą efekt przeciwny do zamierzonego.

Co sądzisz o Bellinghamie?
Realowi Madryt należy pogratulować podpisania z nim kontraktu. Strzela gole, asystuje, biega, walczy, odzyskuje piłkę. Wszystko robi dobrze. Bardzo wcześnie podjął decyzję o przejściu do Realu i mogę tylko powiedzieć, że w Dortmundzie byli bardzo szczęśliwi, gdy zrozumieli, że Bayern nie ma już szans, aby stanąć Królewskim na drodze.

Klucz do drugiego meczu?
Wiem, co nas czeka, ponieważ doświadczyłem tego wiele razy, zarówno jako zawodnik, jak i podczas mojej pracy w zarządzie. Przetrwanie na Santiago Bernabéu jest skomplikowane, ale możliwe. Lipsk udowodnił to w 1/8 finału, a mój przyjaciel Pep Guardiola również udowodnił ostatnio, że można sprawić Realowi problemy na ich stadionie. Pomaga nam to, że bramki zdobyte poza domem nie mają już podwójnej wartości, więc zaczynamy od 0:0. Ufam wersji europejskiej wersji Bayernu, którą widziałem przez cały sezon.

Z tego, co mówiło się w Hiszpanii, wynikało, że najtrudniejszym zadaniem Realu w drodze po 15. Puchar Europy było wyeliminowanie City w ćwierćfinale.
Z całym szacunkiem, ale mecze Bayernu z Realem to klasyk europejskiego futbolu. I nie mówię tego tylko ja, to historia. Graliśmy ze sobą w sumie 27 razy w najlepszych rozgrywkach, nikt nie grał częściej. Dokładnie tego chciał mój przyjaciel Florentino Pérez, prawda?

Masz na myśli Superligę?
Zawsze miałem świetne relacje z Realem Madryt, zwłaszcza z Florentino Pérezem i wiceprezesem Pedro Lópezem. Uznanie i szacunek są nadal obecne, jedyne, o co ich proszę, to aby pogrzebali swoje plany dotyczące Superligi, tylko to. To wszystko. Wiesz, co się dzieje?

Powiedz mi.
Mamy wspólny problem, ale mamy różne rozwiązania. Żyjemy w świecie, w którym coraz więcej klubów jest w rękach inwestorów. I uwaga: nie mówimy już o milionerach, ale o miliarderach, których Premier League nadal wita z otwartymi ramionami. Do tego dochodzą przychody z telewizji w Anglii. Są one nieskończenie wyższe niż w Hiszpanii czy Niemczech. Dla klubów takich jak Real Madryt czy Bayern Monachium jest to poważny problem, ponieważ nie jesteśmy na równi z Anglikami. I jestem przekonany, że to jest problem Florentino. To nie jest wojna przeciwko UEFA, ale przeciwko nierównościom, których doświadczaliśmy przez wiele lat z powodu Premier League.

Arabia Saudyjska również chce dołączyć do zabawy.
Bądź cierpliwy. To, co wydarzyło się na ostatnich rynkach transferowych, nie martwi mnie. Najważniejsze jest to, że wydali dużo pieniędzy na dużo starszych zawodników, w zdecydowanej większości. Nie zrozumcie mnie źle, jestem w stanie w pełni zrozumieć zawodnika odchodzącego do Arabii Saudyjskiej u schyłku kariery. Prawdziwy problem pojawiłby się, gdyby nasi młodzi zawodnicy zdecydowali się pójść w jego ślady, ale nie sądzę, by ulegli pieniądzom i byli skłonni poświęcić dla nich swoje kariery.

Myślisz, że Florentino zmieni zdanie?
Powiedziałem mu wtorek: „Florentino, wróć do piłkarskiej rodziny! Nasza rodzina potrzebuje Realu, a Real potrzebuje nas”. Warto pamiętać, że Florentino to bardzo ważna postać w świecie futbolu. Pamiętam te czasy, kiedy wszyscy podziwialiśmy Santiago Bernabéu i jego pracę na czele tego klubu, był jednym z najlepszych prezesów w historii. Dzisiaj muszę powiedzieć, że Florentino jest na tym samym poziomie co on, na tym samym poziomie. Obok Bernabéu jest jedną z najważniejszych osób, jakie kiedykolwiek były w Realu Madryt. Znam go bardzo dobrze z tych wszystkich lat za sterami Bayernu i bycia w Europejskim Stowarzyszeniu Klubów. Co roku jeździłem do Madrytu na spotkania z nim i Pedro Sánchezem, zgadzaliśmy się w wielu kwestiach. Jedyną rzeczą, co do której się nie zgadzamy, jest Superliga. Liga Mistrzów to najlepsze rozgrywki dla klubów. Przynosi dobre pieniądze. Wizerunek jest na najwyższym poziomie. Każdy chce w niej grać. Dlatego moim jedynym życzeniem jest, aby Florentino i Real Madryt rozważyli, w jakich okolicznościach klub mógłby wrócić do naszej rodziny pod dachem UEFA.

Rodziny, która była świadkiem niesamowitych starć między dwoma klubami, nieprawdaż?
A wszystko przez poważny błąd, który popełniliśmy.

Jak to?
To był mecz towarzyski. Pamiętam to doskonale, bo również grałem tego dnia. Rozbiliśmy ich 9:1 i wydaje mi się, że Boškov został nawet zwolniony tego samego dnia. To było upokorzenie w każdym znaczeniu tego słowa, również dlatego, że złapaliśmy ich praktycznie na wakacjach, a my już od jakiegoś czasu byliśmy w okresie przedsezonowym. Ale popełniliśmy błąd. Paul (Breitner) wszedł do szatni po zdobyciu bramki, tak jak ja, i powiedział: „Zwariowaliśmy. Następnym razem, gdy zagramy na Bernabéu, zabiją nas”. I ten dzień nadszedł. Niedługo potem graliśmy o Trofeo Santiago Bernabéu i okazało się, że gram u boku Klausa (Augenthalera) na środku obrony, bo gdybym tego nie zrobił, Camacho naprawdę by mnie zabił. Od tego wszystko się zaczęło. Potem powstał mit o czarnej bestii, choć muszę przyznać, że ostatni raz byliśmy czarną bestią w półfinale w 2012 roku. Od tego czasu to oni stali się dla nas białą bestią.

A Real Madryt wygrywał Ligę Mistrzów za Ligą Mistrzów.
Real Madryt to najsłynniejszy i najbardziej utytułowany klub na świecie. Dużo mówimy o współczynniku klubowym UEFA, ale bardziej interesujący jest współczynnik klubowy z ostatniej dekady. Na pierwszym miejscu jest Real Madryt, a na drugim Bayern. My też nie byliśmy źli, podnieśliśmy Ligę Mistrzów w 2013 i 2020 roku. Nie ma wątpliwości, że w środę spotkają się dwie najbardziej utytułowane drużyny ostatniej dekady.

Bundesliga również ma wiele do powiedzenia.
Pamiętam, jak w 2013 roku mówiłem, że długo nie zobaczymy niemieckiego finału Ligi Mistrzów, a jedenaście lat później teoretycznie znów jest to możliwe. Do tego dochodzi Leverkusen, które jedną nogą jest już w finale Ligi Europy. Bundesliga spisała się w tym sezonie bardzo dobrze na poziomie międzynarodowym i zostanie nagrodzona piątym miejscem w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. W przeciwnym razie Borussia miałaby trudności z powrotem do Ligi Mistrzów.

Czy byłeś zaskoczony sezonem Xabiego Alonso w Leverkusen?
Tak i nie. Tak, ponieważ przejął Leverkusen, gdy byli przedostatni, nie, ponieważ znam go dobrze z czasów jego gry w Bayernie i zawsze byłem przekonany, że będzie trenerem odnoszącym sukcesy. Warto pamiętać, że pracował z najlepszymi trenerami na świecie: Guardiolą, Ancelottim, Benítezem, Mourinho. Ponieważ jest bardzo inteligentną osobą, chłonął każdy szczegół, a następnie na tej podstawie stworzył własną formułę. Tytuł jest jak najbardziej zasłużony.

Po jedenastu latach bawarskiej hegemonii.
Zgadza się, dlatego nie uważam, że zajęcie drugiego miejsca tym razem jest dramatem. Połowa kraju domagała się mistrza innego niż my i w tym sezonie ich życzenie w końcu się spełniło. Teraz od nas zależy, czy weźmiemy się w garść i w przyszłym roku znów będziemy mistrzami.

Ale Xabi wciąż tam jest.
I nie jestem zaskoczony. Xabi to bardzo utalentowany facet, ale jednocześnie bardzo wdzięczny. Pamiętam, że daliśmy mu dwuletni kontrakt, kiedy przybył do Monachium. Potem spotkałem się z jego agentem, Iñakim, również bardzo miłym gościem. Rozmowy były bardzo poważne przez cały czas, ale zajęło nam tylko pięć minut, aby zgodzić się, że zostanie z nami na jeszcze jeden sezon. Dał nam jasno do zrozumienia, że chce zakończyć karierę w Bayernie i tak też zrobił. Nasz kapitan Philipp Lahm również pożegnał się tego dnia, a ja poprosiłem wszystkich pracowników klubu, aby zgotowali mu owację na stojąco po jego ostatniej sesji treningowej. Żaden z nich nie był nieobecny. Bayern wie, kim jest Xabi. A Xabi wie, kim my jesteśmy w Bayernie.

Co Bayern musi zrobić, aby wrócić na szczyt w Niemczech?
Po pierwsze, wróciliśmy do półfinału Ligi Mistrzów po trzech sezonach odpadania w ćwierćfinale. To już jest pozytywna rzecz. Zanim pomyślimy o przyszłym roku, musimy ciężko pracować, aby wykonać dwa pozostałe kroki, aby wrócić na szczyt. Na myślenie o wszystkim innym przyjdzie jeszcze czas.

Martwisz się o Bayern?
Najważniejsza jest ciągłość i musimy być tutaj samokrytyczni. Ostatnio trochę się pogubiliśmy, zarówno w sztabie, jak i na najwyższym szczeblu. Bayern musi odzyskać stabilność na wszystkich poziomach, która zawsze ich charakteryzowała. Trzeba pamiętać, że ludzie tacy jak Uli (Hoeneß), Franz (Beckenbauer) i ja jesteśmy u steru tego okrętu od stu lat, przynajmniej takie było moje odczucie. Trudno jest ponownie zobaczyć tego rodzaju długowieczność na najwyższym stanowisku, ale Bayern musi wrócić na ścieżkę ciągłości.

Również na ławce trenerskiej.
Są to kwestie, które nie dotyczą mnie już bezpośrednio, odkąd wycofałem się z funkcji prezesa. Moja jedyna rada jest taka, by znów być nieco bardziej skrytym. Kiedy podpisaliśmy kontrakt z Pepem, spędziliśmy w sumie sześć miesięcy pracując nad operacją i nikt o tym nie wiedział. Musisz poruszać się po zarządzie, ale tak, aby twój kolejny ruch nie pojawiał się codziennie we wszystkich gazetach.

Jego następcą został Ancelotti, z którym zmierzycie się w środę.
Carlo jest piękną osobą. Największe wrażenie zrobił na mnie jego stoicki spokój. Nic nigdy nie sprawia, że traci panowanie nad sobą. Jest dżentelmenem na wskroś. Pamiętam, jak uścisnął nam dłonie, gdy negocjowaliśmy, aby został trenerem Bayernu i nie było potrzeby podpisywania kontraktu, ponieważ jego słowo jest warte więcej niż atrament. Nie było też agentów, jakich pełno w dzisiejszych czasach, gdy spotykasz piłkarza, a oni chcą zarobić. Nigdy w życiu nie słyszałem od nikogo złego słowa na temat Carlo. A ze swoim niespiesznym charakterem idealnie pasuje do klubu, czasami tak burzliwego jak Real Madryt. Szkoda, że musieliśmy się rozstać i dobrze pamiętam, że to ja musiałem mu o tym powiedzieć. Obaj uroniliśmy łzę lub dwie, a potem zostawił zdanie, którego nigdy nie zapomnę. Powiedział mi, że nie jestem już jego szefem, ale pozostanę jego przyjacielem. I że powinienem wiedzieć, że pozostaniemy przyjaciółmi na zawsze.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!